Rozdział 3

211 13 13
                                    

Angel spędził resztę dnia w swoim pokoju.
Nikt do niego nie przyszedł i czuł pewne rozżalenie z tego powodu.
Przypuszczał jednak, że Charlie nie chciała mu przeszkadzać ani na niego naciskać i czekała cierpliwie aż on sam postanowi do niej przyjść.
Zdecydował się na to dopiero wieczorem, głównie dlatego, że trochę zgłodniał, a samotność zaczynała go męczyć.
Ale okazało się, że Charlie nie było na dole.
Właściwie to nie było tam nikogo.
Angel, nieco zdziwiony, sięgnął po telefon, żeby napisać do dziewczyny z pytaniem gdzie jest.
Zamarł, zobaczywszy ilość wykonanych przez Val'a połączeń do niego.
Z głowy wyleciało mu to co miał pierwotnie zrobić, biorąc do ręki komórkę.
Powoli nacisnął odsłuchiwanie poczty głosowej, choć wiedział, że tego pożałuje.
Skrzynka była pełna.
-ANGEL, WRACAJ, KURWA, NATYCHMIAST DO DOMU... Angel, kochanie, wróć, proszę... ANGEL, JEŚLI W TEJ CHWILI NIE WRÓCISZ TO POŻAŁUJESZ... Angel, boję się, że coś ci się stanie, wracaj... ANGEL, DO CHOLERY, WRACAJ TU, TY PIEPRZONA KURWO... Angel, wiesz, że cię kocham, odbierz telefon... ANGEL, WRACAJ DO TEGO JEBANEGO DOMU...
Angel wyłączył z otępieniem telefon.
-Wygląda na to, że komuś bardzo zależy, żebyś wrócił do domu.
Chłopak odwrócił się gwałtownie i prawie zderzył z Alastorem.
-Co ty tu robisz? -spytał ostro Angel, cofając się pospiesznie. -Nie powinieneś był mnie podsłuchiwać.
-Hm, zapewne. -odparł Alastor, choć nie sprawiał wrażenia skruszonego. -Czyżbyś uciekł z domu, Angel? -zapytał, takim tonem jakby rozmawiał o pogodzie.
Przekrzywił głowę z zainteresowaniem, a Angel rzucił mu spojrzenie pełne niechęci.
-A co cię to obchodzi? -warknął.
Alastor wzruszył z gracją ramionami, ale nadal wpatrywał się wyczekująco w chłopaka.
-Może i uciekłem. -mruknął Angel.
-Charlie dała ci tu zamieszkać, prawda? -spytał Alastor. -Dopóki nie wrócisz do domu...
-Nigdy nie wrócę. -przerwał mu ostro Angel i zacisnął pięści.
Alastor pokiwał głową, jak gdyby doskonale wiedział o czym Angel mówi.
Następnie obrócił się na pięcie i ruszył w swoją stronę.
Angel zamrugał ze zdziwieniem.
-Zaczekaj! -zawołał. -Gdzie jest Charlie?
-Wyszła z Vaggie na spacer. -odpowiedział lekko Alastor, nie obracając się. -Niedługo powinny wrócić. Wyszły już jakiś czas temu.

× × ×

Pov. Alastor
Interesujący ten Angel.
Przyjrzę się jego sprawie i zobaczę czy będzie w stanie zapewnić mi trochę rozrywki.
W tym hotelu naszej blondwłosej księżniczki jest ostatnio tak nudno...

× × ×

Angel przewijał palcem wiadomość od Valentino, ale wkrótce uznał, że to nie ma sensu.
Tylko się niepotrzebnie dołował.
Przeleciał jednak jeszcze wzrokiem wiadomości od Vox'a...
Vox: Angel, wróć.
Vox: Ucieczka to kiepski pomysł.
... i od Velvette.
Velvette: Val świruje. Niezła akcja, Angel.
Przysłała też selfie ze zdemolowanym salonem w tle. Uśmiechała się na nim wesoło i mrugała, jakby wysyłała zdjęcie z wakacji.
Angel skrzywił się.
Nigdy nie lubił Velvette i jej sposobu bycia.
Bywała dla niego wredna, choć, w przeciwieństwie do Val'a i Vox'a, nigdy nie zrobiła mu żadnej fizycznej krzywdy.
Jego palec zawisł nad przyciskiem "blokuj", przy kontakcie Valentino.
Wiedział, czemu się waha.
W głębi serca wciąż miał nadzieję, że Val'owi na nim zależy.
Że mimo wszystko nie jest mu obojętny.
Idiotyczne, biorąc pod uwagę jak go traktował, ale i tak...
W rzeczywistości Val nie był jego prawdziwą rodziną. Nie łączyła ich krew.
Valentino przygarnął go, uchraniając go tym samym od śmierci głodowej na ulicy.
Na początku Angel nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
Val pokazał mu słodki, rodzinny obrazek i zaoferował stanie się jego częścią. Ale gdy tylko Angel zaczął się przyzwyczaić do tego stanu, Valentino ujawnił swoją prawdziwą, okrutną naturę i wszystko się posypało.
Wkrótce obelgi, wrzaski i bicie były już stale na porządku dziennym chłopaka.
Mimo że Velvette także nie była w żaden sposób spokrewniona z Valentino lub z Vox'em, a tak samo jak Angel, została przez nich przygarnięta, zawsze była traktowana bardzo dobrze.
Czasami chłopak zastanawiał się, czy to dlatego, że Val przygarnął ją jako pierwszą, czy może zaważyło o tym podobieństwo charakterów.
W każdym bądź razie celem Val'a przez te wszystkie lata był nieodmiennie Angel, nigdy Velvette.
Kiedy Angel był młodszy, nie próbował się stawiać. Val lubił mu przypominać, że bez niego byłby nikim. Najpewniej zdechłby w jakimś zaułku jak jakiś zabiedzony kundel.
Angel był mu wdzięczny.
Tak wdzięczny, że praktycznie nie zauważał ciosów, policzków i nieprzyjemnych słów.
Czuł, że musi się odwdzięczyć Val'owi za dom i zaznaną dobroć.
Nawet jeśli ten dom był patologiczny, a bezinteresownej dobroci było jak na lekarstwo.
Relacja Angel z Vox'em była nieco inna niż ta z Val'em.
Vox rzadko kiedy go bił lub wyzywał, ale to głównie dlatego, że dość rzadko wchodził z chłopakiem w jakiekolwiek interakcje.
Parę razy zdarzało się, że starał się nieco uspokoić Val'a, gdy ten znęcał się nad Angel, ale nigdy nie robił tego na tyle skutecznie, aby Valentino odpuścił.
Zawsze wycofywał się, kiedy sam dostawał policzek.
Natomiast Velvette była dla Angel naprzemiennie okropną, brutalną osobą, nie przebierającą w słowach, albo przyjazną, wygadaną dziewczyną, która potrafiła objąć go z zaskoczenia i robić sobie z nim głupie zdjęcia.
Ani razu nie broniła go jednak przed Val'em.
Tak jakby wcale nie widziała tego co działo się tuż przed jej nosem.
To też sprawiało, że Angel przez długi czas żył w przekonaniu, że nic się nie dzieje, że każdy w domu jest traktowany tak jak on.
Pierwszą osobą, która uświadomiła mu, że jest inaczej, była Cherri Bomb.
Stała się najlepszą przyjaciółką Angel i powierniczką jego sekretów, ale potem jej rodzina musiała wyjechać z miasta i wyprowadzili się praktycznie na drugi koniec świata.
Później Angel poznał Charlie.
Radosną, emaptyczną, wierzącą w ludzi Charlie.
Dziewczynę, która ostatecznie najbardziej przyczyniła się do jego ucieczki z domu, bo pokazała mu, że świat nie składa się tylko ze złych stron.
Wyjaśniła mu, czym jest dobroć i że to co rzekomo za nią brał, jest czymś zupełnie innym.
Pomogła mu uciec ze znanego gruntu i ustać na nowym.
Wyciągnęła go z uzależnienia od narkotyków...
I to na nią przeniósł całą swoją wdzięczność.

Family Jewels || RADIODUSTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz