-Val... Val powinien być w swoim gabinecie. -powiedział Angel, kiedy wspinali się po schodach na piętro. -Alastor, może lepiej żebyśmy zabrali ciało Velvette z ulicy? -spytał nerwowo obracając się za siebie.
-Nie ma takiej potrzeby. -odparł z przekonaniem Alastor. -Zabicie Valentino nie zajmie mi aż tak dużo czasu, aby zdążyła pojawić się tu policja.
Angel wzruszył ramionami i wyprzedził Alastora, żeby pokazać mu drogę.
Gdy stanął przed drzwiami biura Val'a, zauważył, że drżą mu ręce.
Zerknął na Alastora i zapukał.
-Czego? -warknął z wnętrza pomieszczenia Valentino.
-To ja. -powiedział Angel.
Val otworzył z rozmachem drzwi, prawie uderzając chłopaka w głowę.
Alastor pchnął go z powrotem do gabinetu.
Zrobił to z taką siłą, że Valentino potknął się i przewrócił.
-Poczekaj tu na mnie, dobrze, Anthony? -odezwał się Alastor.
Położył dłoń na policzku chłopaka w zaskakująco ciepłym geście.
Angel skinął mechanicznie głową, wpatrując się w jego ciemne oczy.
Alastor uśmiechnął się lekko i cofnął do gabinetu.
Zamknął za sobą cicho drzwi.
Angel został sam na korytarzu.
Oparł się o ścianę.
Vox nie żyje.
Velvette nie żyje.
Valentino... pewnie też już nie żyje.
Chłopak przycisnął sobie dłonie do ust i zacisnął powieki.
Wydał wyrok śmierci na swoją rodzinę.
I nie czuł żadnych wyrzutów sumienia.
Miał tylko wyrzuty sumienia z powodu braku wyrzutów sumienia.
Usłyszał krzyk Val'a, od którego przeszedł mu po plecach dreszcz:
-Spotkamy się w piekle, Angel, ty jebana kurwo!
A potem wszystko ucichło.× × ×
Pov. Alastor
Miałem nie angażować się w sprawę tego chłopaka emocjonalnie.
To miała być zabawa.
Angel miał dostarczyć mi rozrywki, której zaczynało mi brakować.
Ale to już od dawna nie była zabawa.
Zabiłem Valentino i byłem z tego zadowolony.
To była zemsta.
Zemsta w imieniu Anthony'ego.× × ×
Pov. Narrator
Angel otworzył oczy.
W tym samym momencie drzwi uchyliły się. Alastor wyszedł z pokoju, nieco chwiejnym krokiem.
Z kącików ust spływała mu krew, zęby także miał całe czerwone, ale to chyba nie była jego krew...
-Skończyłem. -oświadczył.
Angel zerknął ponad jego ramieniem na gabinet i wstrząsnęły nim mdłości.
Nigdy nie widział tak zmasakrowanego ciała.
Odwrócił wzrok.
Czuł obrzydzenie, ale nie było w nim smutku. Nie wezbrało w nim też nagłe i bolesne poczucie straty.
-Powinienem żałować. -mruknął. -Brzydzić się sobą...
-Nie, Anthony. -przerwał mu ostro Alastor. -Nie powinieneś.
Nie dotykał go, ale jego oczy miały taki wyraz, że Angel odbierał to niemal jako fizyczny kontakt.
-Przyniosłem ci wolność, Anthony. -powiedział Alastor. -Wolność, na którą zasłużyłeś.
Obrócił się zgrabnie.
-Wracajmy do hotelu.
Angel zrobił krok w jego stronę, a potem następny i jeszcze jeden.
I rzucił mu się w ramiona.
-Dziękuję... -wyszeptał.
Alastor położył mu dłoń na plecach.
-Już nigdy nikt nie zrobi ci krzywdy, Anthony.
CZYTASZ
Family Jewels || RADIODUST
FanfictionKiedy szesnastoletni Angel ucieka z domu, jedynym miejscem, do którego może się udać jest hotel rodziców jego przyjaciółki, Charlie. Angel, zmęczony cierpieniem, spotykającym go od lat, daje się skusić wizji wolności, którą snuje przed nim tajemnicz...