Rozdział 4

174 11 3
                                    

-Mam wspaniały pomysł! -oświadczyła z entuzjazmem Charlie, kiedy zebrała już wszystkich w salonie.
O tej porze rzadko którykolwiek z gości tu przychodził, więc rozłożyli się bez skrępowania na miękkich kanapach i fotelach.
Angel siedział obok Vaggie i Niffty, która była przyjaciółką Charlie i zarazem pokojówką w hotelu.
Nie znał jej zbyt dobrze, choć wcześniej już parę razy ją spotykał.
Na drugiej kanapie siedzieli Husk i Pentious.
Ten pierwszy wydawał się dość ponury i raczej niezadowolony ze swojej obecności tutaj.
Z tego co Angel wiedział, był od nich nieco starszy, bo pracował jako barman i recepcjonista w hotelu.
-Gdzie jest Alastor? -odezwała się Charlie, rozejrzawszy się po twarzach zgromadzonych.
Angel także powiódł po nich wzrokiem i wzruszył obojętnie ramionami, gdy Charlie spojrzała na niego.
-Pisałam do niego, ale nawet nie odczytał mojej wiadomości. -powiedziała zmartwiona. -Czy ktoś w ogóle go dzisiaj widział?
-Pewnie włóczy się po hotelu i przyprawia o zawał serca gości, wyłaniając się zza rogów i z ciemnych zakamarków z tym swoim upiornym uśmiechem. -mruknął Husk i wzdrygnął się.
-Może go poszukamy? -zasugerowała Charlie, przegryzając dolną wargę.
Miała ostro spiłowane zęby, trochę jak wampir.
-To nie będzie konieczne, moja droga. -oświadczył Alastor, wchodząc do pomieszczenia, jak zwykle wyprostowany i z wysoko uniesionym podbródkiem.
-O, jesteś. -ucieszyła się Charlie. -Usiądź, właśnie miałam zamiar powiedzieć wam co zaplanowałam na wieczór...
Alastor przeszedł sztywno przez pokój i usiadł koło Angel, który zerknął na niego z ukosa.
Husk natomiast popatrzył na całą ich czwórkę, uniósł brwi i przewrócił oczami.
-W takim razie słuchamy, Charlie. -ponaglił ją uprzejmie Alastor.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.
-Chciałam, żebyśmy dzisiaj zrobili sobie ćwiczenia zaufania! -oznajmiła z entuzjazmem.
-Atrakcja jak w przedszkolu. -jęknął Husk.
Vaggie rzuciła mu złe spojrzenie, a uśmiech Charlie nieco przygasł.
-Będzie fajnie. -powiedziała, ale już z mniejszym przekonaniem.
-Na pewno. -poparła ją od razu Vaggie. -Husk -warknęła. -Idź, przynieś stół z jadalni.
Husk wzniósł oczy do nieba, ale wstał posłusznie i powlókł się po stolik.
Gdy wrócił, Charlie pokazała mu gdzie ma go postawić i zwróciła się do przyjaciół.
Klasnęła w dłonie z podekscytowaniem.
-Pokażemy wam z Vaggie jak ma to wyglądać. -powiedziała i wdrapała się na blat stołu.
Vaggie podniosła się i stanęła przed nim. Na jej twarzy odmalowało się skupienie.
-Najpierw każdy powie jakąś rzecz o sobie. -wyjaśniła. -Na przykład ja chcę powiedzieć, że jesteście dla mnie najlepszymi przyjaciółmi i strasznie was kocham.
Charlie odwróciła się do nich plecami i spadła. Vaggie wyciągnęła ręce i złapała ją w locie.
Odetchnęła z ulgą.
-Widzieliście? -spytała Charlie, wyginając głowę, żeby spojrzeć na resztę. -Może teraz ty Angel?
Angel jęknął w duchu.
Nie chciał sprawić Charlie przykrości, więc niechętnie wgramolił się na stół.
-Ale tym razem wszyscy macie go łapać, a nie tylko jedna osoba. -zaznaczyła Vaggie, odstawiając na ziemię Charlie, która pokiwała głową, potwierdzając jej słowa.
Angel przygotował się mentalnie na bliskie spotkanie z podłogą.
Stół był dość wysoki, ale skoro Angel przeżył bez żadnych większych zranień upadek z pierwszego piętra to teraz też sobie poradzi.
-Powiedz coś o sobie. -przypomniała mu Charlie.
-Ale co? -spytał Angel.
Charlie wzruszyła ramionami, a chłopak westchnął.
-Ostatnio uciekłem z domu. -powiedział.
Odwrócił się, zrobił krok w tył, odchylił się i poleciał w dół.
Zacisnął powieki.
-No, łapcie go! -syknęła Vaggie, a chwilę później Angel wpadł w czyjeś ramiona.
Otworzył oczy.
Tego się nie spodziewał.
Złapał go Alastor.
Na moment ich spojrzenia się skrzyżowały.
-Świetnie Alastor! -pochwaliła go Charlie, której wyraźnie ulżyło, że Angel nie spadł na ziemię, mimo iż sama była lekko zaskoczona tym, że to akurat Alastor go złapał.
Wiedziała jak bardzo nienawidził kontaktu fizycznego.
-Husk, teraz ty! -powiedziała. -Niffty chcesz go łapać?
-Nie ma mowy! -zaprotestował Husk, zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć. -Jak ty to sobie niby wyobrażasz? Ona jest ode mnie co njamniej trzy razy drobniejsza...
-Możesz mnie już puścić. -mruknął Angel do Alastora, podczas gdy Niffty wdrapywała się na stół.
-Oczywiście. -odparł Alastor i ostrożnie odstawił chłopaka.
-Dzięki, że mnie złapałeś. -powiedział Angel, unikając jego wzroku.
-Żaden problem. -zapewnił go Alastor.
Jego uśmiech się poszerzył.
-Nie chcielibyśmy, żeby coś ci się stało, prawda? -zaśmiał się, nieco mechanicznie.
Angel poczuł jak po plecach przechodzą mu ciarki od tego dźwięku.
Nie dlatego, że był niemiły dla uszu, po prostu w połączeniu ze słowami zabrzmiał... niepokojąco.
Jakby był zapowiedzią... czegoś.

Family Jewels || RADIODUSTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz