Miałam przyjaciela.
Był miłym chłopakiem,
komplementował mnie,
dawał się wyżalić.
Może się sobie podobaliśmy.
Być może faktycznie uważał mnie za ładną.Ale coś się zepsuło.
Nie jestem w stanie powiedzieć co.
Nie płakałam.
Nie byłam zrozpaczona jak Achilles,
po utracie Patroklosa.
Nie rwałam sobie włosów z głowy,
nie spałam z trupem naszych długich rozmów.Ja byłam problemem.
A jednak przeraża mnie to jak dobrze mnie znał,
ile moich wierszy czytał.
Czy rozpowiada kolegom o mojej desperacji lub sekretach?A kiedyś przecież był dla mnie Chłopcem Który Był Miły.