Siadam przy starym pianinie.
Jest dla mnie jedynym ratunkiem,
Od utonięcia w myślach plątaninie.
Duszy zakochanego jest opatrunkiem.Gram swą melancholijną sonatę,
Dźwięki niosą się boleścią po domu.
Tym razem nie chodzi o miłości utratę,
Lecz o taką, która wyciąga mnie z mroku.Myślę o Jego nieodgadnionych oczach,
W których spojrzeniu wiecznie tonę.
Ich barwę zawieram w kolejnych nutach,
Jego dotyk także w melodię wplotę.Nie jest świadom mojego uczucia,
Chociaż moje serce usilnie pragnie,
By i On podobne miał uczucia.
Rozsądek jednak widzi to marnie.Zawieram w sonacie wspólne chwilę,
W których część mej duszy ogląda.
Choć czasami z zawstydzenia milknę,
Gdy czuje jak czule na mnie spogląda.Nie potrafię Jego głosu oddać w melodii.
Nikt nie potrafi tak jak On moich lęków ukoić.
Może to wynika tylko z Jego grzeczności,
Albo skrycie pragnie serca nasze zespoić.Kończę sonatę z rwącą pustką w sercu.
Chciałabym żeby miłością mnie otoczył.
Zobaczył jak bliska jest Jego dusza mojemu sercu.
Piękną melodię by ze mną stworzył.A może jednak chce usłyszeć moją sonatę?
CZYTASZ
infernum vitae
PoetryDlaczego by nie przelać cierpienia na papier? Mam nadzieje, że nie znajdziesz w moich wierszach cząstki swojej duszy. „Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj." ~ William Shakespeare