DZIESIĘĆ

1.7K 60 61
                                    

Nie miałam zbyt dużego pola do popisu. Poprzez mój nieprzemyślany wrzask, potencjalny stalker lub morderca, wiedział, że jestem w środku. Mogłabym pobiec do kuchni, wyciągnąć z szuflady nóż i przeszukać dom, narażając się na przedwczesną śmierć. Mogłabym również zadzwonić na policję, lecz moje ego i wygórowane ambicje, doprowadziły do ziszczenia pierwszego pomysłu.

Nie myślałam zbyt wiele, stąpając po podłodze, jak gdyby każdy mocniejszy krok zbliżałby mnie do śmierci. Dłonie trzęsły mi się jak nigdy dotąd, natomiast resztki zdrowego rozsądku ledwie pamiętały o dotlenianiu mózgu.

Rozglądałam się po schludnie umeblowanym mieszkaniu, jak gdybym pierwszy raz widziała je na oczy. Wszystko zdawało się obce. Spoglądając na drewniane panele, jakimi wyłożona była podłoga w niemalże wszystkich pokojach, wyobraziłam sobie wyłaniającego się spod nich, morderczego stwora.

Kuchnia znajdowała się w polu mojego widzenia, kiedy jeden cięższy krok, jaki wykonałam pod wpływem adrenaliny i niedługo trwającego braku skupienia, doprowadził do skrzypnięcie podłogi. Przymknęłam oczy, a usta ścisnęłam w wąską linię. Ja pierdole. Co ja w ogóle robiłam?

Moje rozmyślenia przerwał cichy odgłos, dochodzący tuż zza moich pleców. Wstrzymałam oddech, czując, jak moje oczy napełniają się gorącymi łzami. Jeśli umrę, chciałabym trumnę z Hello Kitty — pomyślałam, albowiem, jeżeli miałabym przedwcześnie opuścić ten czarno biały świat, postanowiłam zostawić po sobie nutkę sarkastycznego poczucia humoru.

1... Stałam jak kamień, nie będąc w stanie ruszyć sparaliżowanymi kończynami.
2... Zbliżał się, a ja złapałam ostatnią deskę ratunku, jaka przyszła mi na myśl.
3! Biegiem ruszyłam w stronę kuchni, omal nie łamiąc przy tym karku, poprzez potknięcie o stolik.

Jęknęłam z bólu, wciąż biegnąc w stronę szafek. Spoconymi dłońmi szarpnęłam za rączkę, następnie łapiąc za pierwszy, lepszy nóż. Dwa inne wyślizgnęły mi się z rąk, na domiar złego, kropelki potu spływające po skroni oraz wzbierające się w kącikach oczu łzy, zamazywały mi widoczność.

Usłyszawszy czyjś krok, odwróciłam się na pięcie, natomiast trzęsącą dłonią chwyciłam próg szafki. W drugiej trzymałam nóż do masła, jakim zamierzałam działać w sytuacji kryzysowej.

Wtedy spojrzałam prosto w brązowe oczy oprawcy. Minęła sekunda, dwie, trzy, po czym...

-AAAAAAAA - wrzasnęłam, wymachując nożem przed jego twarzą, póki ból gardła nie dał się we znaki.

-AAAAAAAA - zrobił to samo chłopak stojący tuż przede mną.

Co to, kurwa, miało być? To chyba on był złodziejem, stalkerem, czy Bóg wie czym.

-Odłóż ten nóż, do cholery!! - krzyczał nieznajomy.

-Przecież chcesz mnie zabić, muszę się jakoś bronić!!- odparłam, równie podniesionym głosem.

Odetchnęłam z ulgą, zrozumiawszy, że chłopak jest niegroźnym, niewiele starszym ode mnie nastolatkiem bez broni, co sprawiało, iż między naszą dwójką, to ja byłam tą groźniejszą. Stres ustąpił tym bardziej, kiedy prawda stanęła mi przed oczyma. Jeżeli to jego wzrok czułam na swoim karku przez ostatni okres czasu, nie miałam żadnego stalkera, nawet jeśli, był to tylko młody, dość niewinnie wyglądający chłopak. Nie morderca. Opuściłam rękę, w której trzymałam narzędzie tortur.

Naive ManipulatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz