Przez dłuższą chwilę milczeliśmy.
Doznałam wrażenia, że blondyn, do którego należała limuzyna, zniechęcił się, dostrzegając wyraźny brak zainteresowania wykazywany z mojej strony. Naiwnie sądził, że siłą zaciągając mnie do swojego samochodu, zaintryguje moją porywczą duszę.
I właściwie to miał całkowitą rację. Nie miałam pojęcia dlaczego milczeliśmy.
Chciałam wiedzieć co miał mi do przekazania Isaiah. To jedyny powód, dla którego odstawiłam swoją godność, wsiadając z chłopakiem do samochodu. A teraz? Między nami panowała natrętna cisza.
Zaczęłam tupać nogą.
-A więc...- zwrócił moją uwagę. Wyczuł niezręczna atmosferę, na co liczyłam od dłuższej chwili.
Zbyt szybko odwróciłam głowę. Szlag.
Jego usta wykrzywiły się w chytrym uśmieszku, na co ja przymknęłam oczy.
-Tyle by było z twojego udawania niezainteresowanej.
Ty chuju - pomyślałam.
-Miałam jedynie nadzieję, że postanowiłeś mnie zabawić. Skoro już mnie porwałeś...- potok słów wylewał się z moich ust.
Ale głupotę palnęłam. Zabawić? Serio
Poczułam zniesmaczenie zaistniałą sytuacją. Jak niemądrze musiała zabrzmieć moja wypowiedź, że na twarzy chłopaka pojawiło się jawne zmieszanie?
Nie panowałam nad soba. Czy to stres? Od kiedy, przede wszystkim dlaczego, stresowałam się przy Isaiahu? Wmówiłam sobie, tajemniczą więź między nami, związaną z niespodziewanym zaginięciem Coraline. Czułam, że w pewnym sensie byliśmy połączeni i póki nie rozwiążemy tej sprawy, nic nie zerwie łączącej nas nici.
-Zabawić, hm?
A cmoknij mnie w dupę blondasku.
Wywróciłam oczami, zapominając o dręczących przemyśleniach. Przejdźmy do sedna.
-Po prostu mów, Isaiah - jego imię wypowiedziałam, jakby z obrzydzeniem, które samo naszło mi na język.
Ten chłopak wykorzystywał dziewczyny, a ja tak po prostu uznałam, że przecież jestem wyjątkowa i mnie akurat nie skrzywdzi. Postanowiłam go przetestować? Czy przetestować siebie i swoją wytrwałość do graczy? Zacisnęłam usta w wąską linię i właśnie wtedy dostrzegłam, jak chłopak skrzywił się, na wypowiedziane przeze mnie imię.
-Chodzi o Caroline - zaczął, mówiąc to, co oboje mieliśmy na myśli, lecz obawialiśmy się rozpocząć temat.
Zanim jednak zdążyłam przemyśleć powagę sytuacji, z moich ust wyrwał się wredny komentarz, który był moim sposobem na radzenie sobie ze stresem. Przybrałam obronną postawę przed nadchodzącą rozmową.
-Któż by się spodziewał - szybko jednak spoważniałam, zważyszwszy na jego zachowany spokój.
Nie zareagował na mój komentarz, co właściwie mnie ucieszyło. Nie miałam najmniejszej ochoty na tłumaczenie się z wyparzonego języka. Zamiast tego, kontynuował.
-Opowiedz co widziałaś. Co wiesz o tej sprawie? Zamierzałem trzymać cię od tego z daleka, ale znam cię na tyle, by przewidzieć, że nie odpuścisz. - Westchnął przeciągle. - A jeżeli masz działać na własną rękę, wolę wykorzystać twoją wiedzę i połączyć siły.
-W ogóle mnie nie znasz. Może zamierzałam odpuścić? Może mam ciekawsze rzeczy do roboty niż węszenie w sprawie zagubionej, pewnie naćpanej nastolatki, która za kilka dni wróci do domu - no dobra, nie mam. - A ty o wszystkim mi przypomniałeś. Wstydź się.
CZYTASZ
Naive Manipulator
Teen Fiction„Obserwuje mnie mężczyzna ubrany w czarną bluzę. Nie pierwszy raz go widzę. Spotykamy się w moich koszmarach, a i w codziennym życiu, zaczynam czuć jego oddech przy swoim karku, wszędzie, gdzie postanowię się udać." Valentina Lores to ambitna nastol...