14. Avenseguim.

66 10 75
                                    

Andrew niemal nie zmrużył oka tej nocy. 

Leżał wpatrując się w zwróconą przodem do niego dziewczynę i czuł się jakby zobaczył ją po raz pierwszy. Bez żadnej maski złożonej z arogancji i ciętego dowcipu. Bez fasady zbudowanej z jego własnych uprzedzeń. Widział ją w końcu taką jaką była.

A to, co widział sprawiało, że pragnął patrzeć dłużej, dostrzec więcej.

Nie mógł więc zamknąć oczu, pełen obaw, że gdy to zrobi wszystko to zniknie w ciemnościach. Tych samych, które szeptały do jego ucha nienawistne słowa mówiąc, że dał się podejść, omotać, wykorzystać. Słowa, które znikały, gdy tylko usta Reilynn rozciągały się w delikatnym uśmiechu, a jej chłodna dłoń przesuwała się znów po jego rozgrzanej skórze.

- Knut za twoją myśl. - Powiedziała cicho, a jej głos zawibrował przyjemnie w otaczającym ich szeleście wiatru i liści.

- Nie chcesz znać moich myśli. - Odparł spokojnie, a kiedy nie odpowiedziała, nadal wpatrując się w niego tymi ogromnymi, lśniącymi oczami westchnął głośno. Uniósł rękę i ostrożnie odgarnął kosmyk włosów, który przykleił się do jej zgrzanego czoła. - Myślę o tym, że nie powinien tego robić. Nie powinienem cię pocałować. Nie kiedy ja jestem tym, kim jestem, a ty...

- Żałujesz tego? - Spytała od razu, a w jej głosie znów wybrzmiało owo wyzwanie, które rzuciła mu wcześniej, wskazując drzwi.

Pokręcił głową.

- Nie. - Odparł. - Nie mógłbym żałować tego... Tego wszystkiego. Nawet gdybym chciał, nie umiałbym. 

- Więc dlaczego myślisz o tym, że nie powinieneś mnie całować? - Naciskała.

Złapała za jego dłoń i jej palce znów splotły się z jego palcami. Tak jak w pociągu, zanim skoczyła z nim w przepaść. Jak dziś wieczorem, gdy pociągnęła go w stronę łóżka. Jak godzinę temu, gdy jej rude loki ocierały się o jego tors, a jej głos niknął w jego ustach. Przyjemne ciepło rozlało się po jego ciele, a kiedy przysunęła się bliżej szybko objął ją ramieniem i zamknął w uścisku.

- Bo nie wiem, czy będę umiał przestać cię całować Reilynn Gelach.

Zaśmiała się głośno, a Andrew nie wiedział, czy to przez jego niski głos, czy przez to, że obsypał jej twarz pocałunkami, pocierając swoją brodą o jej gładką skórę — ale uniosła głowę, by raz jeszcze pozwolić mu musnąć swoje wargi.

- Nikt nie kazał ci przestać. - Zauważyła rozbawiona, gdy się cofnął i przytknął czoło do jej czoła.

- Nie. Nikt mi nie kazał. - Przytaknął, choć cichy głos w jego głowie dopowiedział cicho jeszcze. - O czym ty myślałaś? I zanim odpowiesz uprzedzę cię, że jeśli nie o mnie, tylko o jakimś innym aurorze, to wolałaby o tym nie wiedzieć. - Zapytał.

Dziewczyna uśmiechnęła się, widział to po sposobie w jaki uniosły się jej policzki, a jej palce zacisnęły się mocniej na jego dłoni. Przyciągnęła ją do siebie i powoli, delikatnie puściła ją, a on ostrożnie oparł ją na jej mostku w miejscu, w którym usianą piegami skórę przecinała poszarpana, srebrzysta blizna.

- Oh, czyli mam ci nie mówić o tym przystojnym brunecie i o tym...

Jęknął głośno, chcąc zagłuszyć dalszą część jej wypowiedzi i szybko znów ją pocałował, ścierając złośliwy uśmieszek z jej ust.

- Wystarczy, nie chcę wiedzieć niczego więcej. - Powiedział szybko i cofnął się, by ucałować jeszcze każdy z jej policzków i czubek zadartego nosa. - Niech te myśli zostaną dla mnie tajemnicą, jak cała reszta.

Time thief [Andrew Larson x OC] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz