Rano obudziłam mnie mój budzik. Otworzyłam oczy dostrzegając, że jestem w swoim pokoju. Podniosłam się z łóżka i spojrzałam w wielkie lustro stojące obok mojej szafy. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Chwyciłam w rękę ubranie oraz bieliznę i szybko wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda opadała kaskadami na moją twarz, a mięśnie się rozluźniały. Wyszłam z kabiny prysznicowej otulona zapachem świeżych kwiatów.
Przebrana w wygodne ciuchy wyszłam z pokoju. Vince siedział na kanapie z telefonem przy uchu. Ze spuszczoną głową przeszłam do kuchni. Moja komórka zawibrowała, co oznaczało że dostałam SMS'a.
Adrien: Witaj perełko. Powiedziałem Vincentowi, że zrobiło ci się słabo po usłyszeniu że Vincent zjawił się w Barcelonie.
Nie odpisałam. Odłożyłam telefon na wyspę i zaczęłam przygotowywać sobie herbatę.
- Mogę wiedzieć co się wczoraj stało? - usłyszałam lodowaty głos Vinca.
Nawet nie usłyszałam kiedy wszedł do pomieszczenia. Odwróciłam się do niego przodem i od razu tego pożałowałam. Jego tęczówki były prawie białe, a sam jego wzrok potrafił zamrozić.
- A co się wczoraj miało stać? - odpowiedziałam pytaniem. - Byłam z Adrienem na kolacji. Po kolacji pojechaliśmy do niego. Ty zadzwoniłeś powiedziałeś, że jesteś w Barcelonie. Ja się tego nie spodziewałam; wino które wypiłam podczas kolacji zaczęło działać i zasłabłam.
- Dobrze. A dlaczego byłaś z Adrienem Santanem na kolacji? - zadał kolejne pytanie.
- Bo podobno ma być moim mężem. - syknęłam. - Chyba mam prawo chodzić na kolację z mężczyzną, z którym będę musiała spędzić resztę życia, i który będzie ojcem moich dzieci. - dodałam zirytowana.
- Ojcem twoich dzieci. - powtórzył. - Już planujesz z nim rodzinę?
- Boże. Na razie nie planuje z nim rodziny. Jednak w przyszłości chciałabym mieć dzieci, a skoro Organizacja zmusza mnie do ślubu z Adrienem to raczej oczywiste, że ojcem moich przyszłych dzieci będzie mój mąż. - powiedziałam.
Vincent skinął głową i zrobił sobie czarną kawę z ekspresu. Usiadł przy wyspie i obserwował każdy mój ruch. Chwyciłam w rękę kubek z herbatą oraz swoją komórkę i poszłam do pokoju.
Popijając ciepły napój nakładałam na twarz lekki makijaż; przebrałam dresy na bardziej wyjściowe ciuchy, umyłam zęby, chwyciłam torbę i wyszłam na uczelnie, a po drodze nałożyłam na usta pomadkę nawilżającą.
Gdy przekroczyłam próg budynku nie minęła chwila, a ciekawscy studenci wlepiali we mnie oczy i szeptali między sobą. Nie przejęłam się tym, bo na całej uczelni krążyły o mnie różne plotki, a poza tym już za czasów liceum przyzwyczaiłam się to takich spojrzeń. Szłam przed siebie pewnym krokiem i z uniesioną brodą.
- Hailie! - usłyszałam krzyk Elle.
Odwróciłam się w jej stronę. Czarne, długie włosy opadały dziewczynie na białą bluzkę, która podkreślała jej opaloną skórę. Granatowa spódnica sięgała jej za kalano, a na stopach miała białe sandałki. Jej brązowe oczy wpatrywały się we mnie z emocją przypominającą litość.
- Coś się stało? - zapytałam podchodząc do Ell.
- Nie słyszałaś? - odpowiedziała pytaniem. Zaprzeczyłam ruchem głowy. - Ktoś puścił plotkę, że ten facet, który odebrał cię wczoraj z uczelni to twój mąż.
Powiedziała poważnie. Spojrzałam na grupkę jakiś osób, a oni pokiwali głowami jaki wiedzieli, że chciałam spytać czy to prawda. Zaśmiałam się głośno wprawiając w dezorientację zarówno Elle jak i innych dookoła.
- Co jest w tym śmiesznego? - zapytała zmieszana brunetka.
- To, że to nie jest do końca tylko plotka. - powiedziałam. - Mówi się, że w każdej plotce jest ziarenko prawdy. I w tym przypadku ziarenko jest bardzo duże.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam na pięcie. Zaczęłam powoli odchodzić myśląc o tym, że musze zadzwonić do Adriena i zapytać się co on nagadał tym chłopakom wczoraj.
- Czekaj! O co ci chodzi!? - zawołała za mną przyjaciółka.
Odwróciłam się i zaczęłam do niej podchodzić.
- O to, że Adrien będzie moim mężem. - powiedziałam.
Szok jaki wymalował się na twarzy wszystkich osób słyszących naszą rozmowę sprawiał, że miałam ochotę się zaśmiać.
- Skąd masz tą pewność? - zapytała po chwili.
Chwyciłam przyjaciółkę za rękę i zabrałam w bardziej ustronne miejsce.
- Pewne osoby uważają, że połączenie dwóch tak mocno wpływowych rodzin da większą władzę pewnemu stowarzyszeniu. Początkowo te rodziny miały połączyć się przez mojego najstarszego brata i siostrę Adriena, jednak mój brat zerwał zaręczyny. - mówiłam spokojnie i cicho
- Co to za stowarzyszenie? - zadała pytanie.
- Nie mogę ci tego powiedzieć. - odparłam. - Ale mogę powiedzieć, że to stowarzyszenie ma członków na całym świecie. Kilkadziesiąt lat temu z każdego kraju wybrali pięć najbogatszych rodzin i zrekrutowali je. W Ameryce jest trochę inaczej. Z każdego stanu wybrali pięć rodzin. Moja rodzina jest najbardziej wpływowa na świecie, a rodzina Santan jest druga. Dlatego rada tego stowarzyszenia zażądała połączyć nasze rodziny. I dlatego mam pewność, że Adrien będzie moim mężem. Takie zasady narzuciła rada, a za złamanie jakiejś zasady jest sroga kara. - zrobiłam krótką pauzę. - Nie możesz o tym nikomu powiedzieć. - skończyłam swój monolog
- Dobrze nie powiem. - odparła. - Boże ale ty masz ciężkie życie. - dodała po chwili.
- Taa, przyzwyczaiłam się. - odpowiedziałam i poszłam na zajęcie z mikrobiologii.
CZYTASZ
Fräulein Santan [wstrzymane]
Teen FictionPrzygody w tej książce są w pełni wymyślone przeze mnie lub przez czytelników który podsuwają mi pomysły na kolejne rozdziały. Przeważnie wydarzenia zawarte w tym opowiadaniu nie pojawiają się w książkach serii Rodzina Monet. Zapraszam do czytania...