Rozdział VI

154 9 2
                                    


                                   Samantha:

Leżałam tak przez sekundę do póki nie dotarło do mnie, że każdy jest zwrócony w moją stronę. Ocknęłam się z całego amoku i usiadłam szybko poprawiając włosy jakie nachodziły mi na twarz. Czułam się upokorzona a przede wszystkim zła. W mojej głowie mimo, że sekundę temu kłębiło się tysiąc myśli teraz była pustka. Widziałam kątem oka jak ktoś przy mnie kuca i podaje mi rękę. Dłoń była zgrabna. Spojrzałam wyżej aby po chwili dostrzec delikatną twarz dziewczyny, która chwilę temu podduszała swojego rywala.
Podałam jej rękę a ta pomogła mi wstać na równe nogi.

- widziałam wiele razy jak z kimś urządza sparing ale żadnej kobiecie tak nie dokopał. - mruknęła cicho po czym delikatnie się uśmiechnęła. - chyba cię nie lubi.

Ostatnie zdanie było zbędne, dobrze o tym wiedziałam. Otrzepałam się po czym zaczęłam delikatnie rozmasowywać nadgarstki. Czułam jak ogromna fala wstydu zalewa całe moje ciało. Nie zostałam nigdy tak poniżona. Czułam się psychicznie gorzej niż wtedy gdy dostałam w twarz z pięści od nieżyjącego już żółtookiego psychopaty.

- nie powinnam była tu wchodzić. - odpowiedziałam jej po czym spojrzałam na idącego w moją stronę Soupa.
Stanął obok mnie po czym poklepał mnie po ramieniu.

- mówiłem, że ktoś zapewni tu wrażenia lub wpierdol. Padło na Ghosta. - zaśmiał się cicho po czym po chwili jego mina zrzedła gdy zobaczył ostre spojrzenie kobiety która zbierała mnie z ziemi.

- nie sądzisz, że to było zbyt wiele ? Ona jest pracownikiem biurowym a nie jednym z żołnierzy. 

Soap wziął głęboki oddech po czym wzniósł ręce w górę.

- trochę racji w tym masz - odpowiedział jej po czym machnął ręką na pożegnanie i zaczął iść w stronę mojego oprawcy.

- jestem Anna, miło mi cię poznać. - powiedziała po czym wyciągnęła do mnie dłoń.

- Samantha - podałam jej rękę po czym zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.

- a ty gdzie ? - mruknęła stojąc w miejscu. - dasz mu tą satysfakcję ?

Zbiła mnie z tropu. Jak silna psychicznie musiała być aby obrać taki tok rozumowania w tej sytuacji.

- co masz na myśli ? - odwróciłam się zdziwiona. Stała wyprostowana i poprawiała czarne włosy w koka.

- nikt mu się nie postawił od paru lat, byłaś pierwsza i chcesz tak teraz odpuścić ? Dać mu wygrać tą rundę ? Przecież on właśnie tego chce.

Nie wiem czemu dalej stałam w miejscu a jeszcze gorsze było to, że rozważałam to co do mnie mówi. Odkąd zaczęła się cała ta farsa moje nastawienie i czyny nie są do mnie ani trochę podobne. Zaczynam pluć jadem gdy ktoś pluje na mnie i już nie udaje, że to deszcz. Coś we mnie tamtego dnia pękło i sączy się z tego niesamowicie toksyczna substancja jaką jest chęć bycia kimś lepszym a może i gorszym, zależy jak na to spojrzeć. Biłam się z myślami stojąc wokół walczących ze sobą par.

- masz rację - wypaliłam nawet nie kontrolując kiedy to z siebie wyrzuciłam.

Uśmiechnęła się gdy tylko zobaczyła, że wracam w jej stronę. Znowu czułam na sobie jego spojrzenie ale nie byłam na tyle odważna aby spojrzeć mu po tej sytuacji w oczy. Chciałam zacząć cichą wojnę. Sięgnęłam ręką do włosów po czym rozpuściłam je aby związać je na nowo. Wcześniejsze obalenie spowodowało, że na głowie miałam siano. Związałam włosy w kitkę po czym przetarłam twarz dłonią jakbym zmazywała dotychczasowe upokorzenie po raz kolejny.

GHOST OF NIGHTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz