Rozdział XX

192 12 1
                                    

Minęły trzy dni odkąd zostałam wepchnięta siłą do podziemnego więzienia. Tak przynajmniej zakładałam, czas tutaj leciał inaczej. Nie miałam przyjemności widzieć światła dziennego, moim punktem kontrolnym były momenty gdy przynoszono mi jedzenie przez jednego ze strażników. Potrawy przynoszone mi na brudnej tacce nie należały do najsmaczniejszych lecz to chyba był najmniejszy problem. Zżerało mnie wewnętrznie to w jakiej sytuacji się znajdowałam. Czułam żal do samej siebie ale i do całego otoczenia. Niemoc jaka mnie dosięgnęła i brak perspektyw nawet na ucieczkę z tego miejsca, powodowało u mnie zatracenie się w smutku i braku sił. W pewnym momencie nawet przestałam słyszeć krzyki i szepty osób siedzących w celach obok. Moja świadomość zamknęła się na ciasną przestrzec w jakiej się znajdowałam i na mnie samą.

Przez ogrom myśli i emocji towarzyszących mi w pierwszych dwóch dniach, zostałam wypompowana z siły i energii. Moje wymysły oraz próby dojścia do ładu spełzły na niczym.
Siedziałam w rogu pomieszczenia z zamkniętymi oczami i szukałam wewnętrznej siły na to aby nie zwariować. Z rytmu wybiło mnie stukanie o kraty. Poznałam ten dźwięk i częstotliwość, zawsze jeden ze strażników robił tak zanim podał mi posiłek.

— masz gościa, księżniczko. — zadrwił kolejny raz i słysząc jak się odsuwa od krat, dopiero otworzyłam oczy.

Z wyciągniętymi zza krat rękoma i zmartwiona miną stała Ann. Widziałam, że nie była w stanie wydać z siebie ani słowa. Jej oczy się zeszkliły. Uklękła przy kratach a ja mimowolnie ruszyłam w jej stronę. Usiadłam przed nią po czym uśmiechnęłam się lekko. Cieszyłam się, w końcu miałam do tego powód. Na moje serce wdarło się trochę nadzieji, że może nie oszaleję tak szybko. Widziałam jak próbowała złapać mnie za rękę.

— nie dotykaj mnie Ann, brudna jestem jak nie wiem co. — zaśmiałam się cicho i spojrzałam na nią jak na wybawiciela.

— co to wszystko ma znaczyć, wyglądasz jak śmierć. Co to jest za miejsce do jasnej cholery? Nie rozumiem... nic nie rozumiem. — zapętliła się ze stresu po czym zaczęła przyglądać się celi za moimi plecami. — nikt nawet nie wie, że tu jesteś. Przypadkiem usłyszałam jak jeden ze strażników mówił do drugiego, że idzie nakarmić blondynkę. Połączyłam kropi, że cię nie widziałam od paru dni. Ale to co tu widzę to jakaś masakra, kto ci to kurwa zrobił !?

       Nie musiałam nawet odpowiadać na jej pytanie, odpowiedź była wręcz wyrytą na mojej twarzy. Dosadna i zobowiązująca na tyle aby nie musieć używać słów. Poczułam jak moje ciało i emocje odpuszczają. Łzy spłynęły wolno po moich policzkach a ja uśmiechnęłam się tylko niemrawo.

— czy ktokolwiek jest w stanie mnie stąd wyciągnąć ? — odparłam cicho i czekałam na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony. Nasza rozmowa była przerywana regularnie przez krzyki oraz piski niezrównoważonych więźniów obok.

— ktoś wpływowy musi porozmawiać z Tress. Ona z tobą gra, tylko aby cię osłabić psychicznie i wyciągnie cię za parę dni. — mówiła cicho w dalszym ciągu monitorując sytuację za mną.

— Michael, Dante ? Czy z nimi wszystko w porządku ? — w mojej głowie wypalało mi dziurę pytanie o Ghosta ale wiedziałam, że nic to nie zmieni.

       Widocznie zaakceptował mój los i nie zamierzał go zmienić. Nie miałam nawet prawa tego od niego wymagać. Nie było do tego podstaw. Byliśmy dla siebie nawzajem nikim. Z tym problem, że on był dla mnie chyba kimś więcej niż obcym mężczyzną. Powodował u mnie natłok myśli i za każdym razem miałam do siebie żal, że dopuściłam do tej relacji w jakikolwiek sposób. Nie powinno mieć to racji bytu.
Czułam się stłamszona i wykorzystana ale była to tylko i wyłącznie moja wina.

— chłopaki są zdrowi jak ryby. Nie powinnaś się teraz nimi przejmować nawet. Każdy trenuje i czeka aż Ghost wróci z misji.

       Ukłucie w sercu było na tyle mocne, że sama się zdziwiłam z tego jakie emocje u mnie wywoływał. Nie widzieć czemu poczułam się lepiej. Było to samolubne a zarazem zbawienne.

— kiedy wyjechał ? On nie wie, że tu jestem ? — pomimo niedożywienia i braku snu, energia zawładnęła moim ciałem.

— z rana jak tylko wróciliście do bazy. Nam powiedziano, że przenoszą cię do innego zamkniętego sektora bazy. Dlatego nikt nie podejrzewał, że możesz znajdować się tutaj. — mruknęła a rozmowę przerwał jeden ze strażników.

       Widziałam jak daje znać Ann aby opuściła to miejsce bo zapewne czas się skończył. Spojrzałam na nią a ona obdarzyła mnie tylko słabym wymuszonym uśmiechem. Ruszyła do wyjścia a ja znowu usiadłam na ziemi w kącie aby zaczekać aż będę Głodna do tego stopnia by przełknąć jedzenie z tacki. Zanim opuściła podziemie słyszałam tylko w oddali jak obiecuję mi, że po mnie wróci. Nie zasługiwałam na nią. Była chodzącym wcieleniem miłości do bliźniego. Dawała poczucie zaopiekowania się i spokoju. Musiałam to przyznać przed samą sobą ale było mi o wiele lepiej ze świadomością, że tu dla mnie przyszła. Moje emocje się zmieniły.

       Czułam nadzieję na to, że mogę się stąd wydostać a kluczową informacją była dla mnie misja Ghosta. Zapewne Tress wysłała go na wcześniej wspominaną misję karną.                     Nie próżnowała. Nie zdążył nawet odbyć treningu zaplanowanego na rano. Skoro zmieniła zdanie i harmonogram, musiało być to spowodowane czymś co miało wyższy priorytet. Możliwe też, że miało to związek z misją w Rosji. Która należała do jednej z najgorszych. Przedostanie się na teren wroga i zdobycie informacji to prawie jak gwóźdź do trumny. Czułam jak zaczynam się martwić ? Chyba tak można było określić moje rozmyślanie nad całą farsą jaką nas dosięgnęła. Skoro on był na misji  to i ja nie mogę się poddać i tak po prostu załamać. Dał mi siłę nawet o tym nie wiedząc. Na tyle aby przetrwać kolejne dni tego ohydnego mordoru i poczucia odosobnienia.

GHOST OF NIGHTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz