Zobaczyłem Shane który przez te 4 minuty zdążył zjeść już połowę tortu który wyglądał tak.
- Ty debilu jak mogłeś zjeść tort Hailie?
- A to był tort Hailie? - w odpowiedzi pokiwalem głową. - nie wiedziałem.
Wtedy do kuchni weszła reszta rodzeństwa i najstarszy zapytał
- Co tu się dzieje?
- Ten idiotą zjadł tort Hailie.
- Nie przejmuj się malutką Shane jest po prostu głupi - dopiero wtedy zauważyłem że Hailie płacze.
- Właśnie dlatego ja jako ten mądrzejszy - zrobiłem celową przerwę i podeszłam do lodówki z której wyjąłem drugiego torta - zrobiłem dwa tak na wszelki wypadek.
- No Tony nie sądziłem że to powiem ale faktycznie nie jesteś taki głupi jak myślałem.
Z jednej strony fajnie że Will tak powiedział a z drugiej już nie bo przyznał że myślał iż jestem głupi. No ale wracając wbiłem świeczki do torta a Dylan je zapalił. Zaśpiewaliśmy siostrze sto lat i Vince pokroił moje dzieło.
- Nie wiedziałam że umiesz piec.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz mała Hailie. Podoba ci się?
- Pewnie jest pyszny i śliczny.
Faktycznie dobrze mi wyszedł ale poprzedni też. Potem wszyscy poszliśmy do salonu i oglądaliśmy krainę lodu. Jak leciało mam tę moc to razem z bliźniakiem się wydzieralismy. Po skończonym filmie jakoś udało nam się przekonać Vincenta żeby zagrał z nami w Twistera i tak minęły nam kolejne 2 godziny.
- Dobra teraz wszyscy do pokoi się naszykować i spotykamy się o 18 na dole. - Jak powiedział dziadziuś tak zrobiliśmy tyle że ja do 17:40 czytałem jakiś kryminał. Ogarnąłem że trzeba się zbierać dopiero jak Will napisał na naszej grupie że mamy być gotowi idealnie za 20 minut. Na szybko ubrałem to:
I popsikałem się moimi perfumami z Diora. O dziwo zdążyłem zejść na dół 2 minuty przed czasem. Shane był ubrany tak samo jak ja a dwóch najstarszych miało białą koszulę i czarną resztę. Hailie ubrała się tak:
Podzieliliśmy się tak że ja jechałem motorem, Vince, Hailie i Will autem tego pierwszego a Dylan z Shanem jechali Lamborghini mojego klona. Dojechałem na miejsce pierwszy i zdążyłem jeszcze wypalić 2 papierosy zanim moje rodzeństwo się tu dowloklo. Ja nie wiem ile można jechać skoro mi ta droga zajęła niecałe 5 minut.Weszliśmy do restauracji i skierowaliśmy się do sześcioosobowego stolika. Od razu podeszła do nas kelnerka i przyjęła nasze zamówienia. W oczekiwaniu na jedzenie rozmawialiśmy na różne tematy. Oczywiście wszystkie były bardzo ważne. Vincent chyba będzie miał nas dość po tym wyjściu.
- Ej Shane jak się nazywa człowiek nóż? - zapytałem.
- Nie wiem jak?
- Janusz.
Wszyscy wybuchlismy śmiechem oprócz Vinca on jak zawsze miał kamienną twarz.
- Dziadku teraz twoja kolej.
- No dawaj - wow nie wierzę nasz Vincent chce dobrowolnie z nami żartować? Nie poznaje go - ale jak zgadnę ty pojedziesz następnym razem z Hailie po podpaski.
- Co się mówi do palmy?
- Zapalmy. To co Dylanek szczęśliwy?
- Jeszcze jeden raz?
- No dobrze.
- Jak się nazywa mąż który zabił żonę?
- Żonkil. Kolejnej szansy nie ma więc lepiej się szykuj.
- Vince no proszę wymyśl coś innego.
- Nie ma opcji.
Teraz to już wszyscy się śmialiśmy z miny Dylana. Nasz atak śmiechu zakończyło przyniesienie naszych zamówień. Wtedy każdy skupił się na jedzeniu. Wszyscy już skończyliśmy i czekaliśmy na Hailie która poszła do łazienki. Długo nie wracała więc poszłem sprawdzić co ja zatrzymało ale...
Wiem że ten rozdział jest nudny ale nie miałam pomysłu i czasu więc napisałam coś żeby było. Jak macie jakieś pomysły to piszcie. Jak myślicie co powstrzymało Toniego?
Krytyka
Pomysły
Błędy
Ocena.
CZYTASZ
Nieszczęśliwa historia// Tony Monet
FanfictionPowtarzano mu że nic nie trwa wiecznie i nie wszystko można naprawić za pomocą pieniędzy. Do tej pory życie zraniło go już wiele razy ale zawsze wychodził na prostą. Bo miał ją. Dziewczynę która była miłością jego życia. Wystarczył jeden jej pocałun...