Rozdział 4

253 9 5
                                    

Ale poczułem jak ktoś od tyłu przykłada mi chusteczkę do twarzy. Musiała być nasączona środkiem nasennym bo po chwili odpłynąłem.

Pov Vincent

Tony poszedł sprawdzić co z Hailie ale nie wracał już od 10 minut. Wraz z resztą rodzeństwa poszliśmy zobaczyć co ich zatrzymało.

- Na pewno Hailie zatrzasnęła się w kabinie a Tony wytwarzając drzwi wpadł głową do kibla i utknął- parsknalem na słowa Dylana ale znając moje rodzeństwo to było prawdopodobne.

Po wejściu do łazienki zobaczyliśmy zbitą szybę w oknie i chusteczkę. Od razu domyśliłem się że była nasączona środkiem usypiającym a co za tym idzie nasze rodzeństwo zostało porwane.

Udałem się do właściciela restauracji w celu uzyskania nagrań z kamer a wyszłem od niego z chęcią zamordowania go. Długo już nie byłem tak wściekły jak teraz.

- I co wiesz już kto ich porwał.

- Wyobraź sobie że nie - Dylan patrzył na mnie jakbym był idiotą.

- Jak to?

- Cytuję mamy kamery tylko w środku budynku i na wejściu. W łazience ich oczywiście nie ma a tamtego okna nie łapią. Ten debil jeszcze powiedział że mam zapłacić za szkody.

- Co zrobiłeś?

- A jak myślisz?

- Zakładam że wykorzystałeś swoje mięśnie.

- Dokładnie.

Miałem zawiadomić organizację ale wyświetliło mi się powiadomienie z niezapisanego numeru. Zastanowiłem się i odebrałem a następnie dałem na głośnomówiący żeby Will z którym jechałem w aucie też słyszał.( Shane jedzie sam a Dylan motorem Toniego)

- Slucham - powiedziałem moim lodowatym głosem no bo przecież nie wiedziałem z kim rozmawiam.

- V.. Vincent... - szczęście po usłyszeniu głosu mojego najmłodszego brata było nie do opisania.

- Tony to ty? - nic nie poradzę na to że musiałem się upewnić. Will spojrzał na mnie w jego oczach malowało się zmartwienie i ulga.

- T..t..tak... pomóż nam.. - po jego głosie poznałem że jest przerażony.

- Spokojnie gdzie jesteście?

- W... piwnicy... nie wiem gdzie dokładnie... - mogłem się spodziewać tej odpowiedzi.

- Dobrze włącz lokalizację to was znajdziemy.

- Pospiesz się....z Hailie.. coś jest nie tak..

- Przyjedziemy do was najszybciej jak możemy. Nie rozłączaj się..

W odpowiedzi usłyszałem jak ktoś rzuca telefonem o podłogę i dźwięk oznajmiający zakończenie połączenia.

- Co teraz?

- Jedziemy po nich. Tony zdążył włączyć lokalizację. Powiadom resztę.

Will zrobił to co mu powiedziałem. A ja ustawiłem nawigację. Mieliśmy pół godziny drogi. 30 minut w których z naszym rodzeństwem mogło się stać dosłownie wszystko.

Pov Tony
Obudzilem się w jakiejś piwnicy przywiązany do kaloryfera. Na środku stało krzesło a na nim bezwładne ciało mojej siostry. Błagam niech ona żyje. Na moje nieme pytanie odpowiedział mój porywacz który akurat wszedł do środka.

- Widzę że się obudziłeś Monet. Twoja siostra póki co jest cała i jeśli będziesz z nami współpracować to nic jej się nie stanie.

- Czego wy kurwa od nas chcecie?

- Grzeczniej - powiedział i dał mi z liścia - odpowiadasz tylko na moje pytania. Nie odzywasz się bez pozwolenia i robisz co ci każe bez sprzeciwu to może twój i twojej siostrzyczki pobyt tu będzie w miarę przyzwoity. Rozumiesz.

- Tak.

- Teraz zadzwonisz do swojego najstarszego brata i powiesz mu gdzie jesteś. Masz być na tyle przekonujący żeby tu przyjechał. Spróbuj tylko wywinąć jakiś numer a twoja siostra za to zapłaci. Jasne?

- Tak.

- Świetnie - podał mi telefon z wybranym numerem do Vincenta. Słuchając kolejnych sygnałów w głowie powtarzałem modlitwę. Przecież jak on nie odbierze to ten typ może nas nawet zabić. Chociaż w sumie mnie to może. Przynajmniej znów byłbym razem z moją księżniczką.

- Słucham - pierwszy raz tak bardzo się ucieszyłem słysząc jego lodowaty głos.

- V.. Vincent...

- Tony to ty?

- T..t..tak... pomóż nam..

- Spokojnie gdzie jesteście?

- W... piwnicy... nie wiem gdzie dokładnie...

- Dobrze włącz lokalizację to was znajdziemy.

- Pospiesz się....z Hailie.. coś jest nie tak..

- Przyjedziemy do was najszybciej jak możemy. Nie rozłączaj się..

Nie zdążyłem nic odpowiedzieć po podszedł do mnie ten facet i rzucił telefonem o podłogę. Następnie podszedł do niego i się rozłączył.

- I co?

- Udało się przyjedzie.

- Dobrze.

- Czemu tak ci zależy żeby tu przyjechał?

- Bo chcę go zabić to takie trudne do zrozumienia?! I miałeś się nie odzywać nie pytany!!

Przymierzył się do uderzenia ale powstrzymał go od tego cichy głos. Dopiero po chwili zrozumiałem że to moja siostra. Ona żyła.

- Zostaw go.

- A co chcesz ty dostać!! - Hailie nie odpowiedziała tylko spuściła głowę - mam lepszy pomysł.

Wyszedł na chwilę z pomieszczenia i wrócił trzymając w ręku....

Przepraszam że tak długo nic nie było ale nie miałam czasu ani pomysłu. Postaram się wstawiać rozdziały jak najczęściej ale nie wiem jak to wyjdzie.
Co się stanie dalej? Czy Vincent zdąży uratować Hailie i Toniego?

Pomysły

Błędy

Ocena

Krytyka

Nieszczęśliwa historia// Tony Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz