Rozdział 5

245 11 2
                                    

Wyszedł na chwilę z pomieszczenia i wrócił trzymając w ręku.... nóż. Zamarłem na chwilę.

- No to się zabawimy Moneciątka.

- Co ty chcesz kurwa zrobić!!

- Nie drzyj się - podszedł do mnie i dał mi z liścia a potem jeszcze kopał mnie po brzuchu i klatce piersiowej dopóki nie splunalem krwią.

- Kogo by tu wybrać? - udawał że się zastanawia a potem podszedł do Hailie.

- Zostaw ją pojebie!!!

- Zamknij się. My tu się z perełką zabawimy.

Zaczął ją rozbierać, Hailie płakała a ja próbowałem jakoś się oswobodzić żeby jej pomóc. Udało się. Zdarłem do krwi całe nadgarstki ale to nie było ważne. Liczyło się dla mnie tylko to żeby pomóc siostrze.

Ten psychopata akurat sam się rozbierał więc po cichu się do niego zakradłem i jak byłem już blisko... To Hailie mnie wydała bo się uśmiechnęła. Ten facet się obrócił i wbił mi nóż w brzuch ja nie pozostałem mu dłużny i walnąłem go z całej siły kaloryferem który jakoś nie wiem jak udało mi się oderwać od ściany. Typ leżał nieprzytomny koło mojej nogi a wokół jego głowy zaczęła zbierać się kałuża krwi.

Hailie miała jakiś atak paniki a ja nie wiedziałem co zrobić. Przeciąłem liny które ja krępowały nożem który wcześniej miałem wbity w brzuch. Rana jak na zawołanie zaczęła intensywnie krwawić. Usiadłem na ziemi i przytuliłem do siebie Hailie. Nie wiem ile tak siedzieliśmy ale nie miałem na nic siły. Przed oczami pojawiły mi się mroczki i wtedy usłyszałem że ktoś wyważa drzwi i do nas podbiega.

- Boże malutka chodź do mnie - no tak Will zajmuje się zawsze tylko Hailie.

Cała uwaga mojego rodzeństwa była skupiona tylko i wyłącznie na siostrze. Nikt nawet by nie zauważył gdybym stracił przytomność. Zacząłem się zastanawiać czy oni w ogóle zorientowali się że ja też tu jestem. Oczy same mi się już zamykały. Postanowiłem nie walczyć dłużej z opadającymi powiekami. Pozwoliłem im się zamknąć i po chwili odpłynąłem.

Pov Shane

Wracaliśmy z Hailie do domu. Byliśmy już w połowie drogi gdy nagle powiedziała

- Gdzie Tony? - głos jej się jeszcze trochę łamał od płaczu ale teraz pobrzmiewalo w nim również strach i zmartwienie.

- Przecież jest...- urwałem gdy uświadomiłem sobie że go nie ma - kurwa.

- Nie wzięliście też jego? - patrzyła na nas z wyraźnym zdziwieniem.

- Vince zawracaj.

Najstarszy brat jechał z 300 na godzinę ale dla mnie to wciąż było za wolno. Domyślałem się że coś musiało być nie tak skoro mój bliźniak sam nie wszedł do auta albo do nas nie krzyknął. Znów wchodziliśmy do budynku starej fabryki w której było przetrzymywane nasze rodzeństwo. Bałem się widoku jaki zastanę po wejściu do piwnicy. Moje obawy się sprawdziły.

Na podłodze nadal leżało ciało tego faceta a obok niego bezwładne ciało mojego bliźniaka. Pierwszy podszedł do niego Vincent i po krótkich oględzinach zaczął uciskać ranę na brzuchu Toniego. Will dzwonił gdzieś pewnie po karetkę a Dylan podszedł do mnie i przytulił.

- Wszystko będzie dobrze.

- A jak nie.

- Będzie w końcu Tony to Monet da radę. Musi dać.

- Dylan jak mogliśmy o nim zapomnieć przecież on mógł się wykrwawić.

- Wiem też tego nie rozumiem. Skupiliśmy się za bardzo na Hailie. Nie powinniśmy tego robić.

- A co jak nie zdążę go przeprosić?

- Zdążysz. Możesz mu nawet przynieść bukiet kwiatów na przeprosiny.

W czasie mojej rozmowy z Dylanem przyjechała karetka która zabrała mojego klona do szpitala. Razem z nim pojechał Will. My pojechaliśmy do domu po rzeczy dla Toniego i Willa który miał z nim dzisiaj zostać w szpitalu i zjeść obiad. Nie mogłem oderwać myśli od mojego bliźniaka. W głowie miałem scenariusz co by się stało gdyby Hailie o nim sobie nie przypomniała. On mógł się wykrwawić i to byłaby nasza wina. O 18 pojechaliśmy do szpitala gdzie czekała nas nie miła niespodzianka.




Rozdział taki średni ale jest. Nie wiem kiedy będzie następny ale postaram się jak najszybciej. Szykuję dla was niespodziankę.

Krytyka

Ocena

Błędy

Pomysły

Nieszczęśliwa historia// Tony Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz