Rozdział 22

423 17 9
                                    


Zamrugałam, bo nie byłam gotowa na tak wielki krok w naszej ,,relacji".
Adrien gwałtownie się do mnie przysuną, oparł jedną rękę o zagłówek fotela, na którym obecnie siedziałam drugą, tą z sygnetem złapał mnie lekko za podbródek.
Byłam tak zdziwiona i roztargniona, że czułam, jak by wszystko działo się jak w nader przyspieszonym tempie... Jego diabelskie, ciepłe usta znalazły się po prawej stronie mej spragnionej jakichkolwiek pieszczot szyi. Ucałował ją z czcią, odsuną się, lecz potem znów się przybliżył i szepną:

-Nie będziesz się już z nim spotykać- moja naga skóra została zaatakowana przez ten szatański oddech-Ujmując Hailie Monet, w relacji jest zasada oddania.

Trochę się oddalił i posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. No po prostu jak moi bracia.. Nie rób tego, zrób tamto. Jak on może się tak panoszyć, jak by się kurde nic nie stało?
Nie jestem jego własnością do jasnej cholery!
Spotkaliśmy się kilka razy, robił niepotrzebną nadzieję, karygodnie zachował się, na tym pożal się boże pogrzebie..
A teraz.. Słodki Jezu... co on sobie myśli, że jak raz mi zionie oddechem i powie, że mam być mu oddana.. To co? Mam go przyjąć z otwartymi ramionami?
O NIE, NIE I JESZCZE RAZ NIE!!

Nie wytrzymałam i teraz ja przekroczyłam jego przestrzeń ,,osobistą".
Zamierzałam się lekko zabawić. I odrobinkę się poznęcać nad jego samokontrolą.
Złapałam go za podbródek tak samo, jak chwilę temu, miał czelność mnie tknąć.
Liznęłam jego policzek i lekko otarłam ustami o kącik jego warg.
Następnie przysunęłam je do jego karku i słodko się wyszczerzyłam.

-Będę się spotykać, z kim chcę – tu znowu go lekko ucałowałam- Alex stosuje się do zasad oddania. -tu znów przerwałam i dodałam ciszej-nie jestem jedną z twoich zabawek, Adrienie... -przejechałam paznokciem po jego szorstkiej szczęce.

Na początku chyba lekko zaniemówił .. Wiedział, że jestem pyskata i tak dalej, ale że zadziorna?
Spojrzał na mnie zachłannie, ale jak potraktowałam go językiem oczy poczerniały mu tak mocno że można był by je porównać do nocnego nieba. Boże co ja wygaduję do koloru trumny jego ojca.
Na moje wysyczane, idealnie dobrane słówka zacisną szczękę i warkną gardłowo.
Kolejny akt zazdrości..

Już chciałam się odsunąć i zerknąć tryumfalnie na me dzieło, lecz znów nie spodziewałam się, że sprawy potoczą się w tym kierunku.

Santan złapał mnie mocno w talii. Drapieżnie mnie pociągną na swoje kolana. Pochwycił mnie w biodrach i szepną w moje włosy:

-Hailie Monet, niepotrzebnie kusisz swój los..

Ujął moją zgrabną dłoń i ucałował ją bardzo egoistycznie i pożądliwie.

Wyrwałam ją i pacnęłam mocno w odziane białą koszulą ramię.

Był w rozsypce. Nie potrafił zapanować nad pożądaniem (i tak w mojej obecności trudno nad nim panował). Spojrzałam na niego z pode łba by ocenić w co się wpakował. Przeskanowałam dokładnie każdy skrawek eleganckiego ciała. Stwierdziłam, iż wszystko jest nienaganne prócz tych cholernie brązowych zmęczonych oczu. Nie wątpliwie ujrzałam w nich żal i ...skruchę?
Już się nie miotałam... chętnie przyjmę przeprosiny.. No szanujmy się.

Drgnęłam. No kto by się spodziewał. Adrien Santan zamierzał prosić mnie o przebaczenie.

-Wybacz mi, droga Hailie Monet.- wychrypiał w moje rano kręcone włosy. Z fal zostały same kołtunki – Daj mi spróbować jeszcze raz ...

Hailie Monet i Adrian Santan (Diamond)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz