Rozdział 25

394 16 25
                                    


Siedząc na drogiej skórzanej kanapie w głównym miejscu spotkań Monetów, czyli w salonie składałam wewnętrzny raport, którego tematem był podwójny opierdol od Vincenta.

Przymknęłam oczy i westchnęłam.

Nie dość, że mój „drogi" brat skompromitował mnie przed naszym ,,nadzwyczajnym" gościem to miał czelność powtórzyć to ponownie, lecz ze zdwojoną siłą zdenerwowania i podirytowania moim ,, dziecinnym zachowaniem". Ileż to razy słyszałam takowe teksty od moich braciszków, którzy przy każdej możliwej okazji próbowali udowodnić, że dalej jestem ich małą dziewczynką, której można wciskać wszelki kit...
No wypraszam sobie!

Przypominając jeszcze ten wzruszający cyrk w moim wykonaniu... byłam pewna, że Santan nie szczędzi pożądania w moje strony i że z pewnością w takowych wydaniach wyglądam nadwyraz kusząco... czego będą mogli dowiedzieć się także inni członkowie organizacji, na tym pożal się Boże ,,Wodnym party".

Tak... do tego momentu także nie wiedziałam, że takie coś w ogóle miało prawo zaistnieć i nie wyjść na światło dzienne mojej rzeczywistości.

Otóż water party w wydaniu tych mafijnych cymbałów miało przebiegać na zasadach...
Panowie w garniturach kobiety w idealnie dopasowanych do tej uroczystości strojach kąpielowych... spytacie się dlaczegoż to w tak skąpych odzieniach?
Zbieram kiecę i lecę z objaśnieniami.

Wielki basen w prywatnym pałacyku wszystko wyjaśnia.

Szczerze byłam lekko zniesmaczona takimi prostackimi zachowaniami „nieomylnej" organizacji.

Serio? To już se panienek w obcisłych strojach nie mogli załatwić?
Wystarczy zadzwonić do klubu i napomknąć
-Hej potrzebuję pięciu striptizerek dla urozmaicenia kontraktu biznesowego...

No jakby z jednej strony zabawa i wszystko fajnie, ale jak wyobrażałam sobie te opasłe gęby oblechów, odechciewało mi się żyć.

Nie zachęcające wcale... lecz jak to na mnie przystało, mogłam powkurwiać Santana, filtrując z synem Sancheza lub jakimkolwiek innym, tylko żeby nie był zgrzybiałym pacanem z pomarszczoną mordą.

Na pewno nie miałam wyjścia, by wymknąć się niepostrzeżenie z takowego spotkania, ponieważ a) wszyscy mnie znali b) honor c) bracia.
Właśnie braci, jak nie jeden to drugi pilnuje mnie wzrokiem. Jak to mówią, lepiej być nie mogło!

Wspominając jeszcze Santana, to mogłam stwierdzić tylko jedno... Diabeł z ludzką mordą jak nic.

***
Wyjeżdżając z posesji mej szlachetnej rodziny, poprawiałam ramiączka czarnego, skąpego bikini, którego skrawki wychodziły poza materiał także ciemnej sukienki.
Westchnęłam.
To po południe zapowiadało się na tyle interesująco, że chcąc zrobić wejście, ku rozpaczy moich braci skorzystałam z własnych zasobów mego niezawodnego Porsche.

Idealnie

Uśmiechnęłam się drwiąco, co następnie skomentowałam zbyt długim przebywaniem w obecności Adriena Santana...



M123456789 : Kochani na prawdę polecam docenić moje ranne wypociny ponieważ są na tyle wczesne by zaliczać się do pisanych o godzinie 4.05. Jestem padnięta, to na pewno, lecz akurat dzisiaj mam nad wyraz dużo zajęć które mogę skomentować jako nudne.

Pozdrawiam wszystkie Moneciary i Santaniary!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 16 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hailie Monet i Adrian Santan (Diamond)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz