Rozdział 23

470 18 5
                                    


Od zawsze byłam pewna, że nigdy nie zaznam szczęścia, nie będę miała łatwego życia, nie znajdę osoby, która wzajemnie się poświęci, by spędzić ze mną resztę cennego życia... szczególnie rozpaczałam nad tym, gdy ta wredna, odziana w czarny garniaczek glizda o brązowych jak stary chleb oczach porzuciła mnie na cholerną pastwę losu.
Tak wierzyłam w tego chorego pasożyta. Straciłam jakąkolwiek nadzieję na happy end... gdy mnie porwał.
Ten niespodziewany zwrot akcji wszystko zmienił. Dałam mu drugą szansę, wybaczyłam i zgodziłam się już drugi raz na, tę pożal się boże ,,relację"... relację???
Słodki Jezu, co jest ze mną nie tak... obiecałam Vincentowi, że się nie zbliżę do niego choćby na centymetr... a ja zawiodłam i nie o centymetr, lecz o metr się dopchnęłam i naruszyłam jego cielesność.
No świetnie.
Już zamierzałam napisać do Santana, że nic z tego, niech spierdala i da mi święty spokój, którego nie mogę zaznać odkąd, zaczęłam spotykać się z diabłem.
Gdy.. Przypomniałam sobie ten gorący oddech na mej nagiej szyi..., jego usta..., palce wykonujące dziki taniec na mojej talii.
Aż zamruczałam z rozkoszy od tych nadzwyczajnych wspomnień.

- Dziewczynka!
Nagle jakbym z powrotem przykleiła się do rzeczywistości.
Eh.. W naszym pięknym monetowskim ogródku zamierzałam zaznać relaksu.
Otworzyłam oczy.
Wielka twarz, wykrzywiona we wrednym uśmieszku zwisała nad mną.
Dylan, bo którz, że inny... eh..

W takich chwilach tęskniłam za Hiszpanią, Hiszpanami...
-Jezu, ogarnij się - skarciłam się prędko.

Tak tęskniłam za Hiszpanią, tym nadzwyczajnym klimatem i rozłąką z moimi braćmi.
Od kiedy było mi dane przeprowadzić się do Nowego Yorku... nie było mi pozwolone poszukać jakiegoś godnego mnie faceta, bo Adrien już od razu zdążył się przyczepić i wyskoczyć z propozycją partnerstwa.
Genialnie!
Do tego dochodzą Bracia Monet, którzy, gdy usłyszeli, że ich mała siostrzyczka zamierza wrócić do rodzinnego gniazdka, wszyscy się zjechali... nawet Shane i Tony, którzy znów penetrowali Azję.
Stąd pomysł Bali. (braciszkom się zachciało wspólnych wakacji)
Tłumaczyli to tym, że dawno nie miałam czasu poodkrywać tego pięknego świata, lecz ja widziałam, że to tylko wymówka. Oczywiście, że się stęsknili. Nie odstępowali mnie na krok. Z mojego przyjazdu
cieszyli się tak jak by dostali małego pieska na gwizdkę.

Przymknęłam oczy jeszcze raz.
Otworzyłam je ponownie i obdarzyłam go zniechęconym spojrzeniem.
-Czego znowu?

Spojrzał na mnie spode łba, dosłownie w taki sposób jak bym mu odmówiła przytulasa.

-No chodź tu. -to mówiąc, otworzył ramiona - Stęskniłem się za dziewczynką.

Przewróciłam oczyma. Oczywiście, że się stęsknił.
Wstałam, popatrzyłam na moje bose stopy i posłałam mu spojrzenie godne mordercy.
Mimo wszystko wtuliłam się w jego silne ramiona.
Westchnęłam.
Dawno mężczyzna tak mnie, nie trzymał.
I wtedy... Adrien Santan. On był wyjątkiem. JA PITOLE... naruszyłam jego nietykalność.
Hailie, teraz to się szykuj na posiedzonko u Vincusia.
Super.

Dylan jakby wyczuł, że się naprężyłam, bo lekko się ode mnie odsuną i dokładnie przeskanował mnie bacznym spojrzeniem. Wzrok zatrzymał na moich oczach. Lekko się zdziwił i podniósł jedną brew w niemym pytaniu.
Znowu westchnęłam.
Bracia monet zawsze musieli wszystko wiedzieć.

-To nic takiego..

-Jak to nic? Coś jest na rzeczy.

Przewróciłam oczyma.

-To naprawdę...

-Hailie, nie zaprzeczaj, kurwa masz mi powiedzieć.

-To, dlatego że.. -spojrzałam w prawo... podjazd, sportowe auta moich braci i... O BOŻE

Elegancki i olśniewający jak zawsze... wspólnik mojego starszego brata zmierzał do nieodwiedzanego przeze mnie wejścia do nory Vincenta.

-Halo! Kurwa, odezwij się - wielka łapa złapała mnie za podbródek.
Wzdrygnęłam się.
Zamrugałam dwa razy i zerknęłam w górę.

-A wszystko okej. -tu go lekko cmoknęłam w policzek - spokojnie, wszystko dobrze. -tu wyrwałam się z jego uścisku - kocham cię!

Już chciałam puścić się szybkim biegiem do przystosowanego dla mnie wejścia do rezydencji, lecz,
-Ej młoda! Gdzie ty się wybierasz ?!

Podrapałam się w głowę. Co mu tu wcisnąć?
-Szybciutko coś załatwię ... A potem, potem pogadamy.

*****

Cisza, spokój, ciemne ściany... nie, nie już nie spokój, lecz głośne dreptanie.
To na łeb na szyję leciałam do gabineciku Vincenta.
Co, jeśli ten sukinsyn piśnie coś i... Vincent się wszystkiego dowie, zostanę zamknięta w złotej klatce do końca życia.
Oczywiście miałam przestać obrażać Adriena, lecz w tej sytuacji było to wręcz niewykonalne... sam się drań prosił, naruszając taflę neutralności naszej relacji.

Drzwi!
No nareszcie.
Chciałam już tam wpaść i zrobić porządny raban.
Byłam gotowa wydłubać oczy zdrajcy.
Już sięgałam po marmurową klamkę, by wlecieć tam z impetem, gdy...

-Hailie Monet, Nie zalecałbym tak agresywnych środków...

Drwiący uśmiech..

Hailie Monet i Adrian Santan (Diamond)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz