No kurwa szlag.
Odwróciłam się gwałtownie, z siłą końskiego kopnięcia zarzucając włosy.
Siedział, kurwa siedział szczerze zainteresowany... jak zawsze idealny na tej kurde czarnej kanapie, która jeszcze bardziej podkreślała jego mrok.
Wyluzowany, elegancki z zasady wieczności w tym swoim skrojonym na miarę garniaku, śnieżnobiałą koszulą, która niebywale podkreślała sylwetkę i wyrzeźbione przez samego Boga mięśnie.
No cholera..
Z desperacji przełknęłam ślinę.
Natomiast ja jak to zwykle ja domowe dresy... o kurwa, spojrzałam w dół na idealnie dopasowane bikini z wielkim dekoltem i ogromnymi wycięciami na biodrach i talii...
Ciemna barwa tego pożal się boże stroju, tak samo dobrze wkomponowała się w uroki tej sytuacji.
No kurw... w sensie kurde... nie wiem jakim cudem cholera, ale ostatnio zdarzało mi się częściej korzystać ze szpetnego języka, który pospolicie nazwany został przeklinaniem, lecz ten akurat moment mógł usprawiedliwić moje przekleństwa, ponieważ, chcąc, nie chcą prawie naga, inaczej kusząco ubrana w skąpy strój kąpielowy stałam przed cholernym diabłem organizacji, Adrienem Santanem.
Aż przymknęłam oczy z dezaprobaty.
Gdy po westchnięciu udało mi się je znów otworzyć, ujrzałam wbijające się we mnie te... ciskające gromami pożądania oczy... No jeszcze tego brakowało.
Santan na chwile oderwał ode mnie wzrok i spojrzał na sufit... Trochę się obruszyłam, bo jak by tu nie patrzeć, byłam warta większej uwagi niż kurde pusta ściana. Podążyłam oczyma w kierunku, w którym tak uparcie wwiercał gały Adrien...
-O kurwa - znów mi się wymsknęło, gdy ujrzałam pieprzoną kamerę na tym ,,seksowniejszym ode mnie suficie". No tylko tego jeszcze do szczęścia brakowało.
Popatrzył na mnie z uniesioną brwią jakby rozbawiony moimi słowami.
Z przerażeniem spostrzegłam, że podparł się na rękach i lekko wstał jak wyćwiczony w swoim fachu kocur. Cicho, lecz pewnie stąpając, przesuną się do mnie o kilka kroków.
Stał przede mną w pełnej okazałości i dopiero teraz mogłam zakodować, że jest wyższy i kurwa jeszcze przystojniejszy niż na początku mi się wydawało.
Znowu przełknęłam ślinę, gdy spoczął wzrokiem wygłodniałego wilka na moich ustach, ręka mu drgnęła, jakby prowadziła wewnętrzną walkę, by przypadkiem mnie nie chwycić w talli.
Następnie bez żadnego kurwa ostrzeżenia nachylił się nade mną, na co zadrżałam.
Działał na mnie, a ja nie potrafiłam tego wyjaśnić ani zinterpretować...
Przymknęłam oczy i westchnęłam, gdy poczułam jego gorący oddech na szyi..
-Nie kuś Hailie Monet, bo następnym razem nie będzie dla ciebie ratunku - warkną i odsuną się na dobre dwa metry.
-Nie będzie następnego razu - uśmiechnęłam się wrednie.
-Droga Hailie mógłbym wiedzieć, co tu właściwie robisz?
Przewróciłam oczyma... Vincent.
Znów to zrobiłam... złamałam świętą zasadę Vincusia.
Uśmiechnęła się drwiąco...
CZYTASZ
Hailie Monet i Adrian Santan (Diamond)
Teen FictionKsiążka Hailie Monet i Adrian Santan to moja wymyślona wersja Rodziny Monet. Utwór będzie opowiadać o relacji obydwóch bohaterów. Akcja zaczyna się dziać po roździale : Minuta z utworu Diament.