Rozdział 1 - "Akademik"

11 1 0
                                    

Przeszłam ze swojego pokoju do pokoju mojej zmarłej siostry bliźniaczki. Selena zginęła w wieku jedenastu lat. A ja miałam tylko pieprzone jedenaście lat kiedy straciłam siostrę.

Otworzyłam drzwi tej od dawna nie zamieszkanej sypialni. Selena kochała muzykę. Na ścianach pokoju wisi dużo różnych plakatów z różnymi artystami.

Ściana obok drzwi jest zapełniona zdjęciami. Jedne są z Seleną i jej przyjaciółkami, a inne ze mną, nią i Xavierem.

Zamknęłam drzwi i weszłam do środka.

Zginęła w wypadku samochodowym. Ja też nie wyszłam z tego bez skazy, ale to nie ważne. Kierowca auta jechał z boku z taką prędkością, że nie było szans, aby jedenastolatka to przeżyła. Zmarła na miejscu.

Do tej pory się z tym nie pogodziłam i sądzę, iż moja matka wolałaby, żebym to ja siedziała na miejscu Seleny. Też wolałabym tam siedzieć.

Selena była osobą, która potrafiła mnie pocieszyć w nawet najgorszej sytuacji. Wymyślała różne żarty, zabawy.

Powiedzieć, że za nią tęsknię i mi jej brakuje, to tak jakby nie powiedzieć nic.

Ja bym kurwa oddała wszystko. Jebane wszystko, żeby ona była znowu z nami.

Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Starłam ją bo nie chciałam, żeby rozmazał mi się makijaż. Nie. Ja po prostu nie chciałam pokazać przed matką, że jestem słaba.

Rozejrzałam się po raz ostatni po pokoju. Oczy ponownie zaszły mi łzami.

Nie wiem czy kiedykolwiek tu wrócę. Nienawidzę Maine całym sercem. Augusta to miasto, które kojarzy mi się tylko i wyłącznie z moim cierpieniem, dlatego cieszę się, że stąd wyjeżdżam.

Jednak w tym mieście zostawiam moją siostrę. Gdyby nie zginęła stała by teraz obok mnie i razem byśmy stąd wyjeżdżały. Niestety tak nie jest i nigdy nie będzie.

Mimo, iż od tamtego wydarzenia minęło osiem lat, ja wciąż jak głupia wierzę, że to tylko zły koszmar.

Zeszłam na dół gdzie stały już moje walizki. Przejrzałam się w lustrze, które wisiało w korytarzu. Swoje czarne długie włosy upięłam w kucyka, żeby było mi wygodniej, na twarzy miałam lekki makijaż, a na sobie czarny dres.

- Mindy, jednak nie zawiozę was na lotnisko - odezwała się moja mama, wychodząc z kuchni.

Jakbym się tego nie spodziewała.

- Zadzwonię po taksówkę.

Spojrzałam na kobietę, która pewnie w środku cieszyła się, że stąd wyjeżdżam. Caroline zawsze traktowała mnie najgorzej z całego mojego rodzeństwa. Kiedy Xavier jeszcze z nami mieszkał, często stawał w mojej obronie, ale przez ostatnie dwa lata musiałam radzić sobie sama.

- Gdzie tata? - zapytałam.

- Pracuje, zaraz powinien zejść na dół.

Mój telefon wydał dźwięk sygnalizujący nową wiadomość. Kiedy zobaczyłam kto napisał, aż się uśmiechnęłam.

Alissa: Jadę już do ciebie. Taksówka?

Mindy: Taaa. Matka powiedziała, że nas nie zawiezie.

Alissa: To było do przewidzenia. Zamówię taksówkę.

Alissa White była moją najlepszą przyjaciółką od dziecka. Chodziłyśmy do jednego przedszkola, podstawówki i liceum. Gdyby nie ona nie byłoby mnie już na tym świecie. Na ten moment tylko  ona i Xavier trzymają mnie przy życiu. Mam nadzieję, że ludzie, których poznam w Chicago będą naprawdę spoko.

The first of the endOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz