Rozdział 5 - "Bezsensowny wymysł"

14 1 3
                                    

Dzisiaj rozpoczynam swój pierwszy rok akademicki. Dziś nie ma wykładów, jest apel rozpoczynający rok.

Ubrałam się w zwykłą prostą sukienkę. Postawiłam na białą, która sięgała mi do łydek. Rozcięcie na lewej nodze ciągnęło się, aż do uda. Włosy wyprostowałam, zrobiłam makijaż i psiknęłam się perfumami. Założyłam jeszcze łańcuszek na szyję.

Wzięłam do ręki torebkę i wyszłam z sypialni.

- Jedziemy? - zapytała Sophia.

Skinęłam głową i przeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i założyłam szpilki. Rzadko kiedy ubierałam takie buty. Nie przepadam za wysokim obcasem, ale jak muszę to ubiorę.

Chwilę później przyszła do nas Alissa i razem zjechałyśmy windą na dół. Na uczelnie miał nas zawieźć, któryś z chłopaków.

- Ale, żeście się wystroiły - skomentował Xavier, stojący przy swoim aucie.

- Trzeba zrobić dobre pierwsze wrażenie - powiedziałam. - Jadę z tobą.

- Jasne, czemu mam zabierać same dziewczyny - jęknął.

Ivan stający obok niego, zaśmiał się cicho.

- Takie życie, stary. Ja pojadę z Willem.

Usiadłam z przodu i wyjęłam swój telefon. Prawie zachłysnąłem się powietrzem, kiedy ujrzałam wiadomość od mamy.

Mama: Zaczynasz dziś rok akademicki. Mam nadzieję, że nie przyniesiesz nam wstydu w obcym mieście.

No tak. Bo napewno ludzie będą kojarzyli moje nazwisko.

- Nie przejmuj się, mi też tak pisała przez pierwszy rok. Potem się jej znudziło - pocieszał mnie brat.

Przełknęłam ślinę. Słowa krytyki od własnej matki, bolały mnie najbardziej.

Zawsze dawałaś radę, Mindy. Teraz nie dasz? Uśmiechnij się i jazda.

Oparłam głowę o szybę i wpatrywałam się w budynki, które mijaliśmy. Droga nie zajęła nam dużo czasu. Na co dzień będę chodzić pieszo, ale dzisiaj potrzebowałam wsparcia, którym jest mój brat.

Stanęliśmy przed wejściem na uczelnię. Stresowałam się. Weszliśmy do środka, a chłopcy zaprowadzili nas do auli, w której będzie apel.

Zajęliśmy miejsca po środku. Obserowałam ludzi, którzy tu przychodzili. Większość wyglądała na zagubionych i samotnych. Znałam mowę ciała.

Widziałam też ludzi, którzy wyglądali jakby przychodzili tu kolejny rok.

Nie musieliśmy długo czekać na rektora uczelni. Aula zapełniła się studentami i wszyscy zamilkli.

- Dzień dobry. - Mężczyzna podszedł do mikrofonu. - Chciałbym was wszystkich serdecznie powitać w nowym roku akademickim. Szczególnie te osoby, które dopiero rozpoczynają tutaj naukę.

Rektor mówił trochę o zasadach uczelni i innych takich. Potem poprosił kilka osób, którzy byli przewodniczącymi kół naukowych i zachęcili nas do zapisania się.

Sam apel trwał coś około godziny. Kiedy wyszliśmy z auli, zaczęłam rozglądać się wokół.

- Chodźcie zwijamy się do akademika - powiedziała Kathie.

Nikt się z nią nie spierał. Każdy chciał stąd wyjść, przez chaos tu panujący.

Wyszliśmy przed uczelnię i dopiero wtedy ktoś się odezwał.

The first of the endOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz