Chodzę z Uchihą. Chodzę z Uchihą. Ja chodzę z Uchihą! Słowa te dudniły w głowie Naruto z taką siłą, że ledwo trzymał się na nogach, gdy chwiejnie szedł podjazdem w stronę drzwi swojego domu. Jakoś tak nie mógł uwierzyć, że wszystko to, co mu się przytrafiło od przyjazdu do Konohy jest prawdą. To było po prostu zbyt nieprawdopodobne, takie rzeczy nie przytrafiają się normalnym ludziom. Takie rzeczy... takie rzeczy to dzieją się chyba tylko w książkach lub mangach!
Wszedł do domu i ignorując atak śmiechu, jakiego dostał tata, wyjrzawszy na niego z kuchni, udał się na górę. Miał już serdecznie dosyć tej sytuacji, w tej chwili uwikłał się w to wszystko chyba dwa razy bardziej, niż wcześniej. No bo... no bo zgodził się chodzić z Uchihą! A nie powinien! Powinien mu odmówić, nie pozwalać na pocałunki, na randki co dnia, na czułe słówka! Nie powinien dopuścić do tego, by Sasuke się zaangażował! I by on sam się zaangażował!
Tyle, że to nie było takie proste. Nie mógł zrezygnować, bo rezygnacja z Sasuke oznaczałaby jednocześnie rezygnację z meczu, z możliwości pokazania się przed skautem z FC Konohy. No i Sasuke mu się podobał, nie było co zaprzeczać. Czy to była wina buzujących hormonów, które domagały się uwagi, a on, jak na złość nie szukał sobie słodkiej dziewczyny, czy to dlatego, że Sasuke był taki fajny, czy jeszcze z innego powodu, Naruto nie wiedział, ale wszystko wskazywało na to, że Uchiha mu się podobał i już.
- Co ja robię? – szepnął, ściągając chustkę z głowy. – Co ja do cholery wyrabiam?
Przebrał się, a potem poszedł do łazienki umyć twarz. Gdy zszedł na dół na obiad ojciec znów dostał ataku śmiechu, ale Naruto go zignorował, tylko usiadł przy stole.
- Mamy znów nie ma? – spytał, patrząc na talerz zupy, który tata przed nim postawił.
- Spóźni się trochę. Skąd wytrzasnąłeś damski mundurek...?
- Nie dobijaj mnie! – warknął Naruto i zabrał się za jedzenie. Ledwo nabrał pierwszą łyżkę, zadzwonił do niego telefon. Zły, odebrał.
- Czego?! – warknął na Ino, bo to jej numer mu się wyświetlił.
- Oddawaj rzeczy Sakury i moją broszkę! – zawołała blondynka, aż musiał odsunąć telefon od ucha.
- Jaką broszkę, do cholery? – zapytał, a dziewczyna fuknęła.
- Broszę z kokardką, dostałam ją w prezencie!
- A, to badziewie – mruknął, siorbiąc zupę i nie słuchając, jak na niego wrzeszczy, że śmiał je bezcenny skarb nazwać badziewiem. – Dobra, dobra, nie gadaj tyle. Podskoczę do ciebie za chwilę z tymi rzeczami. Cześć.
Rozłączył się w wrócił do jedzenia, w duchu klnąc te idiotki. Tata chichotał pod nosem, ale na niego tym bardziej nie patrzył. Głowę zaprzątał mu Sasuke i tylko o Sasuke myślał.
Dokończył jedzenie i wstawił brudne naczynia do zmywarki.
- Bierzesz samochód? – zapytał ojciec, nadal nad swoim talerzem.
- Nie, przejadę się maleństwem – powiedział, a ojciec zerknął na niego jednym okiem.
- Tylko bez szaleństw, bo może i ktoś się ucieszy z twoich organów, ale my nie będziemy zadowoleni – powiedział, a Naruto wykrzywił się. No dobra, może się parę razy poobijał na swoim motocyklu, ale bez przesady. Nie był wariatem, nie popisywał się i ogólnie, raczej był rozsądnym i dobrym kierowcą.
- Spokojna głowa – rzekł, wychodząc z kuchni. Pobiegł na górę, przebrał się w coś bardziej odpowiedniego do jazdy na motocyklu, spakował rzeczy Ino i Sakury do plecaka i zarzucając go na ramiona, zbiegł na dół, do garażu.
![](https://img.wattpad.com/cover/366617643-288-k480108.jpg)
CZYTASZ
Ona to on! | SasuNaru
FanfictionZAKOŃCZONE. Naruto marzy o tym, żeby zostać najlepszym piłkarzem. Po przeprowadzce trafia do nowej szkoły i usiłuje dostać się do drużyny piłki nożnej, by zagrać w meczu, na którym będzie łowca talentów. Nic jednak nie dzieje się tak, jakby tego chc...