Epilog

375 36 18
                                    

Naruto Uzumaki przestępował z nogi na nogę, raz po raz strzepując dłonie. Miał to z nerwów, zawsze tak było.

Stojący naprzeciw niego, nieco ekscentrycznie ubrany, długowłosy trener Taki o imieniu Orochimaru patrzył na niego zza szkieł swoich ciemnych okularów. Jak dla Naruto, to wyglądał na zboczeńca, jednak Sasuke tłumaczył mu, że „Oro" tylko tak wygląda, a tak naprawdę to wporzo gość. Uzumakiemu jednak nie pasowała jego czarna, rozpięta pod szyją koszula, chorobliwie blada cera, szpanerskie okulary i opinające tyłek, czarne spodnie. Jego badziewny roleks i łańcuszek na szyi dopełniały obrazu alfonsa.

- Wpuszczam cie na boisko tylko dlatego, że Sasuke za ciebie poręczył – rzekł facet, a Naruto skinął głową.

- Jasne! – odpowiedział Naruto, emanując gotowością. – Dam z siebie wszystko!

Spojrzał w bok, na Sasuke, który poprawiał sobie getry, a Uchiha zerknął na niego. Na twarz Uzumakiego wpełzł rumieniec, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Odkąd zaczęli się ze sobą kochać, nie mógł spokojnie na niego patrzeć, zawsze przypominały mu się fajniejsze momenty i zaczynał mieć zboczone myśli, w których Uchiha robił mu to i owo i jeszcze tamto i...

Potrząsnął głową i obrócił się tyłem do Sasuke, mając nadzieję, że jego zboczenie nie przeszkodzi mu w grze w piłkę. Orochimaru zmierzył go od stóp do głów.

- To tak się rzeczy mają – szepnął tak, że tylko Naruto go usłyszał, po czym odszedł. Naruto odprowadził go wzrokiem aż do wyjścia z szatni. Sasuke klasnął w dłonie.

- Drużyno! – zawołał, a wszyscy na niego spojrzeli. Sasuke wszedł na ławkę, by znaleźć się nieco wyżej. Zerknął na Naruto, a potem wziął głęboki oddech. – Anbu to banda frajerów i żadni przeciwnicy! – zawołał, a członkowie jego drużyny głośno mu przytaknęli, śmiejąc się. – Jednak dziś musimy pokazać coś więcej! Wszyscy wiemy, kto będzie siedział na trybunach i czego szuka! Dajmy mu to, czego chce!

Drużyna zaczęła gwizdać i klaskać, wiwatując. Sasuke zeskoczył z ławki i uściskał niektórych kumpli, gdy zaczęli wychodzić z szatni. Na sam koniec podszedł do niego.

- Daj z siebie wszystko – rzekł, a Naruto skinął głową.

- Dam! – obiecał, a Uchiha uśmiechnął się do niego, pochylił i pocałował go. Później razem opuścili szatnię.

Grali na dużym stadionie FC Konohy. Gdy Naruto wyszedł na murawę, jego serce waliło jak szalone, a uśmiech nie spełzał z twarzy. Uczucie, jakiego doświadczał były innym wymiarem miłości, był miłością do swojej pasji. Jeszcze raz zerknął na Sasuke, a potem wraz z drużyną podszedł do trenera.

Wysłuchał przemowy Orochimaru, cały drżąc z ekscytacji. Dzięki temu, że odwiedzał treningi Taki, a w ostatnim z nich uczestniczył, znał taktykę bardzo dobrze i mógł bez problemu przyłączyć się do graczy.

- Powodzenia! – rzekł na koniec Orochimaru, spoglądając na swoją drużynę, a wszyscy zakrzyknęli głośno i rozbiegli się po boisku.

Naruto zajął swoją pozycję patrząc, jak ci z Anbu gapią się na niego wytrzeszczonymi oczami. Pomachał do Kiby, po czym zerknął na Sasuke, a ten uśmiechnął się do niego. Obaj grali w ataku.

Naruto zerknął na gigantyczne, otaczające ich trybuny. Dwa sektory zajęte były przez zaproszonych gości oraz rodziny piłkarzy. Gdzieś tam, w tym nierozpoznawalnym z tej odległości tłumie siedział selekcjoner z FC Konohy. Naruto przełknął ślinę, zerknął na sędziego, który właśnie rzucał monetą, a potem przymknął oczy. Gdy je otworzył, zabrzmiał gwizdek i gra się zaczęła. Mimo iż to Anbu zaczynali, Sasuke zaraz odebrał im piłkę i podął do niego. Tego dnia wszystko się miało zmienić o sto osiemdziesiąt stopni.

Mecz trwał, a Taka z każda chwilą zyskiwała przewagę, aż w końcu, w trzynastej minucie Naruto, z podania Sasuke, strzelił pierwszą w tym meczu bramkę. Później poszło już z górki – drugą bramkę strzelił Sasuke, jeszcze w pierwszej połowie, a w drugiej Naruto znów dał popalić Anbu, a przede wszystkim Kibie, i strzelił ostatnią, trzecią bramkę. Przeciwnicy przegrali do zera.

Gdy po dziewięćdziesięciu minutach sędzia odgwizdał koniec meczu, cała drużyna wybuchła wiwatami, podobnie jak trybuny, i rzuciła się na Uzumakiego. Został powalony na ziemię i śmiejąc się, oddawał uściski kolegów, kątem oka widząc, jak ci z Abnu klnąc, rzucając mu zawistne spojrzenia.

Skądś tuż przed jego nosem pojawiła się dłoń Sasuke. Naruto wyciągnął rękę, złapał ją i wstał. On i Sasuke objęli się, śmiejąc, a potem cofnęli. Wiele rąk klepało ich po plecach, drużyna gratulowała sobie nawzajem. W pewnym momencie Naruto odwrócił wzrok od czarnych tęczówek Uchihy i zerknął w stronę trybun.

A stamtąd, wprost ku nim, szedł trener Orochimaru, a obok niego jakiś wysoki, białowłosy mężczyzna z podkładką do notowania w ręku. Gdy jego i Naruto oczy się spotkały, skaut z FC Konohy uniósł rękę w powitalnym geście. Naruto skinął mu głową, śmiejąc się głośno i znów uścisnął Sasuke.

KONIEC

Ona to on! | SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz