Rozdział pierwszy

24 2 0
                                    

Carmen

Patrzyłam przez okno od swojego pokoju na pochmurne letnie niebo. Sądziłam, że dziś będzie padać co też moje przrczucia mnie nie zmyliły, bo na szybie doatrzegłam małe kropelki deszczu.

Widocznie nigdy nie wiesz wujkowi Googlowi w stu procentach. A mówili, że miało nie padać i co?

Mogłam dziś zaprosić do siebie Elizabeth, moja przyjaciółka nienawidziła deszczu.
Kiedyś jak wyszłyśmy w podobnych okolicznościach to złapała nas burza. Wróciłyśmy całe mokre do domu. Jeszcze robiłyśmy tego dnia jej metamorfozę. Przez deszcz farba z jej świeżo pomalowanych czerwonych włosów ładnie zabarwiła jej białą nową bluzę. W dodatku wtedy musiałyśmy iść koło rzeki na totalnym odludzi gdzie po za łąkami, polami i tą rzeką w przeciągu 3 kilometrów nie było żadnego domu już nie mówiąc nawet o jakimkolwiek schronieniu. Najgorsze było to że obie nie miałyśmy zasięgu i nie dało rady do nikogo zadzwonić by po nas przyjechał albo poinformować że jesteśmy całe i wracamy. Nie miałyśmy innego wyjścia tylko szłyśmy w tej ulewie.
Tak padało, że nawet nie było widać co jest dalej. Gsy wróciłam do domu dostałam opieprz życia ,bo nie dość że moi rodzice byli w domu to telefon miałam cały zalany i na domiar złego jeszcze się okazało, że miałam siedzieć w domu bo kurier przywieść jakąś paczkę.

Eli też telefon nie działał ,ale jej matka jakoś bardzo nic nie mówiła na to. Tylko od tamtej pory codziennie sprawdza pogodę by wiedziała czy kazać córce brać parasol czy nie. Często Eli się do mnie na nią skarży, że za bardzo próbuję wejść w jej życie. Mimo że ma już 18 lat.

Opowiadała mi kiedyś że jej matka chcę żeby Elizabeth szła na studia prawnicze. W sumie nadawałaby się na adokata, ale z jej charakterem prędzej ją by zamknęli niż oskarżonego.
Pomijając fakt jej wybuchowego temperamentu nie miała by za dobrze na nich. Nasza znajoma na jednej imprezie nam opowiadała i przestrzegała by nie iść na to co ona, czyli na prawo. Matka Elizabeth chyba o tym nie wie, że jej córka nienawidzi się uczyć, ale co tam. Przecież zawsze jest mądrzejszy ten co pierdoli ci nad głową.

Mój spokojny poranek legł w gruzach przez nadchodzące połączenie. Była 5 rano , więc to naprawdę było dziwne. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam, że to moja przyjaciółka. To trochę niepokojące, że ona o tej porze nie śpi. Odebrałam i przyłożyłam słuchawkę do ucha a ona od razu się wydarła

- Stara. Kurwa. Słuchaj , bo nie ma chuja, że uwierzysz w to co właśnie ci powiem.-od razu zaczęłam obstawiać, że umówiła się z kimś - Pamiętasz jak ci mówiłam o tym, że startowałam w konkursie z biura podróżnego- jednak źle obstawiłam - i było można wygrać wycieczkę dokądkolwiek się chce.
- mhm.
- Wygrałam ją stara! WYGRAŁAM! .W dodatku mogę lecieć z kimś jeszcze.

Zamurowało mnie. Chodź ledwo co kontaktowałam to jednak mnie zamurowało. W pierwszej chwili przez głowę przeleciało mi, że to żart. Jednak przypomniało mi się, że jednak coś wcześniej gadała. Jej głos też nie brzmiał jakby sobie jaja robiła. Po za tym dzwoniła bladym świtem.

-O boże i gdzie lecisz?- zapytałam po krótkiej chwili.

- Napisali ,że mogę sobie wybrać gdzie, hotel i plan wycieczki będą już na nas czekać - powiedziała z piskiem.

-Czekaj. Chwila. Nas? Chcesz powiedzieć że bierzesz mnie ze sobą?

- Tak biorę cię i jedziemy tylko my dwie.

- O Kurwa- przed oczami mam obraz jak leżymy na ręcznikach przy wielkim basenie w czarnych bikini. Tylko szkoda że nagle zaczęłam sobie przypominać co moi starzy na to powiedzą albo czy w ogóle na to zareagują.-Ok, czyli to są te dobre wieści. Jakie są złe?

Przez chwilę była strasznie uciążliwa cisza. Az w końcu jej głos ją przerwał.

- Eeee... No Przez to, że jeszcze nie jesteś pełnoletnia musze mieć zgodę z podpisem twoich starych. Więc, najlepiej by było gdybyś powiedziała im tak jak jest, że jedziesz ze mną na dwa tygodnie za granice na wakacje i zdobyć od nich podpis.

Parsknęłam.

- Jaja sobie robisz? Wiesz jak z nimi jest. Nawet nie wiem czy jeśli bym zadzwoniła do nich po pomoc to czy by chociaż odebrali.- wkurzyłam się. Wiedziała dobrze jak moi rodzice mnie traktują i vice versa a jednak chciała od nich zgodę? Mogę przecież sama podpisać te papiery i było po sprawie.

-Stara wiem jaka jest twoja matka i ojciec....ale no kochana zauważ że rzadko kiedy z tobą gadają i znając życie pewnie nie zauważą nawet jak przez dwa tygodnie nie będzie cię w domu. Większość czasu i tak jesteś po za domem albo u mnie. Dlatego lepiej byś z nimi pogadała na spokojnie. Ok? Co jeśli coś ci się stanie albo coś? Będą się martwić na przykład.

Ta będą się martwić. Chyba co zrobić na miejsce mojego pokoju.

Potem sobie jeszcze przypomniałam że mogłyśmy przecież wybrać dowolny kraj do zwiedzenia. Po długiej ciszy zmieniłam temat.

- A gdzie byśmy miały jechać?- spytałam

- No a gdzie byś chciała?

- Włochy. Rzym najlepiej. Co ty na to?

- Hmmm.. Nadal masz świra na punkcie rzymskich bogów co?- parsknęła ze śmiechem

- No a jak? Wiesz jak lubię Percego Jaksona. A zwłaszcza w tym spicy wydaniu książki.

- No dobra. To najwyżej powiem by dali nam coś do Włoch. Oby jakiś Zeus do nas zawitał hahha.

- Mam nadzieję, no dobra ja idę spać. Tak więc dobranoc.

-Dobranoc.-rozłączyła się.

Rozpuściłam swoje długie brązowe włosy z ciasnego koka, rozebrałam się do naga ,wzięłam piżamę i poszłam pod prysznic. Wychodząc z niego towarzyszyły mi myśli a pro po naszych wakacji z Eli. Odpędziłam je żeby wsunąć się pod ciepły koc. Choć bardziej mnie zastanawia czemu nie chcę lecieć z tym swoim dupkiem. Debil nie raz ćpał lub zabawiał się z innymi laskami na domówkach a ta nie potrafiła się na niego gniewać. Co za człowiek. Dobrze, że od jakiegoś czasu kontaktu nie mają.

Nie raz chciałam uciec z tego miasta na choćby miesiąc by zobaczyć co by zrobili jego mieszkańcy. Czy choć ktoś po za Jenkinsami by się przejął moim zniknięciem. Bo moi rodzice to raczej ostatnie osoby. Pewnie by tylko zawiadomili gliny, by nie wyjść na totalnych egoistów ,ale sami by mieli mnie w dupie. Ba, jeszcze by skakali z radości, że się mnie pozbyli.

Miałam też chłopaka ,Charliego. Był blondynem o brązowych oczach sylwetce jak u piłkarza i uśmieszku, króry sam się prosił o buziaka. Poznałam go kiedyś na imprezie , w grę w butelkę musiałam się z nim całować przez minutę. Po tygodniu jakoś mnie znalazł na insta i zaczęliśmy pisać. Potem jak wychodziłam ze szkoły zaczepiał mnie i ciągle nalegał żeby mnie odwieść. Nie byłam z początku do niego jakoś miło nastawiona, ale przez to że nigdy nie miałam chłopaka zgodziłam się by chociaż doświadczyć jak to jest gdy jakiś chłopak cię adoruje. Po miesiącu byliśmy parą. Wychodziliśmy od czasu do czasu na randki i imprezy, ale nie doszło do czegoś więcej na żadnej z nich. Nie jestem do niego jakoś bardzo przywiązana, ale jednak brakuje mi jego pytań o mój dzień lub samopoczucie. Tylko problem z nim jest taki, że pojechał do pracy za granicę jakiś miesiąc temu i miał pisać gdy będzie miał chwilę. Odkąd wyjechał do tej pory słowem się nie odezwał.

Myśląc tak o nim zaczęłam powoli zasypiać, aż odpłynęłam w krainę snu.

HabaneraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz