Rozdział dziesiąty

9 0 0
                                    

Carmen

Wieczorem leżałam rozwalona na łóżku i przeglądałam media. Wsłuchiwałam się w lecącą wodę z prysznica pod ,którym schładzała się aktualnie Eli. Jeszcze nigdy w życiu tak nie umierałam jak teraz.

Gorąco mi, ubrania się do mnie lepią od potu, a ciało odmawia posłuszeństwa do jakichkolwiek ruchów.

Wróciłyśmy niecałe pół godziny temu ze zwiedzania. Rano oczywiście musiałyśmy się spóźnić na śniadanie i przez to też przewodnik czekał na nas godzinę zanim my byłyśmy już na miejscu. Całe szczęście, że to był jakiś wyrozumiały starszy pan o niskim wzroście i posiwiałą brodą. Był bardzo miły i oprowadzał nas po Koloseum. Potem mała rundka po jakimś muzeum i czas wolny. Z Eli oczywiście od razu rzuciłyśmy się na sklepy. Ja niestety nic sobie nie kupiłam po za pocztówką na bazarze. Natomiast mojej przyjaciółce odbiło. Nawybierała sobie jakiś szmat, już nie wspominając o butach i kazała mi doradzać z każdym z tych wyborów. Nie zliczyłam ile razy ją prosiłam byśmy stamtąd poszły. Oczywiście ona nawet nie zwracała uwagi, że ja mówię do niej. Kilka razy było tak, że nad jedną rzeczą zastanawiała się po stokroć razy. Planowałam w takich chwilach morderstwo i jak się na nim nie dać złapać. Jej nie zdecydowanie sięgnęło zenitu. Po czterech godzinach zlitowała się nademną i poszłyśmy na makaron, a po nim wróciłyśmy do hotelu.

Teraz wiem co czują faceci.

O dziwo przez cały dzień nie męczył mnie ból głowy. Tylko trochę pić mi się chciało z rana.

Jeśli chodzi o Elizabeth to ciągle pisała z tym swoim kochasiem. Nie chcę by sobie dziewczyna robiła nadzieję zwłaszcza, że nie zna go za dobrze. Oczywiście chcę by moja przyjaciółka była szczęśliwa, ale nie mam ochoty ich nakryć lub słuchać jęków Eli lub tego kolesia w naszym pokoju gdyby tutaj mieli przenieść swoje igraszki. Chociaż to by było całkiem ciekawe doświadczenie. Patrzeć, gdy to robią... Obraz jak on wchodzi w nią stanął przed oczami. Dobra odwołuję te słowa. To by było obrzydliwe. Ale ja mam chore myśli.

- Idziesz już spać czy idziemy jeszcze zobaczyć basen?- krzyknęła zmęczonym tonem.

- Nie wiem, wszystko mnie boli. Po za tym ty właśnie siedzisz pod wodą. Nie za dobrze ci?

- Nie. Gdyby tak było to właśnie byłabym po orgazmie. Zmywała ze swojej skóry jeszcze nim pijana zapach seksu. I chłopaka. Ahh Carm, on był cudowny. Po za tym do mnie dziś pisał. - Spojrzałam zirytowana znad telefonu na drzwi łazienki.

- Taa. Trudno się nie domyślić jak ciągle szczerzysz się do telefonu jak głupi do sera. Mam tylko nadzieję, że nie zaprosisz do nas tego typa.- odparłam.

- Noo , dobrze, że o tym wspomniałaś.. bo tak się złożyło, że w piątek będzie z nami w Watykanie. - rozszarpię ją - Z tego co mówił to zna go na pamięć, więc po za przewodnikiem może pokaże nam jeszcze ciekawsze miejsca.

- Chyba tobie w jakieś ciasnej bezludnej uliczce. A jedyne co będzie mógł ci pokazać to jak cię potraktuję po kolejnym niewinnym numerku. - Chyba trochę za ostro.

- Jasne, bo to nie tak, że gdy wróciłam od niego chciałaś wiedzieć jak doprowadzał mnie do szaleństwa. Więc daruj sobie, Dziewico. - dodała z nutą swojej uszczypliwości.

- Nie bądź suką. Z naszej dwójki to moja rola. Ostatnie czego chcę Eli to widzieć jak moja najlepsza przyjaciółka w ciągu naszego wyjazdu woli zabawiać się z jakimś randomowym typem niż spędzać czas ze mną. Wiem, że zachowuję się egoistycznie, że nie daję ci wolności w sprawach łóżkowych, ale to nie jest nasze miasto Eli. Tylko kurwa Włochy gdzie chuj wie czy nawet teraz coś złego może się zdarzyć! A ja na twoim miejscu bym nawet nie pisała z nim. Przynajmniej jak jesteśmy po za domem.

HabaneraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz