,,Nie ma rzeczy
niemożliwych, są tylko
rzeczy, których jeszcze
nie próbowaliśmy."Jordan Belfort
~Vilie~
Właśnie kroiłam cytrynę do mojego śniadania, gdy rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. To on. Czego on chce ode mnie o tej godzinie?-Hej, Vie
- Olivier jest siódma rano- odpowiedziałam ze zirytowaniem
- Ja tylko z takim pytaniem. Jedziesz ze mną do szkoły czy z tym twoim kochasiem, bo wiesz dla mnie to nie problem, żeby cię tam podwieźć?
- Z Laudem, przecież i tak już nie chodzisz do szkoły.
- Fakt wiesz bycie starszym od ciebie o rok to straszna przyjemność i papa- i się rozłączyłOstatnio z Olivier, a przy okazji moim jedynym przyjacielem, który jest wysoki, ma pięknie wyrzeźbione ciało, jest brunetem i zawsze gdy się uśmiecha ma dwa dołeczki i jest coś z nim nie tak. Dziwnie się zachowuje, ale może to tylko moje odczucia nie wiem już sama. Nagle poczułam ból w moim wskazującym palcu, spojrzałam na niego, z drobnej ale raczej głębokiej rany leciała mi wężykiem krew. W moim zamyśleniu zapomniałam o krojonej przeze mnie cytrynie przeciąłam sobie palca. Diabelska cytryna.
Sięgnęłam do szafki z apteczką i wyciągnęłam z niej pomarańczowego plasterka. Nakleiłam go na ranę i dokończyłam robienie herbaty. Podskoczyłam gdy usłyszałam włączający się express do kawy, który w tej chwili uruchomiła moja mama Caren, drobną szatynka z piegami na twarzy.-Co tak skaczesz-zapytała
- Przestraszyłam się dźwięku z expresuNie odpowiedziała tylko usiadła przy stole i zaczęła pić kawe. Chwilę później do niej dołączyłam i zjadłam śniadanie po, którym pobiegłam do mojego pokoju przy okazji żegnając mamę, bo właśnie wychodziła do pracy. Szkoda, że taty już tak nie żegnam, ale to jego wina zostawił nas dla swojej kochanki a teraz mają, syna, zawsze mam o to do niego żal.
Wracając do taty to ma na imię Denis, ma czarne włosy i niebieskie oczy.
Potem podreptał do swojego pokoju. Stanęłam przed szafą niby pełną ubrań, a i tak zawsze miałam dylemat co ubrać. Dzisiaj padło na białe body i czarne, szerokie spodnie zrobiłam lekki makijaż ubrałam moją dżinsówke, i wyszłam z domu, bo wiedziałam, że stał już tam Laud, mój obecny chłopak.Wsiadłam do auta i zamiast całusa na dzień dobry dostałam słowa, które zabolały mnie tak strasznie.
- Vilie musimy porozmawiać
- Ale o czym?
- O czymś ważnym, czekaj za chwilę ci powiem tylko wyjadę z tego podjazdu i pojedziemy do szkoły.
Pokiwałan głową i spojrzałam w szybę. Wiedziałam, że chce mi powiedzieć coś ważnego. W mojej głowie miałam już różne scenariusze.
- Vilie... -zaczął- pamiętasz tą imprezę na, którą poszedłem sam, bo nie miałaś czasu?Nie, nie Laud NIE
- Tak
- Spotkałem tam pewną dziewczynę, złapaliśmy vibe, i jestem z nią w związku Vilie musimy zerwać
- Jeden raz nie poszłam z tobą na imprezę, jeden jebany raz, a ty już masz nową dziewczynę?! -wydarłam się z łzami w oczach, które powoli zaczęły skapywać mi po policzkach - Laud kim ja dla ciebie kurwa byłam?! Zabawką?!
- Nie, Nie ja... japierdole
- Jedź pod szkołę szybko chce wysiąść z tego auta i nie zbliżaj się do mnie już nigdy więcej.Nie odpowiedział, co mi się spodobało, bo ja bym mu nie odpowiedziała. Kilka minut i już byliśmy pod szkołą bez pożegnania wybiegłam z auta i pobiegłam do szkoły, otworzyłam swoją szafkę i włożyłam do niej liścik od Lauda, który dostałam od niego na naszej pierwszej randce, aaa i jeszcze szarego misia, do którego będę żywiła teraz uraze. Chciałam uciec do łazienki ogarnąć się i dziękować Bogu, że nałożyłam wodoodporny tusz.
Żałowałam, że Olivier nie chodzi do do tego durnego liceum wtedy wypowiedział, by mi nasz klucz, taki gdy się pierwszy raz spotkaliśmy.
Boże, pamiętam to moja mama zawsze była blisko z rodziną Olivier, zawsze było tak że albo Floresy (mama Olivier) chodziła do mojej a moja chodziła do niej. I zawsze bałam się mojego przyjaciela, ale w wieku 6 lat zapytał czy pobawię się z nim autkami, i odtąd się przyjaźnimy.
Jesteśmy prawie, że sąsiadami więc niekiedy dalej bawimy się tymi autami, teraz już raczej rzadziej, bo odpuszczamy po pięciu minutach zabawy. Czułam pustkę w sercu, jakby ktoś wyrwał ze mnie cząstkę mnie. Nie byłam sobą przez tego debila mam zepsute życie. Właśnie analizuję, czy wierze w miłość i czy w ogóle jest takie coś jak miłość. No, bo co oznacza już powtarzane przeze mnie już kilkakrotne słowo ,,miłość"? Jeden pieprzony poranek, a ja już nie wiem co to miłość! Życie jest okrutne.
***
Byłam już w domu, gdy mama
zawołała mnie do salonu bo chciała ze mną porozmawiać.- Dobrze skoro już tu do mnie dotarłaś to chce ci oświadczyć, że wyjeżdżam służbowo i chcę żebyś pojechała do domu mojej siostry, możesz też zostać tu z Olivier z tego co wiem jego rodzice też wyjeżdżają, ale postanowiłam, że mogę ci zaufać i możesz zostać sama.- powiedziała, a ja musiałam się zastanowić i nie trwało to długo.
- Sama, a jak coś będzie się działo to pójdę do Olivier.
- Okej pamiętaj o codzie to ta willa się nikomu nie otworzy.
- Yhm
- Idę się pakować.- i poszła.Dostałam wiadomość:
@OlivierDavis: to o, której przyjdziesz?Zakumałam o co mu chodzi, chodziło o to bym do niego przyszła.
@VilieNess: o 15.00
@OlivierDavis: oki bayyy
Szybko poleciałam się przebrać w jakieś inne spodnie, bluzkę i poprawić makijaż. Tym razem padło na krótkie spodenki czarne adidasy które na mojej drobnej sylwetce ładnie się prezentowały i oversize, beżową bluzkę na, której widniały motyle. Makijaż poprawiony i mogłam iść do tego debila.
CZYTASZ
Until you leave
Teen FictionUntil you leave! Życie 17-letniej Vilie Ness nie jest usłane różami po zerwaniu z chłopakiem, którego strasznie kochała, zamyka się w sobię, ale na chwilę, gdyż jej przyjaciel o wiele bardziej pasuje, do tej roli... Ale, stop, stop, to jeszcze nie k...