Nałóg

1 0 0
                                    

    „Najwspanialszym
                  dniem w twoim życiu jest ten
                     dzień, w którym zdasz sobie

sprawę, że masz kontrolę
nad swoim życiem.”
Les Brown

~Olivier~
Zrobiłem to. Pochyliłem, złapałem dłońmi jej policzki, i ją pocałowałem.
Oddała pocałunek, a ja miałem w brzuchu jebane motylki. Gdy się od siebie oderwaliśmy wszyscy już chichotali.

- Ej cicho, typiara była najbliżej i w sumie dzisiaj mi się podoba- skarciłem okrąg, a Vilie puściłem oczko. Wstałem bez słowa i poszedłem do kuchni zrobić sobie jakiegoś mocnego drinka. Dalej na ustach miałem jej ciepłe, gładkie usta Vie. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Olivier?!-przyszła po mnie- czemu odszedłeś?
- Musiałem sobie walnąć szota.- w połowie skłamałem.- ale nadal mam siłę, by zaprosić cię do tańca

I podałem jej dłoń, patrzyła na nią niepewnie, ale położyła swoją dłoń na mojej i zaczęliśmy bujać się w rytmach muzyki. Jednym z powodów z którego to zrobiłem było to, że tak bardzo teraz pragnąłem dotknąć jej dłoni, a najbardziej chyba chciałem ją pocałować. Jej usta musiały być takie miękkie, dobre. Mogłem sobie o nich  pomarzyć.

Patrzyłem na jej aksamitne niebieskie oczy, na jej ciemne włosy, na jej talie, na jej strój, na jej nos, na jej makijaż, na jej czarną sukienkę, na jej piękne policzki, na jej uśmiech, na jej dłonie, na wszystko. Była idealnym ideałem, życiem i śmiercią, dniem i nocą, moim tlenem, moim natchnieniem, moim spojrzeniem, moim uśmiechem, moim aniołem, moim diabłem, moim smutkiem i grzechem.

A mówią, że ideały nie istnieją! A, przecież Vie to chodzący ideał. Była najlepszym co mnie w życiu spotkało. Gdy się na nią tak lampiłem zaczęły szklić mi się oczy, gdyż wiedziałem, że nigdy nie będzie moja, nie będzie moim wszystkim. Laud zniszczył jej wszystko, powiedziała mi to ostatnio.

Zabrał jej uczucia i jej cząstkę siebie. Jej serce to drobne kawałeczki potłuczonego szkła, które muszę posklejać, swoim uczuciem, muszę podzielić się z nią moją miłością. Musi być moja. Gdy skończyła się piosenka, poszliśmy walnąć się na kanapę. Dalej myślałem o jej ustach, a ona gadała z Mytią, która chodziła z nami do klasy. Plotkowały o Marcusie, że jest największym debilem i zarazem najbardziej hot chłopakiem w szkole. Byłem zły, zazdrosny i bolało mnie serce.

- Smuteczku, masz coś na ból- spytałem Vie.
- A coś cię boli?

Złapałem się za serce, gdyż bolało bardziej niż wszystko inne. Pokręciłem przecząco głową, na co ona się uśmiechnęła i wróciła do rozmowy. O mój Jezu nie dam rady. Wstałem i poszedłem do kuchni i wypiłem kilka ostrych szotów po, których od razu zakręciło mi się w głowie. Do kuchni wszedł Maks.

- Hej, Olivier.
- Siemka, Maksiu. - Słuchaj stary, ale twój Caz nazwał Vie dziwką i teraz ten się na nią rzucił, gdyż ona nazwała go nie powiem nawet czym i pocisnęła go tak, że aż strach, a typ ma zmiażdżone ego.
- O mój...

Cały zbladłem. Typ bije teraz moją żon... przyjaciółkę! Szybko wybiegłem i szukałem ich wzrokiem, znalazłem kółko ludzi, czyli oni byli w środku, ruszyłem w tłum i skakając po ludziach w końcu znalazłem się w punkcie kulminacyjnym. Chłopak szarpał ją za ramię, a ona walnęła go z liścia w mordę, aż się chłop skrzywił. Najbardziej przeraził mnie widok płaczącego typa na ziemi, gdyż moja dziewczynka uderzyła go z kolana w krocze. Podbiegłem do niej zaskoczony, bo jej się nic nie stało.

- Nic ci nie jest?- spytałem.
- A widać, żeby coś mi było idioto?
- No w sumie to nie.
- To nie pytaj się jak idiota!

Uuu słodka jak zwykle. Patrzyłem jeszcze chwilę na tego typa, trochę może nawet mu współczułem, ale mógł nie zaczynać z Vilie, a potem Dziewczyna wzięła mnie pod ramię walnęliśmy kilka szotów potem każde z nas rozeszło by rozmawiać z osobami, i gdy ogarnęła, że jest po piątej nad ranem kazała nam wracać do domu.

Until you leaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz