Bez nikogo, sam

0 0 0
                                    

„Najpiękniejsze rzeczy w życiu są niewidzialne." Antoine de Saint-Exupéry

Ojcu i matce prawie wypadły oczy, lafirynda tatusia przestała wpatrywać się w telefon i zaczęła gapić się to na mnie z ojca, by przenieść wzrok na Oliviera, który złapał mnie za dłoń, a ja ją ścisnęłam, tak mocno, że skrzywił się, a ja chciałam tylko zniknąć.
Nie chciałam by się dowiedzieli, że jestem w związku.
- Że on?- zapytał mój tata.
- Tak właśnie, kurwa on.
Mierzyliśmy się wzrokiem gdy podszedł do nas kelner.
- Co państwu podać.
- Ja po proszę wodę z miętą i cytryną, do tego pierś z indyka pod chmurką szefa kuchni- powiedziała mama, która jako jedyna z lafiryndą się w ogóle, nie odezwała.- a i jeszcze dla Anthony'iego też będzie woda z cytryną i miętą, i do tego gnocchi z pozycji pierwszej.
Anthony'iego?
- Ja po proszę podwójnie curry z warzywami, do tego jedna lampka wina czerwonego bez alkoholu, i jedna lampka białego wina normalnego, i jeszcze poprosimy frytki dla syna.- poprosił tata dalej patrząc na mnie wkurwionyn wzrokiem, a ja spojrzałam na mojego brata, który nie zwracał na nic uwagi, gdyż lafirynda dała mu telefon i włączyła bajkę.
- Dla mnie woda i jednego gofra tylko chce go zmodyfikować, więc niech będzie bez ciasta i marakui, truskawek i malin.- powiedziałam, a Olivier popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.
- Ale to po prostu dostanie pani kawałki mango, na pewno aż takie zmiany chce pani w nim wprowadzić.- zapytał zmieszany kelner.
- Na pewno
- Poproszę duszone warzywa z kaszą bulgur z lemoniadą borówkową- powiedział w końcu Olivier, gdy kelner odszedł chłopak nachylił się i zapytał- czemu zamówiłaś tylko jebane mango, przecież nawet tego nie poczujesz?
Wzruszyłam ramionami, a on się zezłościł, wstał i podszedł do lady mówiąc coś. Wtedy z łazienki wyszedł jakiś mężczyzna podszedł do naszego stolika, usiadł koło mamy i pocałował ją w czoło.
A więc to był fagas mamy.
- Moi drodzy poznajcie Anthony'iego, Anthony to moja córka Vilie, jej chłopak- powiedziała to ostatnie słowo z pogardą, ale nadal się uśmiechała- mój były mąż Denis, Keira jego żona, a tutaj ich dziecko Michael.- wskazała na mnie dłonią, a potem, gdy Olivier wrócił wskazała na niego, by potem wskazać na resztę.
- Miło poznać.- wymruczał fagas.
Wkurwiło mnie to, że skrzywiła się na mojego chłopaka.
- Z wzajemnością.- odpowiedziałam pierwsza-Mamo, ale co tak delikatnie nas przedstawiasz?- zapytałam uroczo- przejdź do rzeczy, nie twoja córka, tylko jebany problem, który umrzę, zanim pstrykniesz palcem, nie jej chłopak, tylko chłopak, który jako jedyny rozumie i wspiera swoją dziewczynę, nie były mąż Denis tylko chuj, który swoją spermą dzieli się z każdą kobietą, która chce mu dać dupy, i nie jego żona, tylko jedna z wielu suk, z którą zrobił se dziecko i wielka miłość!- wykrzyknęłam wkurwiona, i wstałam pociągając za sobą Oliviera- a teraz przepraszamy, ale nie mamy ochoty spędzać z państwem, ani sekundy dłużej, a i pieniądze za nasze zamówienie przeleje na konto ojca, i mamo nie czekaj na mnie w domu, dzisiaj będę spać u Oliviera.
Gdy wyszliśmy, Olivier nadal się nie odzywał, a ja zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam, ale nie zamierzałam dłużej czekać i żyć z matką, chciałam zmian, które tylko ja mogłam zrealizować. Chciało mi się płakać. Wsiadłam do auta, zapięłam pasy i zaczęłam lampić się w szybę.
Olivier usiadł, też zapiął pas i pojechał w stronę jego domu.
- Gwiazdeczko, co to było?
- Prawda, kochanie...
Dalej uparcie patrzyłam w szybę.
- Pojedziesz jutro ze mną do szkoły oddać podręczniki, a potem do szpitala?- zapytałam mając nadzieję, że się zgodzi.
- Jasne, że z tobą pojadę.
- Zagramy, w grę pytanie na, które musisz odpowiedzieć z prawdą?
Kiwnął głową, więc zapytałam.
- Jak widzisz swoją przyszłość?
Odwróciłam wzrok z szyby na chłopaka, a w jego oczach zobaczyłam pewne skupienie.
- Widzę w niej ciebie, zdrową i uśmiechniętą z piwem i ciepłym obiadkiem no i oczywiście moją żoną- poruszył śmiesznie brwiami po czym znowu spoważniał- oczywiście, żartuję, nie uważam by kobieta była kurą domową, ale z tym że się hajtniemy nie żartowałem i będziesz zdrowa- wytłumaczył jakby teraz dotarło do niego co do mnie powiedział -będziemy mieli wielki dom i dwójkę dzieci, a na starość będziemy na naszym tarasie pili sobie drineczki albo herbatkę, a teraz moje pytanie, czy masz jakieś cele? Jeśli masz to jakie?
- Mam na jednym z nich jest się nie poddawać i gdy skończę osiemnastke kupuję mieszkanie gdzieś w centrum byle by nie żyć z moją matką, tak bardzo nie chce tu być.
- Yhm, nie chce mi się w to już grać.
- Mi też.
- Czyli dzisiaj śpisz u mnie?
- Znaczy tak przy matce powiedziałam, ale również myślałam, że mnie przygarniesz, jeśli nie chcesz to znajdę sobie na szybko jakiś hotel nie chcę wracać do domu.
- Nie, co ty jasne, że cię wezmę.- powiedział- Nawet jakbyś ty chciała iść do hotelu to bym ci nie pozwolił. Jeszcze by cię jakiś zgwałcił czy coś, a by mnie przy tobie nie było, albo by jakiś typek cię podrywał, a mnie by nie było i nie miał by mu kto przypierdolić.
- Nie bądź do chuja zazdrosny, przecież wiesz, że bym cię nie zdradziła i wiesz co!?- zapytałam wnerwionym tonem- Pójdę do jebanego hotelu.
- A co chciałaś byś mieć innego co?
- A powiem ci, że w C H U J tak!
- A ja powiem ci, że nie chciał bym mieć żadnej innej.
Ja Pierdole.
I co ja mam mu powiedzieć?!
- To był błąd, że wsiadłam, tobą do jednego auta...
- No nie wiem czy błąd- zamyślił się- siedzenia z tyłu mam dość wygodne.
- Ty tylko o jednym kurwa myślisz wiesz?
Chłopak wzruszył ramionami, a ja przewróciłam oczami. Miałam go dość.
- Myślałam, że teraz, gdy jesteśmy kurwa, razem będziesz dla mnie milszy i będziesz się o mnie troszczył i dbał...
- Truskaweczko, nikogo tak jak ciebie nie kocham i o nikogo jak ciebie nie dbam więc idiotko pierdol się jeśli myślisz, że cię nie chcę.
- Okej- wzruszyłam ramionami, i zaczęłam w telefonie szukać hotelu- zawieź mnie, tutaj do tego hotelu- powiedziałam, gdy znalazłam pięciogwiazdkowe, zajebiste spanie- będę się tam pierdolić z szefem tego jebanego hotelu.
Popatrzył na mnie z szyderczym uśmiechem, a ja na serio nie wiedziałam co on znaczy, a to co mu powiedziałam, miałam zrobić. Znaczy nie zamierzałam się pieprzyć z szefem jebanego hotelu, ale miałam plan, bo szef budynku był moim przyjacielem i chciałam do niego iść wszystko nagrywając telefonem, by wysłać to do Oliviera, który wiedział już o planie, gdyż pisałam do niego SMS-A.
- Jasne, zabiorę cię tam nie ma kurwa problemu.
Gdy dojechaliśmy pod hotel grand, wysiadłam i bez pożegnania skierowałam się do hotelu, a Olivier odjechał. Gdy się zameldowałam, co zajęło mi jakąś jebaną godzinę, gdyż jakieś były problemy w systemie. Gdy się zameldowałam od razu skierowałam się, z włączonym aparatem do gabinetu przyjaciela. Bez pukania otwarłam drzwi i zamarłam.
Za biurkiem nie siedział Luka, a jebany Olivier. Miałam go dość.
- Co ty tu, kurwa robisz?!- wywrzeszczałam wkurwiona.
- A co mam robić?-westchnął- Czekam na zagubioną dziewczynkę, która będzie pierdolić się z szefem tego hotelu.
- No właśnie z szefem.
- No to na co czekasz?
- Co kurwa?
Zaśmiał się cicho.
- No jestem szefem tego hotelu więc?
- Szefem tego hotelu jest Luka!
- Był skarbie, jakieś pół godziny temu.
- Czy ty, kurwa kupiłeś ten hotel.
- Tak.
J-a-p-i-e-r-d-o-l-e
Ja wiedziałam, że jesteśmy bogaci, ale, że aż tak?
Momentalnie zrobiło mi się słabo.
- Po co?
- Byś nie pierdoliła się z jak tam mu? Luką?
- Przecież ja tak kurwa tylko żartowałam.
- Człowieku, ty do wszystkiego jesteś zdolna.
- Ja pierdole, Olivier jesteś zjebany.
- Ale zakochany.
Puścił mi oczko, a ja podeszłam do niego walnęłam go w twarz tak mocno, aż krzyknął, a ja zobaczyłam tylko czerwony ślad mojej dłoni na jego policzku, po czym wyszłam zatrzaskując drzwi, i uciekłam poniżona do łazienki, gdzie zaczęłam płakać. Niby zrobił to w dobrym celu, ale tym pokazał jak bardzo mi nie ufa. Zanosiłam się płaczem...
Tak bardzo chciałam teraz zniknąć.
Brakowało mi powietrza.
Nie płakałam tylko, dlatego, że Olivier mnie zranił, ryczałam też o tą przeklętą kolację, gdzie wszyscy byli dla nas niemili. Tak bardzo chciałam postawić kres mojemu życiu. Czułam jak wiruje mi głowa, po czym moje powieki opadły, a ja wraz z nimi zemdlałam. Nie miałam już sił. Poddałam się z podpunktem, w którym miałam się nie poddawać. Zrobiłam to... Bo moje życie, było skazane na porażkę.
***
~Olivier~
Nie rozumiałem co się dzieje. Myślałem, że będzie szczęśliwa, a ona wkurwiona chciała pewnie mnie zabić. Po tym jak wybiegła z pokoju, siedziałem tak jeszcze w tym fotelu z pięć minut wstałem i zacząłem ją szukać. Bałem się o nią. Była dziś na skraju. Nigdzie jej nie było, a szukałem jej już jakieś dwie godziny. Byłem nawet w damskiej łazience, kurwa wszędzie, a jej nie było. Podbiegłem do recepcji.
- Vilie Ness co się z nią stało?!- spytałem zdesperowany.
- Taka szczupła brunetka?
Skinąłem głową.
- Była, po nią karetka, ponoć jedna z klientek ją znalazła w łazience, zemdlała.
Po czterech słowach zdębiałem. Zasłabła przeze mnie. A miałem ją chronić.
- Jaki szpital?
- Ulica Reeves.
Wybiegłem z hotelu, wsiadłem do auta w nawigację wpisałem adres i pojechałem. Był straszny korek, tak kurwa długi, że pół godziny stałem bez ruchu i te trzydzieści minut spędziłem na w pierdalaniu sobie jakim chujem i debilem jestem, nie obyło się oczywiście bez pojedyńczej łzy. To była moja wina. Przecież ja sobie nie wybaczę jeśli coś się jej prze ze mnie stanie. Sprzedałbym bym jutro ten hotel, więc czemu do chuja tak na to zareagowała. Gdy dotarłem do szpitala szybko pobiegłem do recepcji.
- Vilie Ness, bez pieprzenia czy jestem dla niej kimś bliskim, bo jestem.- wydarłem się na biedną pani za okienkiem, a ona spojrzała na mnie jak na idiotę, którym w sumie byłem.
- Piąte piętro, sala 239- powiedziała- i na następny raz polecam być miłym dla personelu.
Przewróciłem oczami i jak najprędzej podbiegłem do windy, do której po chwili wsiadłem i gdy byłem na odpowiednim piętrze wybiegłem, i gdy znalazłem pokój wszedłem do niego jak tornado. Na sali było tylko jedne łóżko, które należało do Vilie. Leżała tak jak wtedy, gdy miała jechać do kuzyna. Załkałem patrząc na nią. Była podpięta do jakiejś maszyny, która pipczała. Usiadłem koło jej łóżka. I wtedy ona otwarła oczy. Były załzawione i czerwone.
- Dopiero zasnęłam- wymruczała ledwo słyszalne słowa.
- Skarbie, tak bardzo przepraszam, nie chciałem sprzedałbym do chuja jutro ten hotel, gdybyś mi powiedziała nawet dzisiaj bym to zrobił.- powiedziałem, a głos mi się załamał.
Wtedy oczami wskazała na kartkę leżąca na szafce obok łóżka, więc sięgnąłem po nią i zamarłem widząc co na niej pisało. Tabletki nie działały... Rak nie zanikał, a się rozmnażał. Mogło dojść do przerzutów. Gdy spojrzałem na Vilie po jej policzkach skapywały łzy. Pochyliłem się nad nią i scałowałem wszystkie mokre ślady łez, by potem pocałować jej spierzchnięte, blade usta. Podkręciłem przecząca głową.
- Dasz radę z tym skorupiakiem, okej?- stwierdziłem bardziej niż zapytałem drżącym głosem- Wygrasz z tym cholerstwem.
Tym razem ona pokręciła swoją śliczną główką, a ja kompletnie się załamałem... Do tego sobie przypomniałem, że miałem poważne problemy, które mógła zakończyć tylko jedna umowa. Umowa za, którą zapłatą mogła być śmierć, ale w sumie to nie była taka zła wizja. Umrzeć i zostawić swoje problemy...
Ja nie chciałem żyć, a ona tego chciała.
To było najgorsze i tak cholernie bolało. Widziałem w jej granatowych oczach, że się poddała, a ja nic nie mogłem z tym zrobić. Dosłownie, kurwa nic.
- Vilie, ja... ja- wyjąkałem z łzami w oczach.
- Olivier, błagam- popatrzyła na mnie smutnymi oczami- Nie poddawaj się, dasz radę.- mówiła ledwo słyszalnym i cieniutkim głosikiem- Sam...
Bez nikogo, sam to było nierealne.
- Nie sam skarbie, z tobą, z nikim innym.
Na to już odpowiedzi nie usłyszałem. Tylko głośno westchnęła... Nagle mnie olśniło.
Czy powinienem powiadomić jej rodzinę, która za pewne, w obecnej chwili super się bawiła?
Tak.
Czy zamierzałem to zrobić?
Nie.
Była moja, nie potrzebowaliśmy nikogo innego poza sobą, i naszymi uczuciami. Złapałem ją za dłoń, która swobodnie leżała wzdłuż jej ciała. Jej dłoń była lodowata. Przeraziło mnie to.
@OlivierDavis: Spotkam się z nim
@AgencjaB: 08.08 17:30

Za dwa dni miałem spotkać się z zjebanymi ludźmi, których jednym z wielu pragnień było mnie zabić. Fajnie co nie? W tym momencie powinna, jak filmach zagrać smutna, końcowa i mroczna muzyczka. Miałem przejebane.

Until you leaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz