Rozdział 18: Możecie się pozabijać

275 20 6
                                    

Zablokowałam numer Johnsona i z wściekłością upchnęłam telefon do kieszeni. Nie mogłam uwierzyć, że dorosły facet miał tupet, aby bawić się w tego typu gierki. Jakim prawem kontrolował mnie i moje życie?

Weszłam do holu, kierując kroki w stronę wind, ale zobaczyłam zmierzającego w moją stronę Provenzano.

– Christina, poczekaj! – krzyknął, gdy ponownie chciałam wyjść przed budynek.

Przyspieszyłam kroku, ale to nic nie dało, bowiem mężczyzna po chwili znalazł się tuż przede mną.

– Christina...

– Nie, nie i nie. – Zaprzeczyłam, uprzedzając słowa Włocha. Próbowałam go wyminąć, ale złapał mnie za ramię. Natychmiast strąciłam jego rękę i odsunęłam się. Nie chciałam, aby mnie dotykał po tym, jak poprzedniego wieczoru zabawiał się z McKenzie.

– Daj mi wyjaśnić.

– Dlaczego? – spojrzałam mu prosto w oczy, jednocześnie zbijając go tym z tropu.

– Co?

– Dlaczego powinnam ci dać cokolwiek wyjaśnić, skoro ty mi nie pozwoliłeś.

– Jasne, teraz będziesz porównywać dwie różne sytuacje.

– I co z tego? Osądziłeś mnie, nie chcąc poznać mojej wersji wydarzeń, więc teraz czemu nie miałabym postąpić w ten sam sposób? Półnaga Taylor grzała twoje łóżko, nie potrzebuję żadnego wytłumaczenia.

– My nawet nie jesteśmy razem, Flame! – ryknął.

– Masz rację. – Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do biurka recepcjonistki. Przechyliłam się, aby sięgnąć z blatu długopis i dwie samoprzylepne karteczki. Na jednej z nich nakreśliłam kilka kresek, wpisując imiona moje i Taylor, zaś na drugiej napisałam ciąg cyfr.

– Co ty robisz? – zapytał, gdy do niego wróciłam.

– To tabelka, możesz sobie porównać, która z nas lepiej się pieprzy. – Przykleiłam jedną po prawej stronie jego torsu. – To numer Taylor, ucieszy się, że zadzwonisz. Miłego stukania! – przykleiłam drugą i pobiegłam w stronę wind.

– Christina! – zawołał.

– Idź do diabła!

Zachowałam się okrutnie, używając większości sformułowań, które on wypowiedział w moją stronę tego pamiętnego wieczoru w Salerno, ale byłam wściekła i skrzywdzona, a on miał szansę poczuć się dokładnie tak, jak ja.

Schowałam się w pokoju, umieszczając uprzednio zawieszkę z napisem "nie przeszkadzać". Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Starałam się za wszelką cenę powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu, bo zbyt wiele ich już zmarnowałam na Damiano.

Musiałam pogodzić się z tym, że nasze dwa zbliżenia znaczyły dla mnie więcej niż dla niego i zgasić ten przeklęty płomień nadziei.

Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi. Chciałam je zignorować, ale z każdą sekundą stawało się coraz głośniejsze.

– Kazałam ci iść do diabła, czego nie zrozumiałeś, ty... – urwałam w momencie, gdy zamiast Damiano, ujrzałam Mirabellę.

– W piekle już byłam, Lucyfer cię pozdrawia – oznajmiła ze stoickim spokojem, wchodząc do mojego pokoju.

– Przepraszam, myślałam, że to... – Ponownie zamilkłam, bo musiałabym zacząć wyrażać się bardzo niepochlebnie o jej wnuku.

– Wiem – odpowiedziała.

DecisioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz