= Rozdział 10 =

358 24 40
                                    

✧-Mów proszę, słucham? - powiedział Ricardo bardzo powoli✧

PoV-Celiss.

Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i już miał mnie pocałować, ale potem znów spojrzał na Ricardo i odsunął się, po czym wstał.

- Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób - powiedział jakbym zrobiła coś okropnego. - Ricardo! - krzyknął za brunetem, który dosłownie uciekł z sali treningowej.

- Ale Terry - powiedziałam cicho.

- Zostaw mnie - mruknął i wybiegł za Ricardo.

Zostałam sama... Ale czemu?

PoV-Ricardo.

Wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem! Terry mnie wykorzystał. Podoba mu się Celiss albo inna lambadziara. On nie jestem gejem albo bi ani nic! Chciał się pobawić moim kosztem. A ja chciałem to jeszcze przemyśleć. Może nawet miałem nadzieję, że coś z tego będzie... Ja jaki ja byłem głupi.

- Ricardo! - usłyszałem za sobą głos tej kurwy, jebanego koszykarzyka. - Proszę poczekaj, ja chcę porozmawiać!

- Nie mamy o czym, przecież widzę co się stało i kim ja dla ciebie byłem - wyszeptałem i przyśpieszyłem kroku.

- Ale mnie z nią nic nie łączy!

- No właśnie widziałem, nie zaprzeczysz.

- Poczekaj! - powiedział po czym dobiegł do mnie i chwycił mnie za ramię, po czym odwrócił.

- Czego nie zrozumiałeś w poprzednich słowach zostaw mnie? - zapytałem beznamiętnie.

- Ale ja nie chcę cię zostawiać - powiedział patrząc mi głęboko w oczy.

- Słucham?

- Nie wiem o co ci chodzi, ale ja myślałem, że darzysz mnie jakimś uczuciem. Że wyszliśmy już z fazy dziecięcej wrogości. Wiem, że nie było czasu porozmawiać o tym, co się dzieje między nami, ale nie wiedziałem kiedy będzie na to czas. Wybacz mi proszę - powiedział, po czym ukłonił się w ramach przeprosin.

Tego się nie spodziewałem. Przypuszczałem, że będzie się naśmiewał czy coś. Ale przeprosiny? Z jego strony? WoW.

- Wybacz mi Ricardo...

- Terry, ja nie wiem czy umiem...

- Chodź - powiedział, po czym chwycił moją dłoń i zaczął prowadzić mnie w tylko sobie znanym kierunku.

Przeszliśmy przez cały pociąg. Nikogo nie spotkaliśmy a to było dziwne.

Niestety nie skojarzyłem faktów, że wszyscy są na treningu.

- Gdzie idziemy? - zapytałem.

- Spokojnie, zaraz będziemy - odpowiedział.

I faktycznie po chwili byliśmy na miejscu. Był to koniec naszego pojazdu. Była to taka szklana kopuła, przez którą było widać wszystkie gwiazdy, przed nami, za nami szare ściany, pod nami zwykła bordowa wykładzina.

~♪~ 𝕄𝕦𝕤𝕚𝕔 𝕚𝕟 𝕥𝕙𝕖 𝔻𝕒𝕣𝕜𝕟𝕖𝕤𝕤 ~♪~ 𝕄𝕦𝕟𝕖𝕋𝕒𝕜𝕦 ~♪~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz