Chyba se żartujesz

33 2 22
                                    

Wednesday pov:

Przebudziłam się najpierw o 1:03 potem o 2:03 i jeszcze raz znów o 3:03.
Ja nie wiem co jest nie tak z moim mózgiem. W sensie teoretycznie to on normalny nie jest, to wie chyba każdy kto mnie zna. Lecz czuję, że jednak coś jest na rzeczy. Za trzecim razem nie mogłam zasnąć przez jakieś pół godziny. A kiedy zasnęłam śnił mi się sen. Co jest żadkim zjawiskiem u mnie, ponieważ żadko śnią mi się sny, które zapamiętuje. A ten zapamiętałam. Ale tylko rano a jak chciałam go sobie potem przypomnieć to nie mogłam.

Teraz są ostatnie minuty ostatniej lekcji. Enid coś tam gada z Diviną a ja zapisuję ostatnie zadanie, które baba nam wcisnęła na ostatnie minuty.
Irytująca osoba nie powiem, że nie ale żeby wciskać zadanie na ostatnie 5 minut? Trzeba być chamem żeby tak robić a ona ewidentnie nim jest.
Kiedy zadzwonił dzwonek moja dziewczyna podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.

- Wednesday, skoro jest już koniec lekcji to może pójdziemy do miasta co?
-Jasne, czemu nie? - złapałam ją za rękę.

Tak, minęło już parę tygodni odkąd zrobiłyśmy comming out i teraz żyjemy w zwiazku całkowicie bez ukrycia. Jasne, czasem zdarzą się jakieś  złośliwe komentarze ale głównie do Enid, za co nie raz komuś się oberwało ode mnie, lecz ogólnie większość nie ma z tym problemu.

A z tym weekendem  z rodzicami, który odbyl się miesiąc temu? Minął  jak każdy dzień. Ja powiedziałam  o moim związku z Enid moim rodzicom  i nie mieli z tym problemu.
Enid uznała ze lepiej jeszcze nie mówić rodzicom, ponieważ strasznie sie bała ich reakcji.
Rozumiem ją.
Z tego co opowiadała wynikało, że jej matka jest totalnym homofobem.
Kobieta nie dość że homofobiczna to strasznie surowa i wymagająca.

-Ej, Wedns słuchasz mnie? - pomachała mi ręką przed twarzą
-Chyba tak. Zamyśliłam się, sorka.
-Nic nie szkodzi. Szkoda tylko, że mnie nie słuchałaś,  bo mówiłam, że jutro impreza jest. - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha.
-O nie... u kogo tym razem? - zapytałam "przerażona" bo przecież ja nie mam uczuć .
-Tak się składa, że u nas. -odpowiedziała, a ja spojrzam na nią morderczym wzrokiem .
-Chyba se żartujesz
-Tak, bekę z ciebie robie. Impreza jest u Bianci.- oznajmiła
-A od kiedy ona jest taką imprezową osobą?
-Wiesz, od czasu do czasu każdemu potrzeba trochę rozrywki, nawet jej.
-Ale mi nie. - powiedziałam
-Jasne, że tak. Ci też. Słuchaj, pisanie twojej powieści można potraktowć jako rozrywkę.
-Zależy jak na to spojrzeć,  ponieważ dla mnie to jest  bardziej relaksujące, niż rozrywkowe.
-Może i tak, ale na pewno w twoim życiu jest jakaś rozrywka. A jak nie ma jej teraz to będzie jutro, na imprezie.
- A skąd ta pewność, że idę?
-Ponieważ trzeba zaprosić osobę towarzyszącą i ja cię zapraszam. Ale skoro nie chcesz to zaproszę Ajaxa i ...
- Nie no jasne że z tobą pójdę- przerwałam jej  zanim skończyła zdanie.
-Wiedziałam , że się zgodzisz.
-Za bardzo mnie znasz - pocałowałam ją krótko poczym otworzyłam drzwi do naszego pokoju.

Enid pov:

Ja to tam nie wiem jakim cudem jestem już z Wedns miesiąc. I nie wiem również jakim ciulem ona ze mną nadal wytrzymuje i nie chce wiedzieć. Po prostu ważne że jest.
Kiedy jestem z Wednesday czuję się bezpieczna. Przy niej czuję że mogę być sobą. Mimo wszytsko wiem też, że gdyby jakikolwiek chłopak się do mnie zbliżył i zapytał o spotkanie to prawdopodobnie na następny dzień już by nie żył.
Codziennie poznaje u niej coś nowego. Jednak od początku jej przybycia do Nevermoore chyba tylko ja zdołałam poznać ją na tyle aby wiedzieć że pod tą maską którą codziennie zakłada jest dziewczyna z normalnymi uczuciami. Myślę, że kiedyś będzie zdolna je okazywać przed większą liczbą osób a nie tylko przede mną.

-Chcesz iść na pizzę? Lub na ciasto? - zapytała wyrywając mnie z zamyśleń
-Na pizzę i potem idziemy na lumpy okej? Muszę sobie znaleźć jakieś ładne ciuchy. - oznajmiłam.
-Przecież masz już ich tyle, że się w szafie nie mieści.- zauważyła
- E tam. Tych co nie noszę, w poniedziałek zaniosę do lumpa sama. I będzie problemie.
-Moja mądrala się znalazła. Poczekaj chwile okej? Idę się przebrać i możemy iść na miasto.
-Ej, wiesz co?
-Hm? - zapytała, szukając ciuchów na zmianę.
-Śliczna jesteś. Kocham cię. - powiedziałam szczerą prawdę
-Tez cię kocham. Ale ty jesteś śliczniejsza. - zripostowała po czym poszła  do łazienki się przebrać.

Kiedy wróciła, wyszłyśmy z pokoju i kierowałyśmy się w stronę wyjścia.
-Ej ale tym razem idziemy powiedzieć  Bronwyn, że wychodzimy.-powiedziałam stanowczo.
-Tak, teraz tak.- zgodziła się.

Tak więc zaszłyśmy do gabinetu dyrektorki. Wednesday zapukała i dopiero gdy usłyszałyśmy "Proszę" weszłyśmy
-Pani Dyrektor, my tylko przeszłyśmy powiedzieć ,że wychodzimy. W razie co, żeby po prostu pani wiedziała. - powiedziałam.
-Dobrze, dziewczynki. Tylko wróćcie przed ciszą nocną.
-Jasne, do widzenia.

Po tej krótkiej wymianie zdań wyszłyśmy z gabinetu i skierowałyśmy się w stronę miasta.
Dojście tam zajęło nam z jakieś dobre pół godzinki. Poszłyśmy do tej samej kawiarni co na początku naszego związku.

Gdy byłśmy przed kawiarnią Wednesday wpuściła mnie pierwszą.

-Moja pani. - powiedziała po czym gdy usiadłyśmy przy stoliku odsunęła mi krzesło.
-Wedns, wiesz ze nie musisz tak robić.- powiedziałam tłumiąc śmiech.
-Wiem, ale chcę, ponieważ zasługujesz na jak najlepsze traktowanie.
-Awwh jesteś słodka.
-Ej, zapamiętaj sobie, że nie jestem słodka. -powiedziała udając groźną minę.
-Jasne, jasne. - zaśmiałam się
-To może ja pójdę po menu.- zaproponowała.
-Można.

Wednesday pov:

Podeszłam do lady i wzięłam kartę zamówień. Wróciłam do Enid a gdy zdecydowałyśmy się jaką pizzę chcemy zamówić  zawołałam kelnera.
-Jedna duża Hawajska- powiedziałam a kelner tylko dziwnie na mnie spojrzał.
-Coś jeszcze?
-Tak, pepsi zero i woda. - powiedziała Enid.
Zapisał zamówienie na kartce i odszedł.
-Ej i standardowo ja pł...- chciałam powiedzieć ale nie dała mi dokończyć.
-Ja płacę.
-E nie. - tak , będę się z nią o to kłócić.
-Dawaj, kamień, papier, nożyce. Raz. Kto wygra płaci. -A to ci spryciula.
-Wygram, kicia.
-Chciałabyś. Dobra, gramy. Raz, dwa, trzy.

A TO MENDA, WYGRAŁA. Pokazała kamień a ja nożyce.

-Ej ja się tak nie bawię.Gramy jeszcze raz. - nie dam jej tak łatwo wygrać.
-Nie. Wgrałam, ty płacisz. Kurwa, znaczy ja płacę. - Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem.
-Dzieciom nie wolno przeklinać. - E tam podroczę się z nią.
-Jestem od ciebie starsza misia.
-Nie wydaje mi się.
-EJ słuchaj, bo ostatnio szperałam po Spotify i znalazłam taką fajną artystkę. - wow jaka zmiana tematu.
-Kogo? - zapytałam  mówiąc szczerze lekko zaciekawona.
-Taylor Swift.
-Ej ale wiesz że ja ją znam? Słucham ją od kąd Xavier dał mi telefon.
-Co-? To dlaczego nie nie słyszałam jak ją kiedykolwiek słuchałaś w pokoju?
-Bo słuchałam w domu jej przeważnie a w pokoju nie wiedziałam czy Ci to będzie przeszkadzać. -odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Ty głupia jesteś.
-Ty też, dlatego do siebie pasujemy.
-Kocham cię. - urocza jest.
-Ja ciebie też.

Po jakiś 10 minutach kelner przyniósł jedzenie. Szczerze to po jednym kawałku się najadłam ale że nie lubię  wyrzucać jedzenia to zjadłam jakieś 4 kawałki. Gdy się najadłyśmy wyszłyśmy z restauracji i tak zapłaciła Enid.

Po drodze wstąpiłyśmy do lumpa, tak jak chciała wcześniej i wróciłyśmy do akademi jakoś o wpół do ósmej wieczorem.
.
.
.
1176 słów

W sumie takie jakieś zakończenie bez akcentu haha.
Żyję, dzieci <3.
Sorki, że rozdział tak późno. W sumie to nie mam wytłumaczenia na to.

Miłego dnia / wieczora / nocy 😊

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 28 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

✨Miłość Bez Granic ✨ ~ wenclair storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz