Mateusz i Bolesław siedzieli razem w szkolnej bibliotece. Brunet czytał jakąś młodzieżówkę o gejach. Oparł brodę na rękach i wpatrywał się obojętnie w strony książki.
Bolesław zerknął na niego kontem oka.- Widzę że ta książka cię jakoś zbytnio nie zainteresowała. - Mateusz uniósł pytająco brew.- Poprostu ta książka nie jest wiarygodna. W prawdziwym życiu miłość nie jest taka prosta. Nie wystarczy wyznać komuś co się do niego czuję. Co jeśli ta osoba tego nie odwzajemni? Wtedy będziesz zdruzgotany i załamany. Jestem zakochany w Marku od chwili gdy tylko go poznałem. A nadal nie zdobyłem się na odważny krok.- Mateusz spuścił wzrok na podłogę. Blondyn zamilkł i po chwili dodał.
- Słuchaj stary wszystko się uda, zobaczysz. Nie martw się. Zaraz ci objaśnię plan działania. Posłuchaj, ja znam Kacpra na wylot, więc znam jego słabe strony ale Marka kompletnie nie znam. Musisz mi co nieco o nim powiedzieć.
- Um no wiesz.- zaczął.- Marek nie znosi bałaganu. To perfekcjonista. Nie toleruje przemocy i ma alergię na orzechy. Jego największym marzeniem jest zostanie wykładowca na uniwersytecie ale mówił mi też że chciałby zostać femboyem.
- Co za pochrzaniony typ. Kto normalny chcę być femboyem. No ale już wiem co możemy zrobić żeby zaszkodzić ich relacji.
- Co takiego?- dopytywał Mateusz.- Musimy tylko kupić jakieś czipsy a resztę zobaczysz.
Po godzinie byli pod blokiem Marka. Bolesław stał dumnie z paczką czipsów w ręku. - Dobra teraz stój na czatach. Zadzwonisz do mnie jeśli Marek będzie się zbliżał.- Mateusz był zdezorientowany.
- Ale czekaj! Co chcesz zrobić?- spytał ale nie uzyskał odpowiedzi. Zauważył tylko, że blondyn wspiął się po kratce na balkon Marka, którego mieszkanie było na 2 piętrze. Bolesław wyciągnął z kieszeni klucz uniwersalny ojca i otworzył balkonowe drzwi. Szybko wszedł do środka. Sprawdził czy nikogo nie ma w mieszkaniu po czym wziął czipsy i zasiadł na kanapie. Stopy oparł o stolik i zaczął jeść. Na podłogę zrzucił okruszki a brudne ręce wytarł w mebel. Na koniec opakowanie schował pod poduszkę na kanapie. Rozradowany wygramolił się z mieszkania, zamknął drzwi i zszedł po kratce od balkonu.
- Co do cholery zrobiłeś?- Spytał Matuesz.
- Ubrudziłem mu kanape czipsami.
- Ale po cholere?!- spytał zażenowany Mateusz. Zaczął żałować, że zgodził się na współpracę z tym gamoniem.