Rozdział 6

19 2 2
                                    

Marek szedł w stronę przystanku autobusowego. Brakowało mu jego słuchawek, które zawsze skutecznie pozwalały mu odciąć się od reszty świata.
*Czymże jest moje cierpienie w zestawieniu z bezmiarem wszechobecne go zła na tej planecie.*- pomyślał Marek, filozof od siedmiu boleści. Brak słuchawek sprawił, że mógł skuteczniej odbierać otaczający go świat. Przysłuchiwał się kłócącym się menelom na przystanku, drącym jape bahorom w ramionach ich zmęczonych matek.

- Ale oni drą pizde..- szepnął zszokowany Marek. Do tej pory był pewien, że ludzie po za szkołą nie umieją mówić. Z zaciekawieniem przypatrywał się babie od chemii wrzeszczącej na swojego męża przez telefon,  że jest zasranym alkoholikiem. Jego rozmyślania przerwało pojawienie się Wojtka. Brunet klepnął w plecy brata z całej siły.

- No siema pizdeczko!- przywitał się Wojtek.
- Nie nazywaj mnie tak!- warknął Marek.- Po chuja się do mnie odzywasz.
- Nie chcesz z powrotem swojej własności?- zaczął jeszcze raz Wojtek wyciągając z plecaka słuchawki Marka.- Twój Marcelek słabo się spisał. - zakpił z brata. Marek wyrwał Wojtkowi słuchawki z rąk i rozradowany już miał je założyć na uszy gdy nagle Wojtek dodał.- Nie jesteś ciekawy co robiliśmy razem tak długo.- Marek popatrzył na bruneta przerażony.

- Niby co robiliście? Pewnie spuścił ci wpierdol co nie?- zakpił.
- Nie słoneczko.- rzekł ironicznie.- Całowaliśmy się. Bardzo namiętnie.- zaśmiał się szyderczo.
- Nie wierzę ci!-krzyknął Marek.- Na pewno kłamiesz.
- Jakoś się nie opierał kiedy pogłębiłem pocałunek. Chyba cię to nie zabolało? Przecież udajecie parę. Ja z Marcelem możemy być nią naprawdę. On cię nie potrzebuje. Jesteś żałosny i nie oryginalny. I w dodatku nie umiesz walczyć o swoje.- Marek poczuł jak łzy lecą mu po policzkach. Nie wytrzymał i padł na chodnik. Rozpłakał się. Miał wrażenie że serce pękło mu na pół. Jak Marcel mógł mu to zrobić? Udawali parę ale jednak Marek miał nadzieję, że to przykrywka a Marcel tak naprawdę go kocha. Nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. To był Kacper. Blondyn wpatrywał się w Marka z troską. Wszystko okej?- spytał. - Czemu płaczesz do cholery. - Marek nie odpowiedział tylko wstał i wtulił się w klatkę piersiową chłopaka.

Między nami gejamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz