Marcel biegł za Wojtkiem przez korytarz szkolny. Wojtek był bratem Marka. Oboje się nieznosili. Zawsze na lekcjach sobie dogryzali. Nawzajem dokuczali sobie. Wojtek jednak sięgał po dosyć dziecinne sposoby by dokopać Markowi. Zabrał bratu słuchawki i uciekł przed nim z klasy na przerwie. Marek po powrocie z toalety zauważył że jego własność zniknęła. Zażenowany usiadł przy biurku i zakrył twarz dłońmi.
- Co się stało?- spytał zaciekawiony Marcel.
- A jak myślisz. Mój brat znowu błaznuje. Naprawdę zastanawiam się czasami czemu nasza matka nie oddała go do okna życia.- westchnął brunet.
- Ja się tym zajmę. Odzyskam twoją własność misiu.- wyszeptał chłopakowi do ucha Marcel po czym złożył szybki pocałunek na jego policzku. Marek zaczerwienił się przez nagłą czułość. Ale nie powiedział nic. W końcu przecież dla beki udają parę. Poczuł ukłucie w sercu na myśl o tym że to wszystko jest na niby.- Kurwa stój pojebie!- wrzasnął Marcel goniąc Wojtka.- Nie zachowuj się jak dziecko do licha!
- Czemu się wtrącasz? Co Marek cię na mnie nasłał? Latasz za nim jak pies.- Marcel zagonił Wojtka w kozi róg.
- I co teraz kurwa?- powiedział z triumfem.Wojtek chwycił go za nadgarstki po czym zamienił się z nim miejscami. Marcel został przyparty do ściany. Brunet położył rękę na klatce piersiowej, a kolanem mocniej docisnął by tamten nie mógł się wyrwać. Nachylił się do niego i patrząc mu w oczy szepnął.
- Marcelku zostaw w pizdu mojego brata. Przecież wiesz, że ja jestem o wiele lepszy.