Pov: Y/N
Słoneczne dni, powiew wiatru na twarzy, cudowny zapach kwiatów. Raj to było wspaniałe miejsce. Ojciec znowu wymyślał nowe gatunki roślin i nie miał dla mnie za dużo czasu. Kiedyś bawił się ze mną wśród ogrodów i pozwalał nazywać nowe istoty. Tak właśnie powstały Rysie, Daniele, Tchórze, Wydry i inne niesamowite stworzenia. Starał się lepić jak najmilsze zwierzęta, aby mnie nie przestraszyły.
Teraz jednak musiałam sobie sama znaleźć jakieś zajęcie. Flora jest trudna w tworzeniu i ma strasznie długie i skoplmplikowane nazwy. Nie chciałam się w to mieszać. Dlatego właśnie szłam do wujka Lucyfera i cioci Lilith, żeby im pokazać moją nową moc znikania, którą odkryłam wczoraj podczas chowania się przed Adamem.
Adam nie przepadał za mną. Za każdym razem, kiedy mnie widział, był zły. Może miał gorsze dni? Lubił sarkastycznie komentować każdą czynność, którą wykonywałam. Zdarzało mu się pociągnąć mnie za włosy czy mocniej złapać za rękę, ale on się tylko tak wygłupiał. Później dołączyła do niego Eva. Ta czesto zwracała uwagę na mój wygląd (na zbyt okrągłą buzię albo za bradzo wąskie biodra). Mówiła też, że źle mi w kręconych włosach i powinnam je zacząć prostować. Tak więc robiłam. Nie mogłam się złościć na to, że próbowała dbać o moją prezentację wśród żywych. Zawsze jednak, gdy przychodził Stwórca, zachęcali mnie wesoło do zabawy w berka albo chowanego. Nie miałam im tego za złe, póki nie robili mi krzywdy. Poza tym nie chciałam denerwować Ojca, wolałam zostawić na razie sprawy tak, jak były.
Lucyfer z Lilith ukrywali się w rzadko odwiedzanej gęstwinie lasku. Znajdował się tam przepiękny strumyk i odpowiedniej wielkości, urocza, zasypana kwiatami polanka. To tu odbywały się wszystkie nasze lekcje i śmieszne gry terenowe wymyślane przez Anioła. Uwielbiałam te zajęcia i bardzo mi było przykro, że ciocia i wujek nie mogą ze mną wrócić do Głównego Ogrodu, czyli siedziby Boga.
Już prawie byłam na miejscu. Postanowiłam zaskoczyć moich opiekunów i na początku ich tylko obserwować przed ukazaniem swojej obecności. Przykucnełam w gąszczach na tyle blisko, by ich wyraźnie widzieć. Para dyskutowała o czymś żywo, co mnie zdziwiło, bo zawsze wydawali się spokojni i szczęśliwi. Potem chyba ciocia odpuściła, a Lucyfer zmienił się w jaskrawego Węża i owinął dookoła dłoni kobiety. Oboje ruszyli w stronę Bocznej Bramy Raju. W tej części Raju była Oaza przydzielona Evie, zazwyczaj odpoczywała tam od obowiązków i od Adama. Ja oczywiście też miałam zakaz wstępu.
Zastanawiałam się jakbym mogła niepostrzeżenie wejść za nimi. Nagle coś przesunęło się między krzakami łaskocząc mnie w łydkę. Przerażona odskoczyłam do tyłu przewracając się o wystający korzeń. Spojrzałam na przebiegłego sprawcę wypadku. Przede mną usiadł mały rudawy, uroczy lisek. Oczywiście! Mogę przecież udawać zwierzę. Przywołałam słodkiego rudzielca i unosząc dłonie nad jego głowę, skopiowałam wygląd stworzenia (różniłam się tylko kolorem, bo miałam białą barwę futerka).
Nie tracąc chwili ruszyłam w ślad za moimi opiekunami. Scena jaką ujrzałam, gdy dotarłam do Bocznej Bramy, trochę mnie zdezorientowała. Lucyfer zwisał z gałęzi nad głową Evy, oferując jej pysznie wyglądający owoc, który trzymał końcówką swojego ogona. Lilith czekała niedaleko chowając się za drzewem. Podeszłam ostrożnie bliżej Węża, aby słyszeć lepiej, o czym rozmawiają.
— ...nareszcie będziecie wolni i niezależni od Aniołów. — przekonywał wujek.
— I będę mogła robić wszystko, co będę chciała? — dopytała żona Adama z gwiazdami zachwytu w oczach. — Mój mąż nie musi się o tym dowiedzieć, prawda?
— Emm... myślałem, że idziesz z Adamem razem przez życie. Powinnaś się podzielić — odpowiedział Lucyfer wyraźnie zdziwiony pytaniem niewiasty. Ona jednak zachłannie wyrwała od niego owoc i zjadła cały w mgnieniu oka.
W tym momencie sklepienie przecięła złowroga błyskawica. Cofnęłam się wystraszona pod nogi Lilith kładąc uszy po sobie. Roślinność dookoła nas zaczęła niespodziewanie obumierać. Wąż zszedł z gałęzi obok swej wybranki zmieniając się znowu w anielską postać. Był wyraźnie zmieszany całym zdarzeniem, pewnie nie przewidział takich skutków. Na niebie pojawiały się kolejne rozbłyski, a silny wiatr tylko pogłębił moje obawy.
Ze stresu zapomniałam o utrzymaniu mojej zwierzęcej przykrywki i po chwili pojawiłam się przed ciocią i wujkiem w całej swojej ludzkiej istocie.
— Y/N?! Co ty tutaj robisz? Jak się tu dostałaś? — krzyknął Anioł, gdy tylko mnie zauważył.
— Emm.. Ja...
— Y/N! Odsuń się natychmiast od tych zdrajców! — do Oazy wbiegł Ojciec. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego.
Jednym pstryknięciem palców przeteleportował mnie pod swoje ramię, chroniąc przed owymi " zdrajcami". Chwilę później na miejsce dotarł również Adam. Widząc zaistniałą sytuację stanął przy Evie i próbował ją wytłumaczyć z jej błędów.
— O-ojczę! Proszę przestań! Oni nic nie zrobili. Chcieli dobrze. — stanęłam przed Stwórcą zdesperowana. Lucyfer patrzył na mnie przerażony. Nie do końca zdawał sobie sprawę, co właśnie stracił...
— Dziecko Moje. Ja wiem wszystko. Wiem, co oni zrobili. Bronienie ich jest niewłaściwe i bezcelowe. Nie powinnaś w ogóle z nimi przebywać. — rzekł stanowczo unosząc dłoń nad moją głowę.
— Tato...
Pstryk.
W jednej chwili znalazłam się w wielkim zamkniętym pomieszczeniu. Wszystko było zdobione białym marmurem i złotem. Rozejrzałam się po pokoju, tylko po to by stwierdzić, że brakuje jakichkolwiek drzwi. Obok mnie stało wielkie lustro. Spojrzałam w nie. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. On mnie zmienił... Ojciec upodobnił mnie... do Anioła.
Miałam teraz parę dużych, silnych, białych skrzydeł, złote sandały na stopach i wielką niesamowicie jasną aureolę nad głową. Ani trochę mi się to nie podobało. Prawdopodobnie już nigdy z tąd nie wyjdę. Osunęłam się na ziemię. Słone łzy lały się strugami z mojej twarzy na dębową podłogę, a głuchą ciszę w pokoju przerywały co chwilę moje żałosne łkania. Zdałam sobie sprawę, że straciłam wszystko: wolność, najmilszych mi bliskich i zaufanie Ojca.
***
CZYTASZ
Mój Anioł (Alastor X Reader)
FanfictionSzamotanina, uczucie spadania i głos... dziwnie znajomy głos - to jedyne co pamiętam. Teraz jestem w miejscu nazywanym Piekłem, ale tu nie należę. Widzę to. Dzisiątki oczu zwróconych w moją stronę. Co tu robi Anioł? - myślą. Nie chcę tu być. Nie chc...