Rozdział 20

285 21 6
                                    

Pov: Y/N

Stałam jak wryta wpatrując się tępo w nadal odbierający telewizor. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł po plecach, a w głowie pojawiła się lawina myśli. Co się stało? Dlaczego inni nie reagują? Co powinnam teraz zrobić? Dlaczego Alastor był taki wściekły? To przeze mnie? Dlaczego zabił?

Czułam jak kurcze się pod ich natłokiem. Wszystko działo się tak szybko. Liczyłam, że może zaraz wszystko się wyjaśni, albo okaże kolejnym głupim koszmarem w tym bezkresie nicości. Do mojej świadomości docierały tylko szczątkowe informacje. Prezenterka znów powróciła na wizję, tym zarem zmieniając temat.

Charlie nagle wstała jak poparzona z kanapy i zaczęła się energicznie przechadzać po salonie w te i z powrotem. Tłumaczyła coś wszystkim wskazując przy tym na poszczególne osoby, jednak żadne z jej słów nigdy nie dotarły do mojego umysłu. Jakbym była w wielkiej dźwiękoszczelnej bańce.

Szok w jednej chwili przyćmił rzeczywistość. To zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień, który w dodatku się jeszcze nie skończył. Gdzie się teraz podział mój spokój?

Wtem drzwi otworzyły się z hukiem ukazując Radiowego Demona. Nienaganna fryzura, ubrania niczym nowe, postawa jakby nic się przed chwilą nie stało.

Przerażenie ogarnęło moje ciało. Obrazy tej walki stanęły mi przed oczami i nie ważne jak bym się starała, nie chciały zniknąć z umysłu. Wyczułam... niebezpieczeństwo. Jak to możliwe? Zawsze mnie przecież chronił i wspierał, a teraz na jego widok jeżą mi się włosy na karku.

Łzy zawirowały w oczach. Nim ktokolwiek zdążył zauważyć, uciekłam do swojego pokoju zostawiając po sobie jedynie kilka złotych piór opadających swobodnie na podłogę. Zamknąwszy drzwi na klucz, skuliłam się przy łóżku najbardziej jak mogłam. Po tym, co zobaczyłam, na prawdę nie chciałam z nikim rozmawiać. Alastor jednak miał inne plany.

- Y/N! Kochana! Oh, Y/N! - nawoływał głos dobiegający z hotelowego korytarza.
Ścisnęłam powieki, mając nadzieję, że to pomoże mi się lepiej schować. Co ja w ogóle robię? Przecież i tak mnie znajdzie.... i znalazł.

Pov: Alastor

- Y/N! Kochana! Oh, Y/N! - szukałem Anielicy po pokojach. Chciałem sprawdzic jak się czuje. Zrobiłem to. Zabiłem go. Nareszcie. Y/N nareszcie będzie bezpieczna.

Pytałem Charlie o blondwłosą, ale ona była zdecydowanie zbyt zaaferowana eksterminacją, by zauważyć, że poszukiwanej nie ma wśród zebranych. Zajrzałem już do mojego pokoju, do kuchni i do Lucyfera, więc została tylko stancja Y/N. O dziwo pomieszczenie było zamknięte. Ona nigdy nie zamykała pokoju na klucz, coś się musiało stać.

Nie pozostawało mi nic innego jak zmienić się w cień i przemknąć pod drzwiami. Tak też zrobiłem. Spojrzałem na Nią... i gdybym miał serce to w tej chwili rozpadło by się na milion kawałków, z powodu widoku jaki ujrzałem.

Skulona, cała się trzęsła, miała zapłakaną twarz, a oczy wyrażały czyste przerażenie.

- Co się.. - zrobiłem w jej stronę krok, lecz ona wstała chwiejnie robiąc krok w tył.

- N-nie podchodź do mnie! Proszę! O-odsuń się! - krzyknęła jeszcze bardziej wystraszona. Co się do cholery stało?! Nie zamierzałem jej słuchać, musiałem ją uspokoić. Zrobiłem powoli kolejny krok w stronę Y/N, ale ta znowu się odsunęła.

Sytuacja powtórzyła się póki jej plecy nie zderzyły się ze ściną. Wtedy jej przerażenie przybrało inną formę... albo raczej Ona przybrała inną formę.

Zmartwiony i zdezorientowany patrzyłem jak oczy dziewczyny zaczynają świecić szczerym złotem, nad głową pojawia się ogromna aureola, a ubrania zmieniają się w długą szatę przepasaną sznurem. Przybrała swoją Anielską postać. Jej skrzydła duże i potężne, teraz ochraniały całe jej ciało.

Zrobiłem jeszcze jeden szybki krok i wziąłem delikatnie blondwłosą w moje ramiona. Czułem jak jej mięśnie napinają się pod każdym moim dotykiem. Próbowała wyrwać się z paraliżu, który powodował strach, i odepchnąć mnie jak najdalej od siebie. Ani myślałem jej puścić. Spojrzałem w jej oczy. W te jej piękne, zawsze błękitne oczy. Wylewały się z nich łzy takimi ilościami, że w przeciągu minuty mogłyby zapełnić rzekę.

- P-proszę cię.. b-błagam. Zabij mnie od razu a-albo z tąd w-wyjdź. - cichy głos wydobył się z jej słodkich ust. Zamurowało mnie. To musi być jakiś cholerny koszmar. Ona się boi mnie! MNIE!

- Ja... J-ja nie rozumiem... ja nigdy.. - wydukałem. Nigdy nie pszupuszczałbym nawet, że wypowie takie słowa, w dodatku skierowane do mnie.

- W-widziałam wiadomości.. Z-zabiłeś go.. - powiedziała pomiędzy napadami szlochu.

Widziała jak zabijam Vox'a. Nie powinna tego widzieć. Nigdy nie powinna widzieć mojej rządnej krwi postaci. Przestraszyła się... Nie.. uważa, że jestem Potworem... Demonem... Bezwzględnym Overlordem... Nie tak. Wszystko nie tak! Chciałem tylko, żeby była bezpieczna!

Przytuliłem ją mocniej przygryzając dolną wargę ze stresu. Osunąłem się po ścianie, zmuszając ją do usiądniecia na podłodze. Ująłem jej drżące ze strachu dłonie w swoje. Dziewczyna spojrzała na mnie.

- To była dla niego kara. - zacząłem niepewnie. Musiałem to jakoś wytłumaczyć - może tego nie pamiętasz, ale byłaś w śpiączce. Ktoś cię otruł. Doszliśmy do tego, że był to Vox - Overlord z innej strefy i mój największy rywal. Nie mogłem załatwić sprawy wcześniej, ponieważ... wyniknęły pewne powikłania - wolałem nie mówić Anielicy o moim rytuale. Z resztą nadal jestem nim z nią połączony, a informowanie jej o tym nie wniosło by nic dobrego.

Spojrzałem niepewnie na blondwłosą. Próbowała się rozluźnić, jednak nie bardzo jej to wychodziło. W końcu bez słowa wtuliła się w moją klatkę piersiową, wycierając ostatnie łzy i łaskocząc mnie swoim oddechem. Instynktownie położyłem dłoń na jej głowie i zacząłem ją delikatnie głaskać (tak jak to kiedyś robiła moja mama).

Poczułem spokój ogarniający moje ciało i umysł. Nareszcie moja ukochana czuła się przy mnie bezpiecznie. Ciche zarapanie przerwało moje rozmyślania. Dziewczyna, zmęczona długim płaczem i emocjonującym dniem, zasnąła przytulona do mojego torsu. Uśmiechnąłem się delikatnie na ten widok.

Musimy zdecydowanie naczyczyć się sobie bardziej ufać.

***

Info od Autorki:

Jestem wykończona...

Na pewno zauważyliście, że w ostatnim czasie trudno mi jest się wyrobić z wstawianiem rozdziałów w terminie. Absolutnie nie jestem z tego zadowolona. Staram się najlepiej jak potrafię, ale czasami samo wymyślenie fabuły zajmuje więcej niż dzień.

Swoją drogą zbliżamy się do końca powieści, bo zaplanowałam, że książka będzie miała około 25 rozdziałów. Jest mała szansa, że napiszę kontynuację. Nawet miałam już pomysł na rozpoczęcie, ale takie spontaniczne i genialne scenariusze zazwyczaj kończą się u mnie kompletną klapą i wypaleniem tematu, więc boję się trochę nawet zaczynać.

Jeszcze jedna informacja: z racji, że zostało mało rozdziałów, muszę zwolnić trochę z pisaniem i bardziej przemyśleć każde zdanie, żeby wszystko na pewno miało sens. Co się z tym wiąże, bardzo przepraszam, ale nie będę już wstawiać rozdziałów regularnie. Nie znaczy to, że zapomnę o książce. Powiedzmy, że teraz kolejne części mogą się pojawiać np. raz na tydzień albo dwa tygodnie.

Chciałabym też napisać dużo fanfików na zupełnie inne tematy. Obracam się w ponad 10 fandomach i mam tyle pomysłów na każdy z nich. Jednak muszę zmienić taktykę wstawiania rozdziałów. Powinnam najpierw napisać całą książkę, a potem regularnie wstawiać części, no ale człowiek uczy się na swoich błędach.

Dziękuję za zrozumienie.
Życzę miłego czytania♡

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mój Anioł (Alastor X Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz