Ptaszyna

793 106 15
                                    

Przeciągam zmęczone ciało. Niemal natychmiast atakuje mnie ostry ból.

Nadgarstki palą żywcem, biodro i ramie nieznośnie pulsuje, a w ustach panuje niewiarygodna suchość.

Zaciskam szczękę i staram się odgarnąć mgłę zasnuwającą umysł, by wróciła trzeźwość, której potrzebuję, by przetrwać to piekło. Wciągam głęboko w płuca chust powietrza i klnę w myślach, moją nierozważną siostrę. Mogłam się domyślić, że jej niespodziewany wyjazd, to kłamstwo. Znając Reagan, wpakowała się w wyjątkowo paskudną sytuację i gdy tylko się zorientowała, co się dzieje, dała nogę.

Uchylam powieki, mrugając niezdarnie, by przyzwyczaić oczy do lekkiego światła wpadającego przez malutkie okienko naprzeciw. Mój wzrok niemal natychmiast przenosi się na nadgarstki, które wciąż bolą. Kajdany, które mnie ranią, noszą ślady krwi, tak samo, jak skóra. Próba wyswobodzenia się kosztowała mnie wiele, jednak poległam i teraz zapewne będą mnie lepiej pilnować. Niepewnie przekręcam się na plecy, dziękując za materac, dzielący mnie od betonowej podłogi.

Jest niewygodny i cienki, ale nie mam zamiaru narzekać, lepsze to niż podłoga. Rozglądam się po pomieszczeniu, z zaskoczeniem odkrywając, jak bardzo zmieniło się miejsce, w jakim mnie trzymają. Znikł przesadny pokój, z wystrojem godnym księżniczki, nie ma śladu po miękkich dywanach i przyjemnym zapachu bzu. Zamiast tego, leże pod ścianą, w czymś przypominającym zimną celę. Mimo tego, że mamy środek lata temperatura wewnątrz jest niska, co podpowiada mi, że znajduję się pod ziemią, bardzo możliwe, że w piwnicy. W rogu ściany, pod którą leżę, znajduje się wnęka, a wewnątrz coś przypominającego prysznic i toaletę.

 Nie dostrzegam natomiast nigdzie, żadnej lampy, czy włącznika światła, co przeraża mnie jeszcze bardziej. Powoli dźwigam się na nogi, dopiero teraz widząc, że kajdany łączą się z łańcuchem znikającym w ścianie. Jego długość nie jest oszałamiająca, dostanę się co najwyżej do sedesu, ale nie do okna, by zobaczyć, gdzie jestem. Panika mrozi mi krew w żyłach, ponieważ nie mam pojęcia, co mnie czeka, dlaczego mnie tu trzymają i czego chcą. W ciszy rozbrzmiewa dźwięk metalu trącego o beton, gdy ciągnę za sobą łańcuch, chcąc zbliżyć się do stalowych drzwi, jednak cofam się gwałtownie, gdy zauważam cień poruszający się po ziemi. Szczelina pomiędzy drzwiami a podłogą jest niewielka, jednak działa na moją korzyść. W ten sposób będę w stanie przygotować się, gdy przyjdą.
Wracam na miejsce i opadam na posłanie, kładąc delikatnie na kolanach poranione dłonie. Opieram głowę o ścianę i zamykam oczy, by uciec od rzeczywistości, w której  zagraża mi  mężczyzna o najbardziej błękitnych oczach, jakie dane mi było zobaczyć. Było w nich coś nierealnego, każącego mi spędzić chwilę na rozmyślaniu czy to możliwe, by w ogóle były prawdziwe.

Facet jest porywaczem!

Oczywiście, że nie są. Nikt nie ma prawa posiadać takiego koloru oczu, a już zapewne nie facet, który porywa ludzi, bo wie, że są zbyt charakterystyczne.

Są szczegółem jaki podała, by ofiara, gdy tylko uda jej się zyskać wolność.

W kolejnej sekundzie, całe moje ciało niespodziewanie się spina, gdy do uszu dociera szmer dobiegający spod drzwi. Rozpoznaję dźwięk kluczy upadających na podłogę i nie myśląc wiele staje na nogach wciskając się w róg ściany. Kolejne sekundy, sprawiają, że serce niemal podchodzi mi do gardła, a wnętrzności skręcają w bolesny supeł. Strach ścina krew w żyłach, a uszy wypełnia dzikie łomotanie.

Wrócił i tym razem na pewno mnie zabije... 

Drzwi otwierają się z impetem ukazując mi wysokiego ubranego w czerń bruneta, który czujnie rozgląda się po pomieszczeniu, jakby oczekując, że rzucę się na nich, by zaatakować i walczyć o wolność. Zapomniał chyba jednak o małym ale istotnym szczególe, jakim są kajdany.

Imperium złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz