6. Bolesna sytuacja

119 0 0
                                    

Właśnie zajechaliśmy do domu. Wszyscy żeśmy już wysiedli, jedynie Conan nie, więc chłopcy go wyciągnęli. Oskar wziął go na ręce, gdyż był bardzo słaby i jeszcze spał. Marcin szybko włożył klucz do zamka i otworzył drzwi wejściowe. Pierwsi weszli Oskar z Conanem, następnie pozostali chłopcy i na końcu ja. Zanieśliśmy nasze bagaże do salonu, a Oskar zaniósł Conana do łóżka. Gdy Conan był już w łóżku, do sypialni weszłam ja. Usiadłam obok niego. Coś było nie tak z jego skórą. Podeszłam do niego bliżej i ucałowałam jego piękne włosy. Nie wyglądał najlepiej. Był cały czerwony. Na szczęście po chwili obudził się.
- Aaaaach!!!! - wydał z siebie Conan okrzyk bólu i rozpaczy. - Ale mnie piecze skóra. Całe ciało mnie boli ach!!!
- Kochanie, co się dzieje? Aaaach, masz oparzenie słoneczne. - odpowiedziałam mu zapłakana. - Coś zaradzimy.
Biedny Conan był obolały i słaby. Bąbli na szczęście nie miał, ale skóra wyglądała naprawdę źle.
- Ja będę przy tobie. Obiecuję Chłopaki zrobią jedzenie i nam przyniosą. Z napojami będzie tak samo. - zapewniłam Conana, by czuł się bezpiecznie.
- Chcę napić się wody. - poprosił mnie Conan. 
Na szczęście miałam przy sobie butelkę z wodą. Dałam ją Conanowi, by się napił.
- Dziękuję ci, kochana. A co z zakupami? - spytał niepewnie Conan. - Kto będzie nam je robił?
- Janek. A jak nie on, to Marcin. Tak będą się wymieniać. Nie martw się.
Do sypialni wszedł Oskar.
- Dobrze, że przyszedłeś. Zobacz do apteczki, czy nie mamy sprayu na oparzenia słoneczne.
- A co? - spytał Oskar.
- Conan biedny ma oparzenie słoneczne. Skóra go bardzo boli.
- Kurde myślałem, że on tylko spał, a on już był osłabiony z bólu. - powiedział smutnym głosem Oskar.
- Tak, ja też tak z początku myślałam, ale jak wrzasnął, to już było wiadome, że coś jest nie tak.
- Ojej. - jęknął Oskar. - Dobrze, pójdę zobaczyć, czy mamy coś na oparzenia, a ja poszłam z powrotem do Conana. Biedactwo jęczało z bólu. Był bardzo smutny i słaby nadal. Leżał plackiem na łóżku, nic nie mając na sobie.
- Muszę do toalety. - rzekł cichym głosem Conan. - Zaprowadzisz mnie? Nie dam rady dam iść. Tak całe ciało mnie boli.
- Oczywiście, że z tobą pójdę. - odpowiedziałam i delikatnie podniosłam chłopaka z łóżka. Następnie przytuliłam go delikatnie do siebie i poszłam z nim do toalety. Conan stanął przy toalecie i zaczął robić siusiu. To również sprawiło mu ból. Kto by pomyślał, że on aż tak bardzo będzie oparzony? Nikt się tego nie spodziewał.
- Kochanie, umyjesz mi bananka? - spytał Conan, gdy już zrobił siusiu i umył ręce chłodniejszą wodą.
- Tak, kochanie.
Zwilżyłam ręcznik zimną wodą i delikatnie dotykając, umyłam jego bananka, by mu nie sprawić większego bólu. Kiedy chłopak był już cały czysty, z powrotem zaprowadziłam go do łóżeczka, by odpoczywał. Po chwili ponownie do sypialni wszedł Oskar.
- Słuchaj, Malinka. Mamy bardzo mało maści i bardzo mało sprayu. Co mam kupić w aptece?
- Kup spray i maść na oparzenia. Od razu wszystkiego po 10 opakowań.
- Aż tyle? A po co? - zdziwił się Oskar.
- Jest upalne lato, a może komuś innemu zdarzyć się taka sytuacja, jaka przydarzyła się Conanowi.
- A no tak. Masz rację, a ludzi z oparzeniami słonecznymi jest coraz więcej.
- Dokładnie tak. No dobrze, leć do apteki. Ja muszę wracać do Conana.
Oskar w szybkim tempie pobiegł do apteki.
- Chcecie coś jeść? - spytał Marcin, który właśnie wszedł do sypialni.
- Chcesz coś zjeść, kochanie? - spytałam Conana.
- Zjadłbym troszkę truskawek. - odparł Conan.
Marcin pobiegł do kuchni zobaczyć, czy są truskawki w lodówce. Po minucie przyszedł z całym talerzem pięknych, czerwonych, soczystych i dorodnych truskawek. Następnie postawił je na stoliku.
- Proszę, zajadajcie. - uśmiechnął się Marcin. - Smacznego, kochani.
- Dziękujemy. - odpowiedzieliśmy ja i Conan, po czym Marcin pocałował mnie w policzek i wyszedł z sypialni, a Conan usiadł na łóżku i jadł truskawki ze smakiem razem ze mną.
- Jakie słodkie i soczyste. - zachwycał się smakiem Conan.
- A jakie dorodne. - dodałam, delektując się.
Kiedy truskawki zostały zjedzone, Conan z powrotem położył się.
- Marcin, możesz już przyjść. - zawołałam, po czym przyszedł i wziął ze stolika talerz, by go zaraz umyć.
Było słychać trzask drzwi wejściowych. Stuk stuk stuk... Echo kroków zbliżało się do nas. Acha... To pewnie Oskar.
- Masz tu maść i spray na oparzenia. - powiedział, wchodząc do pokoju, w którym byłam z Conanem.
- Bardzo fajnie.
Wzięłam jedno opakowanie sprayu do ręki.
- Skarbie, idziemy do łazienki. Muszę spryskać twoją skórę sprayem.
- Pomożesz mi się podnieść? - spytał Conan.
- Tak, jasne. - odpowiedziałam, pomogłam Conanowi wstać i udaliśmy się do łazienki.
Spryskałam jego całego tym sprayem chłodzącym. 
- Od razu lepiej. - powiedział z ulgą Conan. 
Następnie rozsmarowałam ten spray na ciałku chłopaka. Trzeba było chwilkę poczekać, aż się wchłonie. Kiedy spray już się wchłonął w skórę Conana, zaprowadziłam go do łóżka. Potem chciał ze mną porozmawiać na ten temat. Oczywiście, zgodziłam się.
- Za kilka dni już będzie dobrze. Spokojnie. Nie masz bąbli, więc to jest duży plus. 
- Ale mnie za to boli skóra i piecze. Co prawda trochę mniej, ale boli. - rzekł Conan z lekkim grymasem bólu. 
- Wierzę ci, bo ja jak miałam oparzenie słoneczne, też mnie bolało. Nie miałam bąbli, ale za to skóra była bardzo czerwona. - odparłam. 
- Tak samo zasnęłaś na słońcu? - spytał Conan z zaciekawieniem. 
- Oczywiście, tylko że sama się obudziłam i jeszcze miałam na tyle siły, że doszłam sama do auta, a w domu już byłam słabsza. - dałam odpowiedź. 
- To miałaś lepiej. Najwidoczniej nie miałaś takiego mocnego oparzenia. 
- Ale miałam bolesne. - odparłam. 
- Ja pewnie też przy tym byłem słaby. 
- Tak, byłeś bardzo słaby. Chłopcy próbowali cię obudzić. Nie udało się, więc Oskar wziął cię na ręce i udaliśmy się prosto do domu. 
- Dobrze, żeście mi pomogli. Sam na pewno nie dałbym sobie rady. - odpowiedział Conan, po czym przytulił się do mnie. Ja mu oczywiście dałam całuska, by bardziej poczuł moją obecność i bliskość.
- Chcesz się położyć? - spytałam.
- Tak, chcę. A podotykasz mnie delikatnie? - poprosił mnie Conan.
- Oczywiście, że cię podotykam. Gdzie chcesz?
- Po brzuszku i pod brzuszkiem.
- Dobrze.
Zaczęłam go dotykać po brzuszku. Każda linia robiona przeze mnie, była kierowana w stronę pępka.
- Kto ma taki śliczny pępek? - spytałam.
- Ja mam. - odpowiedział Conan. - Podotykasz mi teraz jajeczka?
- Tak.
Zniżyłam się do poziomu jajeczek.  Delikatnie stukałam palcami i łaskotałam.
- Kto ma takie śliczne jajeczka?
- Ja mam.
Oczywiście nie pominęłam też włosków, które tam miał. Troszkę w nich pogrzebałam. Miał takie gęste i piękne, a  na końcu troszeczkę podotykałam bananka, po czym Conan zasnął.
W następnym rozdziale dowiecie, co się wydarzyło po przebudzeniu Conana.

Sex według Maliny 2024Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz