Rozdział 1

145 5 0
                                    

Zanim zacznę, życzę miłego czytania i dziękuję za tak dobry odbiór mojej poprzedniej książki <33. I UWAGA PRZEKLEŃSTWA TYLKO W TEJ KSIAZCE WIEC 18+
_____________________________________

Otworzyłam oczy, a zaraz oślepił mnie blask księżyca. Usiadłam cała obolała nie mogąc się całkiem podnieść i popatrzyłam po otoczeniu. Bylam w jakimś parku. Kilka metrow odemnie było swego rodzaju jezioro, a jeszcze dalej fontanny, które w tym momencie byly wyłączone. Gdzieś w oddali usłyszałam szum wody. Dźwięk brzmiał tak jakby gdzieś niedaleko był jakis wodospad. Popatrzyłam w drugą stronę i zobaczyłam mój telefon leżący na ziemi. Podniosłam go. Cały zbity. I tył i szybka. Kamerka była zmasakrowana. Zadałam sobie pytanie. Co sie do cholery stało? Ktoś mi coś zrobił? Czy sama to zrobiłam? Zaczęłam szukać w wspomnieniach, ale niczego nie pamiętałam. Tak jakbym poprostu zasnęła. W końcu kiedy odzyskałam siłę, podniosłam się i usiadłam na ławce stojącej obok mnie. Próbowałam włączyć telefon - bez skutku. Cały zbity i do tego nie działał. Po lekkim zawrocie głowy wstałam i zaczęłam iść ścieżką. Na moje szczęście doszłam do bramy i wtedy juz wiedziałam gdzie jestem. Był to park tuż obok mojego domu. Pchnęłam bramę i zaczęłam biec. Od dłuższego czasu mialam rozne mysli o tym ze ktos za mna idzie albo obserwuje. Zmartwiłam się. Wbiegłam do domu i zamknęłam drzwi na zamek. Popatrzyłam na mikrofalówkę, ktora wyświetlała godzinę. 4:15. Co ja robiłam o 4 rano w parku, podczas gdy reszta świata jeszcze śpi? Wbiegłam na piętro prawie zabijając sie o wlasne nogi na schodach i rzuciłam się do pokoju. Trzasnęłam drzwiami i wbieglam na lozko okrywajac sie kołdrą. Miałam jakieś pokićkane paranoje i do tego lunatykowalam? Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam się martwić o swój stan psychiczny. To nie pierwszy raz gdy miałam paranoje, bo jak mówiłam mialam tak wiele razy. Położyłam się i natychmiast pogrążyłam się w głębokim śnie.

Rano |

Wybudziło mnie pukanie do drzwi mojego pokoju. Błyskawicznie wstałam i otworzyłam je.
- Wstawaj bo zaraz kolacja.- zamknęłam mamie drzwi przed nosem. Kolacja?! Która do cholery jest. Popatrzyłam na zegarek, była 19:30. Dlaczego nie obudzili mnie wczesniej? Po chwili zastanowienia podeszłam do szafy i wzięłam jakieś szare dresy i czarną wielką koszulę. Ubrałam się i zeszłam do kuchni gdzie stała moja mama.
- Co tak trzasnęło u ciebie w nocy..- spojrzala na mnie kątem oka, a ja speszona złapałam się za tył głowy
- Może butelka? Nie wiem spałam.- powiedziałam unosząc kąciki ust.
- Nie no, to było coś dużego. Cos jak...drzwi. Byłaś gdzies?- podniosła brew.
- Byłam w toalecie, mamo. Czy ja muszę ci wszystko mowic i opisywac?
- No niech ci będzie...- westchnęła i wskazała mi palcem, żebym usiadła.
- Dzisiaj wychodzę z Julką. Nie będzie mnie długo. Idziemy do galerii.- zaplanowałam wyjście do galerii z przyjaciółką wieczorem. Julka nic o tym nie wiedziała.
- Do której?
- Galerii? Do tej obok bloków.
- Rozumiem.- juz nie wracała do rozmowy. Spojrzałam na zegar i zerwałam sie na rowne nogi. Bez zastanowienia wbiegłam do pokoju i zaczęłam szybko tłumaczyć.
- Miałam się z nią spotkać o 20. Mam 10 minut musze iść!
- No okej spokojnie.- w tym momencie wybiegłam z domu i zapieprzalam na autobus. Nagle z naprzeciwka wyszedł jakiś chłopak, a ja nie zdążyłam zahamować.
- Boże przepraszam!- powiedziałam, a po chwili zobaczyłam odjeżdżający autobus. Wpadłam na chłopaka prawie go przewracając.
- Nic sie nie stało. Czego sie tak spieszyłaś?
- Na autobus. Super.- powiedziałam zawiedziona samą sobą.
- Przyjedzie drugi, nie martw się.- popatrzyłam na niego po raz pierwszy. Cholera.. jaki on był ładny..
- To był ostatni. Jak masz na imie?- podniósł brew w zdziwieniu.
- A co?- zapytał uchylając głowę.
- Tylko pytam nie moge?
- Oczywiście ze możesz.- uśmiechnął się. Jego uśmiech...- Jestem Janek. A ty...?
- Eeee.- z tego wszystkiego odebralo mi mowę.- Ja...jestem... Rozalia. Serio przepraszam, ze na ciebie wpadłam. Nigdy nie uważam wiesz...- chłopak mnie uciszył. Patrzył mi prosto w oczy, a ja poczułam sie z tym nieswojo. Wbiłam wzrok w podłogę. Zobaczyłam jakiś telefon leżący na ziemi.
- To twoj?- wskazałam wzrokiem. Chłopak oderwał odemnie oczy i skierował je w dół.
- Kurw...to mój.- podniósł go i nawet nie patrząc schował do kieszeni.- Jest ciemno. Nie boisz sie chodzić sama?- to pytanie mnie zdumiało. Wsumie bałam sie przez walone paranoje. Ciągle słyszałam jakies szepty, szmery i inne takie, ale nigdy nie myślałam o napadach lub porwaniach. Zawsze w moich myślach były dzikie zwierzęta lub coś co może mnie zaatakować. Ale nie ludzie.
- Wsumie nie mam pojęcia. Jakoś lubię chodzić wieczorami na przykład na spacery, ale też sie trochę cykam.- zaśmiał się. Wzięłam swój telefon do ręki. No tak. Zapomniałam, ze jest cały zbity.
- Co się stało?- gdy usłyszałam melancholijny głos chłopaka coś we mnie pękło. Nieznajomy typ sie o mnie martwi?

EREN | jannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz