Rozdział 8

65 2 0
                                    

Poszliśmy z grupką nad jakiś staw. Czekaliśmy chwilę na tego włóczęgę, bo szedł tak, ze z pewnością wyprzedziłby go ślimak. Kiedy przyszedł szurając nogami i kopiąc kamyki, chłopacy (Paweł i Piotrek, Janek siedział jak leń) rozpalili ognisko i wyciągnęli niewiadomo skąd kiełbaski. Janek był nie w sosie i było widać to odrazu gdy się na niego spojrzało. Zrozumiałam, że to moja obecność wywarła na nim tak negatywne emocje. Popatrzyłam na Martę, a potem znacząco wskazałam wzrokiem na Janka.

Co jakiś czas patrzyłam na Janka, by tylko uznać, że chłopak sie nie rusza. Siedział i nic nie robił. Nie jadł, nie żartował, nie śmiał sie razem z nami. Patrzył w przestrzeń, tak jakby głęboko nad czymś się zastanawiał. Ale co może siedzieć takiemu chłopakowi w głowie?

Czasem przysuwałam sie to bliżej do krańca ławki, bliżej szatyna. On jednak tego nie zauważał. Ignorował wszystko co dokoła, ignorował nas, to co robiliśmy. Nie dawał żadnych znaków obecności. Kiedy chciałam jeszcze bardziej się zbliżyć nie zauważyłam końca ławki i zleciałam na plecy. Paweł wstał gwałtownie i zaczął zwijać się ze śmiechu. Zaczęła boleć mnie szczęka od uśmiechania się; podeszła do mnie Ania, lecz nie to było powodem mojego szczęścia. Janek na mnie patrzył. Śmiał się, ale nie tak, żeby mi dopiec. Śmiał sie razem z innymi.
- Nic ci nie jest?- wydusiła ledwo Ania.
- Nie.- wstałam za jej pomocą i usiadłam na ławce, na której siedział szatyn. To byl idealny pretekst, by znaleźć się bliżej niego.

W końcu nasza księżniczka się rozbudziła i zaczęła śmiać się i rozmawiać razem z nami. Czy mój upadek spowodował ze niebieskookiemu poprawił sie humor?

- Dobra! Mam pomysł.- powiedział Paweł - nasz pomysłowy gitarzysta a zarazem debil.
- Lecisz.- zachęciłam do podzielenia się z nami jakże wspaniałym pomysłem.
- Zagramy w butelkę na pytanie czy wyzwanie!- wstał, aż po wymyśleniu tej niesamowitej gry.
- Dobry pomysł.- wstaliśmy wszyscy, a gdy Janek wstawał odrazu mój wzrok zleciał na niego. Uśmiechnęłam się lekko.

Wszyscy usiedli tak, byśmy ja i Janek usiedli naprzeciwko siebie. Usiedliśmy na przymusowych miejscach, a w tym samym czasie Piotrek zakręcił butelką. Wypadł Janek.
- Dobrze pytanie czy wyz-
- Pytanie.- przerwał.
- Okej kto ma ci zadawać?- bez żadnego słowa wskazał...na mnie. Nabrałam powietrza w płuca i spojrzałam na Martę wolno je wypuszczając. Patrzyłam po każdym w poszukiwaniu pomocy, i zatrzymałam się na szatynie, który patrzył z oczekiwaniem. To w tym momencie nasze oczy się spotkały co zablokowało mnie w dalszym szukaniu ratunku. Ujrzałam w jego oczach, coś jakby tęsknotę. Może...on tez tęsknił?

Kiedy tak na niego patrzyłam poczułam się jak tego pamiętnego dnia, gdy wyszedl z mego życia. Grupa czekała, aż coś powiem, ale w mojej głowie tkwiło tylko pytanie...

Dlaczego? Dlaczego tak łatwo mu przyszło poprostu wyjść i zostawić mnie samą?

Paweł odchrząknął przerywając tą niezręczną ciszę, a po chwili szturchnął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego pusto. Nic nie przychodziło mi do głowy, a w moich oczach z bezradności pojawiły się łzy.
- Gdybyś miał wybrać którąkolwiek dziewczynę stąd, aby być z nią w związku...to która by to była.- wydukałam, próbując nie okazać skruchy i nie poryczeć się przy znajomych.
- Nie wiem. Którąś napewno. Nie chce mówić.- spojrzałam na niego i zobaczyłam, że patrzy na Anię. Jasne... kocha Anię. I wtedy do mnie dotarło. Czy...ja się zakochałam?...

Teraz Janek zakręcił. Ja.
- Rozalka. Okej. Pytanie czy wyzwanie.- zadał Paweł.
- Wyzwanie.- powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Wskocz do wody.- rzekł Paweł, a ja popatrzyłam odruchowo na szatyna. Wyglądał na przerażonego. Wstał razem ze mną a ja wskoczyłam momentalnie do wody z pomostu. Gdy sie wyłoniłam spod tafli wody, kiwnął do mnie i jego kąciki ust uniosły się w uśmiechu. Śmiałam się gdy wychodziłam z wody idąc w strone dziewczyn, które czekały z ręcznikami.

Spojrzałam w strone wody i zauważyłam słońce chowające się za horyzontem.
- Może juz wracajmy?
- Chce wam sie iść?- zapytałam zniesmaczona myślą o tym, ze będziemy wracać z jednym członkiem całym mokrym i drugim niezadowolonym całym tym spotkaniem.
- Zadzwonie po busa.- rzekła Ania, juz sięgając po telefon.

~~~~

Po kilkunastu minutach przyjechała nasza limuzyna i natychmiastowo zajęliśmy miejsca. Nasza grupka usiadła tak, żeby za wszelką cenę spiknąć mnie i Janka. No więc zostało nam siedzieć razem, jako że bus był sześcioosobowy. Nie byłam z tego powodu jakoś specjalnie zadowolona i widziałam po zachowaniu i minie Janka, że on również. Chociaż mógł udawać...

Po kilku minutach jazdy Janek zaczął być senny. Przysypiał, kiedy ja w tym samym czasie rozmawiałam z grupką, odwrocona do niego plecami. To niesamowite, że mam z nimi kontakt kilka godzin, a czuje sie z nimi wszystkimi tak wyśmienicie. Kiedy nasza śpiąca królewna poszła spać upewniłam się ze nie udaje, a zaraz zaczęłam gadać o nim z grupką.
- O co z nim chodzi? Co taki zniesmaczony dzisiaj? Nigdy się tak nie zachowywał.
- Myślę, że to wszystko moja wina. Wiecie... Janek obraził się na mnie, gdy moja matka zaczela mowic na niego źle. Nie mam pojęcia dlaczego, przecież nic nie zrobiłam.- Marta patrzyła na mnie z miną mówiąca ,,co ty pieprzysz?"
- Ale...to nie o to chodziło.- zrobiło mi sie gorąco. Jak to nie o to chodziło?
- Co to znaczy...?
- Opowiadał, że mu ciężko spędzać z tobą czas i woli sie odizolować.
- ciężko? Przecież kochał do mnie przychodzić i w ogóle. A wiecie może czemu tak postanowił?
- Nie chciał nam mówić. Mówił, że to osobiste.

Poczułam rękę na moim brzuchu a zaraz potem zostałam przyciągnięta do tyłu. Zdezorientowana popatrzyłam na reke Janka obejmującego mnie w talii, podczas gdy smacznie sobie spał. Popatrzyłam nerwowo na ekipę, a oni zdumieni zaczęli puszczać mi oczka i robić nam zdjęcia. Wyobraziłam sobie moment, w ktorym sie obudzi i zda sobie sprawę z tego, że przytula osobę, której tak bardzo nie lubi.

EREN | jannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz