.16.

98 8 2
                                    


Siedziałam właśnie na lotnisku chopin'a w Warszawie. Od godziny próbuję ułożyć się na niewygodnym plastikowym krzesełku, na szczęście mój wybawca i towarzysz podróży poszedł przed chwila kupić nam kawę abyśmy dotrwali występu. 

Ogromnie się cieszę na ten wyjazd i jestem święcie przekonana, że do mojej usranej śmierci będę dziękować Maćkowi za to, nie zmienia to faktu, że przez ekscytacje nie mogłam zasnąć, więc całą noc siedziałam u chłopaków w mieszkaniu zatruwając im życie moim gadaniem. Młodszy z braci wytrwał ze mną do końca tłumacząc, że i tak nie ma niczego lepszego do robienia.

Prawie przysypiałam, gdy nagle obudził mnie ciężar na moich ramionach, a do rąk został włożony mi ciepły kubek. Z szerokim uśmiechem na twarzy podziękowałam i upiłam z niego łyka.

- Teraz przysypiasz, a w nocy było słychać tylko twoje gadanie- zaśmiał się blondyn.

- No co?- również uniosłam kąciki ust- trzeba było mi nie robić takiej niespodzianki to bym nie zatruwała wam życia- wytłumaczyłam i szczelniej opatuliłam się bluzą.

- No pewnie to wszystko moja wina- uniósł ręce do góry oraz machną ręka na mnie- tłumacz tak to dalej- na jego słowa zrobiłam oburzoną minę i postanowiłam udawać obrażoną.

Odwróciłam się od niego i utkwiłam swój wzrok w ekranie telefonu, nie wiedząc nawet co się na nim znajduje. Poczułam jak mnie do siebie przyciąga, a na głowę naciąga mi kaptur bluzy.

- Już nie udawaj- uśmiechnął się. Z całych sił starałam się zachować powagę, lecz przy nim nie potrafiłam- masz przespać się w samolocie, żebyś na koncercie nie była zwłokami...- już miał kończyć, lecz coś mu się przypomniało- o i masz wypić tą kawę- pogroził mi i ponownie oparł moją głowę o swoje ramię.

I właśnie w takiej ciszy, która ani trochę nie była nie zręczna, lecz bardzo przyjemna i uspokajająca przesiedzieliśmy do czasu wsiadania na pokład samolotu. Jedyne co słyszałam to jego rytmiczne bicie serca, przez które samoistnie zamykały mi się powieki. Wsiadając do środka nie obyło się bez wrzucenia paru insta story oraz uspokajaniu Igi, że jestem cała i zdrowa, a ona tylko panikuje.

- No to w drogę!- powiedział trochę za głośno blondyn opadając na siedzenie samolotu.

- Nie mogę kurwa uwierzyć!- zakryłam dłońmi twarz- jedziemy do kurwy na Arctic Monkeys!- krzyknęłam potrząsając jednocześnie ramionami mojego przyjaciela, przez co zwróciłam na siebie uwagę paru pasażerów-a ci co się tak patrzą?- zmarszczyłam brwi.

- Pomyślmy- niebieskooki udał zamyślenie przykładając palce do swojej brody- już wiem!- pstryknął palcami- może dlatego, że wydarłaś się na cały pokład i jak tak dalej pójdzie to nawet tam nie dolecimy.

- Przesadzasz- stwierdziłam- każdy był kiedyś młody, a ja planuje być zawsze- westchnęłam i oparłam głowę o zagłówek przyglądając się widokom za okna.

Cały lot tak naprawdę przespałam, co prawda na jawie. Przez dłuższą chwilę słyszałam, jak Maciek coś do mnie mówił, lecz gdy zauważył, że na żadne nie reagowałam odpuścił i sam się położył. Jak zwykle przy lądowaniu lekko spanikowałam, ale wszystko przebiegło prawidłowo.

Aktualnie czekaliśmy na nasze bagaże, które na nasze szczęście przyjechały dość szybko. Nie myśląc dłużej ruszyliśmy w stronę wyjścia z lotniska. Planowaliśmy być jak najszybciej, ponieważ czekało nas dziś spełnienie naszych marzeń, nie tylko mojego. Pierwsze co usłyszałam to donośny głos Maćka.

- Berlin kurwa!- krzykną będąc obok mnie za co skarciłam go wzrokiem.

- Ciszej- przyłożyłam palec do ust i zaczęłam szukać wolnej taksówki.

--Iluzja--M. K--Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz