Stałam wpatrzona w marmurowy nagrobek, ubrana cała na czarno, a wokół mnie stała masa ludzi. Mojej cioci nie dało się nie lubić, dlatego w tym dniu na uroczystości pojawiły się takie tłumy. Sprzedawczynie, bibliotekarze, ogrodnicy, a nawet wszyscy chłopacy z SB oraz Que, który bacznie stał obok i mnie pilnował.
Wyglądałam okropnie, ale nie wiem czego ode mnie oczekiwano, po tylu nie przespanych nocach. Miałam ochotę z tam tond uciec, lecz czekała mnie jeszcze przemowa, do której starałam się jak najlepiej przygotować, mimo wszystko słowa mi się, bałam się że w drodze się potknę, pomieszam wszystko, a co najgorsze rozkleję się na dobre.
Powinnam się tego spodziewać, że na ceremonii nie zjawi się nikt z mojej rodziny. Rozumiem, że można kogoś nie lubić, czy nie dogadywać się, ale tu chodzi o ostatnie pożegnanie kogoś mimo wszystko bliskiego. Liczyłam, że okażą choć trochę szacunku, jednak się przeliczyłam.
Od czasu ostatniej wizyty Maćka nie mięliśmy ze sobą kontaktu, w sumie tak jak ostatnio. Właśnie tego się bałam, potrzebuję go teraz jako przyjaciela, a nie myśleć nad tym coś do niego czuję. Bałam się, że tym razem straciłam go na zawsze. Z natłoku moich myśli wyrwał mnie głos urzędnika, tak właśnie, ciocia nie była wierząca i chciała pogrzeb we własnym stylu.
- Teraz zaproszę tutaj chrześnice Alicji- niepewnym krokiem podeszłam do mównicy stojąc przed wieloma ludźmi- wszystko się uda- mężczyzna szepnął w moją stronę gdy odchodził.
- O mojej cioci można by mówić godzinami, a tematy dalej by się nie kończyły- wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić- Od zawsze była moim oparcie, każdy mógł na nią liczyć mimo, że sama potrzebowała pomocy. Ukrywała przede mną swój stan zdrowia, żeby mi żyło się lepiej, zawsze dbała o innych- zwalczałam stres spowodowany spojrzeniami innych- to dzięki niej jestem tu gdzie jestem, to dzięki nie sprzeciwiłam się i mogę robić to co kocham, to dzięki niej byłam kochana. Miliony słów nie opiszą jak bardzo jestem jej wdzięczna za wszystko co zrobiła. Nigdy nie lubiła długich i nudnych przemówień, więc będę już kończyć- zaśmiałam się lekko na jej wspomnienie- Mam nadzieję, że jest w miejscu, o którym wielokrotnie mi opowiadała, i że jest jej tam lepiej. Mam nadzieje, że jesteś ze mnie dumna- dodałam na sam koniec, a po moim policzku spłynęła samotna łza.
Schodząc po schodkach wpadłam w ramiona Igi, która była cała zapłakana, a obok niej stała Paweł, który za pewne nią się zajmował. Ciocia kochała kolory, więc każdemu rozdano balony w barwach tęczy i na koniec każdy je wypuścił i właśnie wtedy poczułam spokój. Poczułam, że teraz jej dusza jest w pełni wolna, lecz jej kawałek jest we mnie.
---
Wszyscy zaczęli kierować się do wyjścia z cmentarza, tylko nie ja. Kucnęłam przed dołkiem, w którym leżała trumna i w ciszy wpatrywałam się w nią, była cała biała, jak chciała. Przestraszyłam się, gdy na swoich ramionach poczułam ramiona, była to moja przyjaciółka, która tak samo jak ja przeżywała to wydarzenie.
- Błagam... chodźmy już- poprosiła kucając obok mnie- twój wujek już na nas czeka- dodała po chwili- i mocniej mnie objęła.
- Nie chce jej zostawiać- odparłam.
- Myślisz, że chciałaby żebyś tu siedziała, czy zaczęła świętować jej wolność w lokalu- uśmiechnęła się delikatnie, próbując mnie namówić.
- A co mi pozostało? - zapytałam i zerknęłam na nią.
- Jest wolna od ciała, jest tam u góry, a gdy przyjdzie nasz czas spotkamy się- nie poddawała się, jednak uległam czując że moja szczęka zaczęła drżeć.
Szłam ramię w ramię z Igą, dzięki której ten dzień był choć trochę lepszy. Widząc mojego wujka uśmiechnęłam się do niego blado i wsiadłam do środka.
CZYTASZ
--Iluzja--M. K--
FanfictionOpowieść o Maćku Kacperczyku. Wydarzenia są nie chronologiczne, za co przepraszam. Główna bohaterka pochodzi z wysoko ustawionej rodziny. Od małej była ograniczana, musiała spełniać wymagania. Pewnego dnia podjęła ryzykowną decyzję, która pozwoliła...