Eren

55 17 39
                                    

Przerzucał na biurku donosy wywiadu. Westchnął ciężko. To, czego się dowiedzieli, nie napawało go zbyt dużym optymizmem. Król Serandanu zawsze był bezwzględny, ale gdy żyła Talula, jakoś się hamował. Być może to jej dobroć tak na niego działała. Nikt nie rozumiał, jakim cudem ta delikatna kobieta pokochała takiego potwora. Ale serce nie sługa.

Zdążył już zdać raport ojcu i wysłać swoich szpiegów z powrotem, ale kolejne wieści wcale nie były lepsze. Zwierzchnik Aen'Ne zmierzał tu z wizytą, by opchnąć Erenowi swoją córkę, jak handlarz beczkę solonych ryb. Zniesmaczenie wręcz zatańczyło gorzkawą nutą na jego języku. Gdyby nie był w pałacu, splunąłby.

Potarł ramiona, po których przebiegł chłodny dreszcz. Wiosna w Marendonie była chłodna, tak jak i jesień. Z kolei w Serandanie pewnie smażyli się w tych swoich białych domkach. Miał już dość pracy na dziś. Pora się ulotnić.

Wyszedł ze swojego biura i zamknął drzwi zaklęciem, które znał tylko on, by nikt nie mógł się dostać do środka. Sam je wymyślił, więc był pewien, że nikt nie będzie w stanie złamać zabezpieczeń. Na wewnętrznym dziedzińcu, Cessy urządzała turniej łuczniczy, udowadniając strażnikom, że strzelają do bani. Zbiegł po schodach i obserwował siostrę z uśmiechem.

Srebrny warkocz przerzuciła przez ramię, aby nie przeszkadzał jej w napinaniu łuku. Wojskowe spodnie opinały jej dojrzewającą, wysportowaną sylwetkę. Eren nie wątpił, że strażnicy nie mogli trafić do tarczy, bo zamiast czerwonego punktu w oddali, przed oczami mieli pośladki Cessy.

A może ze mną się zmierzysz? zaproponował siostrze, wychodząc na plac.

Z przyjemnością. Te patałachy na mój widok tracą rozum, bo krew odpływa im w spodnie i nici z turnieju.

Eren uśmiechnął się, bo dokładnie o tym samym myślał. No cóż, Cessy odziedziczyła chłodną urodę matki, która w tych stronach była wyjątkowa. Uprawiając łucznictwo, woltyżerkę i fechtunek nie mogła narzekać na sylwetkę, a co za tym szło, na adoratorów. Nie była jednak w tej chwili zainteresowana uwagą mężczyzn czy kobiet. Pochłaniała ją nauka, zarządzanie edukacją i sport.

Wziął łuk od siostry. Był lekki i giętki, idealnie wyważony. Robota z Saar. Tam znali się na rzeczy, jeśli chodziło o łuki, mieli doskonałe drewno do ich produkcji. Wyciągnął strzałę z pojemnika ustawionego za siostrą i nałożył ją na cięciwę. Nie celował zbyt długo, wypuścił ją niemal od razu. Grot minął czerwony punk na środku o milimetry. Cessy prychnęła.

Wyżej łokieć i byś trafił, patrz wyjaśniła, wyjmując z jego rąk łuk i nakładając strzałę na cięciwę. Wypuściła ją szybciej niż on, ale przyciskała łuk bliżej twarzy i wyżej uniosła łokieć. Lotki musnęły jej nos, który zmarszczyła, a grot trafił idealnie w środek.

Szczerze mówiąc Cessy, nawet gdyby nie twój zgrabny tyłek, te pacany i tak by nie mieli z tobą szans podsumował Eren.

Niestety, wiem westchnęła. Liczyłam, że może król Serandanu zorganizuje turniej z okazji urodzin syna, mogłabym wziąć udział w konkursie woltyżerki czy łucznictwa.

Eren roześmiał się. Pomijając, że Yurgen Keilige nie należał do rozrzutnych władców, to nie potrafił sobie nawet wyobrazić przerażenia na bladych, poukrywanych pod parasolkami licach dziewcząt z Kalime obserwujących jego siostrę rywalizującą z mężczyznami. Pewnie byłaby jedyną kobietą. Etykieta Serandanu raczej nie pozwalała paniom na takie ekscesy.

Ukłonił się siostrze i skierował się do bramy. Doskonale wiedział czego mu trzeba, by się odprężyć. Nie turnieju łuczniczego i nie wina.

Kobiety.

Tym razem było jednak zbyt późno, by udać się do Elli. Karczma na pewno tętniła życiem i nie mogła ani na chwilę opuścić swojego stanowiska. Poszedł jednak w przeciwnym kierunku, ku wznoszącym się na wieczornym nieboskłonie księżycom. Doszedł niemal pod same mury, by za chwilę skręcić w lewo i znaleźć się na tyłach jedynego zupełnie białego budynku. Było to dormitorium kapłanów i kapłanek Odrzuconych Bogów.

Uchwyciwszy się pnączy, wspiął się na pierwsze piętro sprawdzając, czy nikt nie widzi uczepionego bluszczu księcia. Zapukał w wąskie okno, a gdy zamajaczyła w nim różowa tafla, pchnął szybkę do środka. Wspiął się odrobinę wyżej i uważając na głowę i wciągając brzuch, wsunął się bokiem do pomieszczenia. Kapłanka stała pośrodku pokoju ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Apetyczny był to widok. Jej mina była nieco mniej przyjazna niż się spodziewał.

Proszę proszę, cóż to przywiało księcia Erena w moje skromne progi? Potrzebujesz wsparcia duchowego? Przyszedłeś wyznać grzechy bogom?

Melodyjny głos różowowłosej kapłanki nasączony był złośliwością. Zdawał sobie sprawę, że dawno u niej nie bywał, bo do Elli miał po prostu bliżej. Co nie znaczyło, że nie tęsknił za wyjątkowo krągłymi i kuszącymi pośladkami Gertie.

Właściwie, to muszą mi wybaczyć zawczasu, bo przybyłem ściągnąć ich kapłankę na drogę grzechu wymruczał najseksowniej jak potrafił, by przekonać do siebie obrażoną dziewczynę.

To będziesz musiał obejść się smakiem.

To ten czas? zapytał, starając się ukryć rozżalenie w głosie. Z drugiej strony wyjaśniało, czemu Gertie była na niego aż tak cięta.

Potaknęła. No cóż, nic na to nie poradzi, zrobił więc krok w kierunku dziewczyny i zamknął ją w objęciach, wtulając twarz w jej włosy. Po chwili rozluźniła się i oplotła go w talii smukłymi rękoma. Nachylił się i pocałował ją, czule i delikatnie.

Wybacz, byłem zajęty próbował się usprawiedliwić. Przecież nie zapomniałbym o tobie. To niemożliwe.

Już mnie tak nie czaruj, Eren. Przecież wszyscy wiedzą, że chodzisz do Elli. Na pewno częściej niż do mnie.

Gniewasz się?

Trochę. Ja nie mam innych kochanków. A swoje potrzeby mam.

Uśmiechnął się. Oj tak, miała zdecydowanie potrzeby. Czasem wychodził od niej wręcz obolały, a potem nie mógł spojrzeć na żadną kobietę przez kilka dni. Ale za to ją uwielbiał, za ten ogień, który w niej płonął. Na samą myśl poczuł ucisk w spodniach. Ona też go poczuła.

Różowa brew uniosła się pytająco, gdy Gertie chciała spojrzeć na księcia. Napotkała rozbrajający uśmiech, którym raczył wszystkie niewiasty, a który nigdy nie zawodził. Pochylił się, by znów ją pocałować, a jedna z dłoni kapłanki przesunęła się z jego talii i zacisnęła się niżej. Westchnął.

No już chodź wyszeptała, okazując mu tym samym litość. Moje usta są sprawne, a ty nie możesz w takim stanie rządzić wojskiem, prawda?

Potaknął. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Próba WojownikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz