{9 ~ martwisz się o mnie?}

231 22 0
                                    

Słońce rozgościło się po pomieszczeniu, rzucając na łóżko nieprzyjemne dla oka promienie. Ból spowodowany wczorajszym alkoholem jak i uderzeniem głową o ścianę, połączony z oślepieniem był na tyle nieznośny, że z ust siwowłosego wydobył się cichy jęk. Odwrócił głowę, szukając choćby grama cienia a gdy natknął się na ciało drugiego mężczyzny wtulił się w nie, przyciskając bolący narząd do klatki piersiowej.

Dłoń, która wyładowała na jego włosach lekko je przeczesując była przyjemnym doświadczeniem. Na tyle przyjemnym, że pozwoliła mu na zatracenie się w tym odczuciu rozluźniając mięśnie. Magicznie ból głowy spadł na drugi plan i stał się znośny.

Znowu to nieznośne słońce. Tym razem nie wyczuł nikogo obok, wiec otworzył oczy orientując się, że nie jest w swoim domu. Podniósł się do siadu, szybko tego żałując gdy zakręciło mu się w głowie. W końcu udało mu się rozejrzeć dookoła. Leżał w beżowej pościeli, a przed sobą widział swoje własne odbicie w lustrze zawieszonym na szafie. Sińce pod oczami były mocno widoczne, tak samo jak opuchnięta twarz i roztrzepane włosy. Resztki zapewne niedomytej masakry mieszały się z sinym kolorem. Miał na sobie szare dresowe spodnie oraz biała koszulkę bez napisów. Ciuchy te wyglądały na nim jak worek, w dodatku były przesiąknięte zapachem jego przyjaciela (co upewniło go, że znajduje się w jego domu) .

Na stoliku nocnym leżały tabelki wraz z wodą. Bez zawahania zażył je wypijając całą zawartość szklanki. Wstał na równe nogi i podszedł do biurka gdzie leżał pomarańczowy strój złożony w kostkę. Obok niego leżał ręcznik wraz z małą niebieską karteczką.

„Na prawo masz łazienkę, potem zapraszam na śniadanie ;)"

*

Uchylił drzwi rozglądając się na boki. Na lewo znajdowała się ściana, na której wisiały zdjęcia. Dużo zdjęć. Znaczna większość z nich przedstawiała bruneta o oliwkowej skórze w przeróżnej grupie wiekowej. Erwin przystanął na chwile przyglądając się dokładnie każdej z ramek. Odskoczył przestraszony gdy na jego ramieniu spoczęła większa dłoń.

- fajne co nie? Mój tata zawiesił pierwsze zdjęcia tuż po przeprowadzce, a potem dokładał ich coraz więcej. Każdy kto idzie do mojego pokoju może śmiało pooglądać mnie za czasów pieluchy- spojrzał się na przyjaciela, który wpatrywał się z obiekt przed nimi z nostalgia wymalowana na twarzy. - to utwierdza mnie w przekonaniu, że o mnie pamięta gdy ciagle jest w pracy- smutny uśmiech ugościł jego twarz.

- to... słodkie- powiedział nieco zmieszany wyrazem Gregory'ego. - byłeś na prawdę słodkim bobasem, zwłaszcza na tym zdjęciu z nocnikiem- chciał rozładowywać napięcie co mu się udało.

Gregory zaśmiał się, a jego policzki przybrały lekki rumieniec. Spojrzał w bursztynowe oczy łapiąc młodszego za rękę i prowadząc przed siebie. Znaleźli się w dobrze urządzonej kuchni, chociaż kurz na niektórych przedmiotach wskazywał, że ta nie są one często używane.

- zrobiłem nam tosty. Mam nadzieje, że lubisz- puścił jego dłoń i sięgnął po talerze. - żeby leki się przyjęły musisz zjeść coś dobrego- postawił talerz na blacie przed stołkiem barowym.

- właśnie... Dziękuje, że mnie przenocowałeś i.. - zaciął się i mocno speszył. - i przepraszam, że musiałeś mnie przenocować- ściszył głos do prawie szeptu i wlepił wzrok w blat przed nim.

- Erwin, spójrz na mnie - jego ton był poważny, a siwowłosy jak na zawołanie spojrzał przed siebie. - Wziąłem cie tutaj, bo uważałem to za słuszne. Uwierz, że nawet gdybym odstawił cie do twojego domu, zostałbym na noc by mieć pewność, że wszystko z tobą okej- uśmiechnął się ciepło. - możesz jedynie cieszyć się, że mojego ojca nie ma w domu. Nie byłby zadowolony widząc mnie z półprzytomnym, klejącym się do mnie chłopakiem. A teraz jedz bo wyglądasz jak trup-

*

Erwin czuł się już o dużo lepiej, bo pomimo tego, że głowa przestała go bolec po przyjęciu leków to czuł się ociężały i strasznie zmęczony chociaż spał ponad osiem godzin.

Siedział z Gregory'm na kanapie. Początkowo rozmawiali głównie na temat szkoły. A dokładniej o maturach, które czekają w tym roku szatyna. Potem zaczęli dyskusje odnośnie tego czy pierwsze było jajko czy kura, by następnie zacząć rozmowę o poszczególnych nauczycielach czy uczniach. W skrócie - rozmawiali o wszystkim i niczym.

Dopiero gdy do Erwina zadzwoniła jego mama ten zorientował się jak bardzo się zasiedział. Była już 18, a go nie było w domu od 16 dnia wczorajszego. Jego mama oczywiście wiedziała o szkolnej „dyskotece". Wiedziała tez, że jej syn prawdopodobnie nie wróci na noc do domu, ale fakt, że nie ma go ponad 24 godziny bez żadnej wiadomości sprawił, że zaczęła się lekko martwić.

Pewnie gdyby wiedziała, że Gregory zajął się Erwinem bo ten najpierw się upił, by następnie zażyć narkotyk i uderzyć głową w ścianę, ucałowałaby szatyna dziękując mu i jednocześnie zamknęłaby syna w pokoju na resztę życia. A na pewno bardziej by pilnowała z kim jej syn się zadaje.

- muszę wracać, mama się martwi- odrzekł gdy zakończył połączenie.

- odprowadzę cię- rzucił starszy bez zastanowienia.

- nie trzeba Grzesiu. Napisze jak już będę w domu- rzucił podczas wiązania buta.

- to nie była propozycja, tylko stwierdzenie. Nie ma, że nie. Chce cię odprowadzić i to zrobie. Co jak ktoś cię napadnie?-

- martwisz się o mnie?- to pytanie mocno zbiło starszego chłopaka z tropu.

Martwił się, to prawda. Martwił się gdy zobaczył go w bardzo złym stanie na dachu, jeszcze bardziej to odczuł kiedy zaprowadził go do domu a jego własny kuzyn wygadał jakby to działo się praktycznie codziennie. Uświadomił to sobie tego ranka, kiedy zaspany i zapewnię nieświadomy do końca Erwin wtulił się w niego. Poczuł wtedy pewnego rodzaju ulgę, bo miał pewność, że ten ma się dobrze na tyle, na ile mógł czuć się dobrze po odurzeniu się i uderzeniu w ścianę.

- nawet nie wiesz jak wielką ulgę poczułem wiedząc, że z tobą wszystko w porządku-

~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>
Taki luźny rozdział, bo mój mózg paruje i mam tyle pomysłów, że w końcu nic nie wychodzi 😭😭😭

Party  || MORWINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz