{17 ~ nie widzisz w tym problemu}

162 16 0
                                    

Powrót do szkoły nie okazał się tak ciężki, jak mógłby być. Wyjątkowo nauczyciele byli lepiej nastawieni do każdego ucznia, a uczniowie wyjątkowo się ich słuchali.

Nowy rok, nowy ja. To zapewne ich motto. Znajomi Erwina na pewno też posiadali jakieś postanowienia noworoczne, a jednym z nich zapewne było wkurwianie go. Albert ciągle go zaczepiał i dopytywał o Monthane, a reszta rzucała mało smaczne żarty na ich temat. Erwin był pewny, że zaraz dym zacznę lecieć mu z uszu, albo wyjdzie stąd nie przejmując się trwającą lekcja.

Wytrzymał do dzwonka, z trudem nie wykrzykując swoim przyjaciołom paru słów za dużo. Z Heidi tak nie robili.

- a jak tam Sylwester? Piesek grzecznie słuchał się pana, czy- David nie dokończył, przez rozzłoszczony głos siwowłosego.

- Stop! Mam tego serdecznie dosyć! Dlaczego nazywacie go psem? I co wam odbiło, że nagle go tak nie lubicie? Wcześniej był fajnym starszym ziomkiem, a teraz co? O chuj wam chodzi!- wykrzyczał nie przejmując się uczniami, którzy zwrócili na nich uwagę.

Nie usłyszał odpowiedzi, a po prostu odszedł, jak obrażona nastolatka. Nie chciał ich słuchać. Nie rozumiał jaki mają problem z Gregory'm, skoro rozmawiali z nim może 3 razy w życiu. Zwłaszcza, że wcześniej nie mieli żadnego problemu. Nie mając dokąd iść, po prostu usiadł pod salą gdzie miały  się odbyć kolejne zajęcia.

Jak można się domyśleć, chłopki znów okrążyli Erwina. Ten jednak nie słuchał ich i wciąż udawał obrażonego. Milczał całą przerwę, słuchając jak reszta próbuje go przeprosić, albo chociaż złagodzić sytuację żartami.

- chłopaki uspokójcie się wreszcie!  Mam was po dziurki w nosie!- krzyknął nieco głośniej niż planował.

- nie wiem, raz się obrażasz bo mówimy coś o twoim Pożal się Boże Grzesiu, a drugi raz obrażasz się za to, że cię przepraszamy!- oburzył się David.

- nazywacie go psem! I nawet nie próbujecie mnie przeprosić, tylko śmiejecie się mi w twarz!-

- może jak tak bardzo cię wkurzamy, idź do swojego chłoptasia! Od razu będziesz miał od nas spokój!-

- David, stop.- San zabrał głos. - może rzeczywiście przesadziliśmy, Sory siwy. Co powiecie na pizze dziś po szkole? Jak za starych dobrych czasów?- zaproponował spokojnym głosem zerkając na Davida, to na Knucklesa.

*

Restauracja do której poszli specjalizowała się głównie w włoskich pizzach i makaronach. Oczywiście było to polecenie Sana, który nieco znał się na włoskiej kuchni.

- Siwy, po prostu nie spędzasz z nami czasu- zaczął David.

- poprawka. Nie spędzam z wami czasu NA IMPREZACH- podkreślił ostatnie słowa. - nie wiem kiedy ktoś z nas proponował zwykłe wyjście, takie jak teraz-

- no właśnie. Ten twój chłoptaś odciąga cię od naszych zabaw, a ty chyba nie widzisz w tym problemu-

- co ty mówisz? Właśnie, że widzę Problem. I problemem jest to, że nie jesteśmy nawet pełnoletni- gestykulował przy tym, mało co nie strącając szklanki z colą. - no i chodzicie tam z Heidi- wymamrotał już nieco ciszej.

- A propo Heidi. Kiedy chciałeś nam powiedzieć?-

- o czym?- zmarszczył brwi przyglądając się przyjacielowi.

- o tym jak licznie ją zdradzałeś. Zgadnij z kim! Chyba nie muszę wypowiadać imienia twojego pieska-

- co ty pierdolisz?! Jaka zdrada?! JA zdradziłem JĄ? Chyba się przesłyszałeś- podniósł głos w niedowierzaniu.

- a to na imprezie?-

- to był raz! Jedyny raz! A ona? Ona robiła to monotonnie i nawet się przyznała! Nie wiem co ona wam nagadała, ale jedyne co zrobiłem to pocałowałem go na głupiej imprezie. I dobrze wiecie jak bardzo tego żałowałem-

Kłócili się dopóki kelnerka nie przyniosła im zamówienia. Co prawda głosu używali jedynie David i Erwin, reszta siedziała raczej cicho przyglądając się wydarzeniu. Erwin zauważył, że największy problem jaki mają chłopaki (stwierdził, że David mówi w imieniu wszystkich) to jego związek z Grześkiem. Wszystkie pozostałe argumenty były beznadziejne, biorąc pod uwagę, że dotyczyły głównie imprez na, które siwy przestał chodzić.

- Po prostu nie jesteś już taki jak kiedyś- rzucił San, a przy ich stoliku nastała cisza. - Carbo zniknął bez słowa, ty też nam powoli znikasz. Tęsknimy.-

Złotooki zaniemówił. Patrzył na przyjaciela w ciszy. Wiedział, że się zmienił. Uważał, że na lepsze, więc dlaczego jego przyjaciele na to narzekali?

- ja... uważam, że zmieniłem się w tym dobrym sensie..-

- Oczywiście! Bo przecież jak wielmożny Erwin Knuckles nie widzi nic złego w swoim zachowaniu! Nic cię nie obchodzi, że nas olewasz! Już nawet na lekcjach siedzisz sam, a nie z nami!- David znowu podniósł głos, niemal wstając z krzesła.

- JA was olewam? Wy też nie raczycie napisać głupiego „hej"! A dobrze wiecie jak bardzo Carbo był dla mnie ważny i jak mocno wpłynęło jego zniknięcie! I wiecie kto przy mnie był? Uwaga, żaden z was, wy nawet nie spytaliście jak się czuję! Jak chcecie ode mnie coś jeszcze to piszcie, bo nie mam ochoty więcej z wami rozmawiać!- wstał od stołu, gwałtownie popychając krzesło do tyłu.

Rzucił jeszcze szybkie „smacznego" i wyszedł, nie reagując na wołania Sana czy Dii. Odetchnął zimnym powietrzem sięgając do kieszeni. Zadzwonił do mamy, by ta po niego przyjechała, ponieważ nie chciało mu się wracać w ciemności.

- jak spotkanie?- spytała zerkając na syna.

- nie chce o tym rozmawiać- wywrócił oczami odwracając się do okna.

- coś się stało?-

- chłopaki mają do mnie problem. Mówią, że chodzi im o jakieś pierdoly, ale ciągle zaczepiali temat Grześka. Nie rozumiem, jaki mają z tym problem-

- może po prostu zazdroszczą ci takiej relacji? Daj im czas, Erwin. -

Party  || MORWINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz