VIVIEN:
Głośny dźwięk budzika, wygrywany przez mój telefon leżący na szafce nocnej przedzierał się przez kolejne warstwy sennych marzeń. Przyjemność i ciepło zastąpił chłód z momentem, w którym uniosłam swoje klejące powieki by powitać kolejny dzień. Jasne światło przebijające się przez odsłonięte okna oślepiało moje oczy sprawiając, iż te szczypały w nieprzyjemny sposób. Pomrugawszy kilkukrotnie, spędziłam z powiek resztki pragnienia snu. Z jękiem sięgnęłam po leżący nieopodal telefon. Palcem przesunęłam po jego ekranie, wyciszając irytującą muzykę, która zaburzała mój odpoczynek. Sapnęłam, zgarniając urządzenie w dłoń, po czym zerknęłam na rozświetlony wyświetlacz. Omal nie spadłam z łóżka, dostrzegając, iż po raz kolejny już zaspałam. Budzik dzwonić musiał na tyle długo, bym przespała niemal 40 minut w akompaniamencie jego zgryźliwych odgłosów.
Odrzuciłam ciepłą kołdrę na bok, z pośpiechem zrywając się z miękkiego materaca. Nie zważając na zwroty głowy dopadłam do szafy, wyciągając z niej ubrania. Szybkim krokiem podreptałam do łazienki, zamykając się w niej od środka. Nie miałam chwili do stracenia, musiałam się spieszyć. Zrzuciłam z siebie ubrania, wskakując pod strugi wody wydostające się z deszczownicy. Początkowo chłodny strumień sprawił, iż moje ciało przeszedł nagły dreszcz, jednakże szybko ta zmieniła się w letnią bryzę. Resztki ospania zniknęły wraz z pierwszymi kroplami uderzającymi w napiętą skórę. Wylałam płyn na dłoń, pośpiesznie rozprowadzając go po powierzchni ciała. Starałam się nie zamoczyć włosów, nie miałam czasu na mycie oraz suszenie następnie układanie. Musiałam się spiąć i wykonać każdy z możliwych kroków w jak najkrótszym czasie.
Nie czułam się dobrze, a opóźnienie w obudzeniu skutkiem było zapewne zarwanej nocy. Po tym jak Rodney opuścił kawiarnię Pani Rosalie, spędziłam dobre pół godziny wpatrując się w ścianę bez słowa. Nie mogłam pojąć tego, co się wydarzyło. Miałam wrażenie, że spokój jaki udało mi się osiągnąć było jedynie mrzonką, że stanowił cisze przed burzą. Nie chciałam dać się zawładnąć temu przeczuciu, jednakże coś nie pozwoliło mi się go wyzbyć. Jak gdyby podświadomość przeczuwała problemy.
Potem wróciłam do domu, jednak mój krótki spacer zmienił się w długą wędrówkę, gdyż z roztargnienia pomyliłam uliczki. Błądziłam po dzielnicach Exmore, pogrążając się w mroku opanowującym całe miasto. Do domu dotarłam dopiero o 11, co było jednym z najgorszych wyników dotychczas. Nie tracąc czasu, do razu zabrałam się za przygotowywania do testów na które zaspałam. Sporo czasu zajęło mi przypominanie sobie całego z przerobionych materiałów, jednak wreszcie czułam się przygotowana. Chciałam zasnąć, zbyt wymęczona całym dniem, jednak sen z powiek spędzała mi myśl o tym, co mówił Amora.
Namieszał. Namieszał we wszystkim, co do tej pory wydawało mi się racjonalne i wreszcie logiczne. Jednym zdaniem zmienił całe moje postrzeganie tejże sytuacji, wprowadzając mnie w mętlik. Po wielu miesiącach udało mi się odnaleźć tak długo wymarzony ład a ten kilkoma miernymi słowami zburzył jego fundamenty. Czułam się tak, jakbym drżała razem z nimi. Jakby był to początek mojej pokuty. Zapłaty za grzechy, z których nie udało mi się oczyścić i których nie potrafiłam żałować.
Owinęłam ciało ręcznikiem, wsuwając na siebie koronkową bieliznę. W pośpiechu wciągnęłam na stopy skarpety, po czym założyłam na nogi czarne spodnie z szersza nogawką oraz zarzuciłam na ramiona białą koszulę z długim rękawem. Przeklęłam pod nosem, siłując się z zapięciem jej guzików, a następnie rozczesałam skołtunione włosy. Dzięki stałemu prostowaniu u fryzjera, nie musiałam przejmować się stylizacją, wystarczała mi jedynie szczotka. W tamtym momencie dziękowałam samej sobie za permanentny zabieg, któremu je poddałam. Na twarz nałożyłam najszybszy z dotychczasowych makijaży, po czym spryskując się obficie perfumami o nutach wanilii i jaśminu – opuściłam pospiesznie łazienkę.
CZYTASZ
ARDEAT
RomanceGRADUS 2. MEMENTO MORI DILOGY. Jako grzesznicy popadliśmy w stan niełaski obrażając Boga w najdoskonalszy sposób, gdy z uśmiechami na ustach łamaliśmy kolejne z przykazań. Sprzeciwiliśmy się jego słowom tak wiele razy, iż nie można było nazwać nas j...