ROZDZIAŁ 8: CLADEM

0 0 0
                                    

VIVIEN:

Przemyłam zabrudzenie plamiące biały blat szmatką, rozglądając się po wnętrzu niemalże pustego lokalu. Znajdowała się w nim jedynie jedna osoba, mężczyzna pijący kawę oraz oglądający widok rozpościerające się za przeszkloną witryną. Nie był mi obcy, jednak nie znałam go osobiście. Przychodził do kawiarni regularnie i zawsze zmawiał to samo, dlatego kojarzyłam jego twarz. Nigdy jednak nie wchodziłam w żadne interakcje z klientami, nie szukałam żadnych relacji nawet jeżeli te miałby pozostawać jedynie na płaszczyźnie koleżeńskiej. Miałam dość bałaganu jaki pojawiał się w moim życiu, ilekroć zaczynałam angażować się w jaką znajomość. Pragnęłam jedynie odnaleźć tak brutalnie odebrany spokój.

Byłam zmęczona, a przez ciągłe zabieganie – roztargniona i zawirowana. Cały dzień minął mi na bieganiu, uganianiu się i pośpiesznej pracy. Bo chodź ruch w kawiarni nie był porażający to samodzielnie ciężko było mi opanować cały ten rozgardiasz. Mało spałam, przez co moja energia była ograniczona, a właśnie tamtego dnia musiałam zostać w pracy sama, obsługując niewielkie spotkanie uczestników pobliskiego kółka literackiego. Gości nie było wielu, jednak nie miałam na zapleczu nikogo, kto odciążyłby mnie z obowiązków. Sama musiałam nakładać ciasta, parzyć kawy oraz przygotowywać i myć naczynia a w międzyczasie obsługiwać innych klientów i dbać o porządek na barze. Pot kapał ze mnie niemal ciurkiem, a jedynym pocieszeniem był fakt, iż moja zmiana właśnie dobiegała końca. Nie byłabym w stanie przyjąć kolejnej ilości zamówień.

Marzyłam o ciepłym kocu i kilku minutach odpoczynku w objęciach miękkiego materaca, jednak do tego czasu musiałam trzymać się na nogach. Pozostało niewiele, i chodź miało to przeminąć ciężko – wiedziałam, że dam radę. Zawsze osiągałam postawione sobie cele a tego dnia pragnęłam jedynie przetrwać.

Z zamyślenia wyrwał mnie trzask drzwi. Uniosłam gwałtownie głowę w obawie przed możliwym zagrożeniem, gdyż wspomnienie ostatniej wizyty Rodney 'a wciąż przewijało się w moich myślach, jednak odetchnęłam z ulgą, gdy dostrzegłam, że dźwięk ten wydał opuszczający lokal ostatni klient.

Skarciłam w myślach samą siebie za te nieuważność i rozproszenie. Nie mogłam skupić się na niczym dłużej niż przez parę minut, co niestety skutkowało mniejszą produktywnością. Popełniałam masę błędów, a większość z nich była kompletnie głupia, gdyż te spowodowane były moim roztargnieniem. Nie mogłam przestać myśleć o ostatnich dniach, o informacjach, jakie siłą udało mi się wyciągnąć. Byłam w niemałym szoku, w dodatku wciąż nie mogłam przyswoić zachowania czarnowłosego. Nie rozumiałam jego reakcji, nie rozumiałam niczego, co miało związek z jego osobą, gdyż ten był uosobieniem chaosu. Uważałam, iż to ja miałam powód do złości, nie on, jednakże najbardziej zszokował mnie fakt, iż ten odszedł. Oddalił się, jakbym nigdy się nie liczyła, nie istniała. Bolało mnie to, jednak napawało też złością. Nie mogłam go pojąć, był zmienny oraz rozchwiany, a jego zamiary i słowa co rusz się sprzeczały. Jednego dnia próbował sprawić, bym na nowo mu zaufała, natomiast następnego – zostawiał mnie samą, jakbym była nikim. Zaczęłam uważać, iż naprawdę uważał mnie za nic nie ważną istotę, taką która interesował się wtedy, gdy mu się nudziło, jednak gryzło mi się to z jego nad wyraz emocjonalna reakcją. Nigdy nie okazywał uczuć, jednak ujawnianie złości, irytacji czy nawet chorobliwej zazdrości wychodziło mu świetnie.

Przez połowę nocy starałam się zrozumieć jego podejście, rozgryźć jego myśli, chęci i zamiary. Nie doszłam jednak do niczego konkretnego, był zbyt dużą zagadką nawet po takim czasie, nie potrafiłam spojrzeć w jego duszę, ujrzeć wnętrza. Wciąż skrywał się za warstwą ochronną, której nie miał zamiaru zrzucać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 21 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ARDEATOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz