W gabinecie dyrektorki spędziłam grubo ponad godzinę. Pani Hassey zamęczyła mnie rozmową, a na sam koniec skwitowała całe to zbiegowisko następującymi słowami: ''Czegóż to młodzież nie wymyśli. Pamiętajcie moi drodzy, od nienawiści do miłości jest bardzo cienka granica''.
Niezbyt kojarze, co jej wtedy odpowiedziałam, ale mina Dylana była bezcenna. Ojciec często mówi, że ktoś wygląda jak srający kot i o zgrozo, nigdy dotąd to określenie nie wydawało mi się aż tak trafne, jak tym razem.
Monet siedział cały sparaliżowany, z przerażeniem w oczach i ustami otwartymi jakby próbował coś powiedzieć, ale żadne słowo nie było w stanie przejść mu przez gardło. Myślałam, że wybuchnę wtedy śmiechem
- Poważnie? - rzuciła z niedowierzaniem Alice na moje słowa - Pani Hassey naprawdę to powiedziała? „Od nienawiści do miłości jest bardzo cienka granica"?
Przytaknęłam niechętnie, kiedy przekroczyłam próg szkoły, ciepłe powietrze okryło mnie od góry do dołu, a w głębi duszy dziękowałam Bogu, że ten szkolny koszmar dobiega właśnie konca
- Chodź zapalić, Adrien ma być dopiero za 20min
Alice ochoczo przytaknęła na moją propozycję i pociągnęła mnie za rękę w stronę palarni
- Oho... braciszek cię odbiera - powiedziała z przekąsem - nieźle się wkurzył, co?
- Nawet nie mów - westchnęłam - ten jego chłód w głosie to nawet zza słuchawki dało się wyczuć. Jak później do mnie dzwonił to powiedział, że dobijałam sie do niego akurat jak dogadywał jakieś szczegóły nowego projektu z Vincentem Monet. Aż boję się widzieć ci tam się później działo...
- No to faktycznie ciekawie musiało być, ale no znając twojego brata to zamiast do domu, zawiezie cię do szpitala na obdukcje
Zaśmiałam się bezgłośnie i poczęstowałam się papierosem z paczki, którą wyciagnela właśnie Alice z plecaka. Dziewczyna podała mi swoją zapalniczkę, która wziełam bez wahania. Włożyłam fajkę do buzi i już chcialam odpalić, ale zawahałam się. Czułam, że coś jest nie tak, tylko pytanie co. Miałam wrazenie, że ktoś mnie obserwuje
Zerknęłam za siebie, ale nikogo podejrzanego nie zauważyłam, tylko kilka randomowych osób, które akurat też paliły.
- No co jest? Odpalasz czy nie? - dopytala marszczac brwi
- Tak tak - mruknęłam pod nosem
Ponownie odpaliłam zapalniczke, ale i tym razem nie zaciągnęłam się dymem
Zamarłam.
- O nieee - szepnęłam cicho wpatrając się dokładniej w osobę, która tutaj zmierzała
Doprawdy wolałabym, żeby moim oczom ukazał się jakiś nauczyciel, nawet ta flądra z biologii byłaby lepsza, niż on...
- Co jest Cec? - spytała Alice marszczac brwi, bo akurat stała plecami do parkingu
- Mam przejebane - westchnęłam gleboko mrużac
- Dylan ma przejebane, nie ty. Dajże spokój i nie martw się tak...
Moja przyjaciółka ciągnęłaby ten dialog w najlepsze, a ja naprawdę bardzo chętnie bym jej posłuchała, bo nie ukrywam, ze sprawia mi to nie małą satysfakcję, kiedy coraz bardziej utwierdzam się w tym, jak bardzo Dylan Monet ma przejebane. Było to niczym miód dla moich uszu, ale dobry humor zepsuł mi mój własny brat
Poczułam jak kropelki potu spływają po moich plecach.
Szedł w naszą stronę ubrany w spodnie garniturowe i ciemną koszule, w ręce trzymał marynarkę oraz kluczyki do auta.
CZYTASZ
Księżycowy diament || Rodzina Monet
Novela JuvenilAdrien Santan to jeden z pięciu członków organizacji, która jest w stanie postawić na nogi całą Ameryką, wyłącznie za pstryknięciem palca. Ma starszą siostre Kaire i Grace oraz... tę młodszą Cecilie, z którą dzieli 8 lat różnicy, a łączy całkiem bli...