Wątpiłem że miłość istnieje.
Nigdy bym nie przypuszczał że mogę się zakochać.
Zawsze myślałem że liczy się tylko sex bez zobowiązań ale... myliłem się...
Czy... ja... wiem czym jest miłość?
Czy to właśnie on mnie tego nauczył?
Przez drogę powrotną opowiedziałem mu całą sytuację z Valentino. Musiałem mu się wygadać bo zżerało mnie to od środka. Resztę czasu spędziliśmy na opowiadaniu naszych cringowych historii i wspólnym śmiechu. -Już jesteśmy- powiedział otwierając mi drzwi do Hotelu. Na mojej twarzy natychmiast pojawiła się mina niezadowolenia. -Mam pewną prośbę.-odparłem. -Hm?-Husk spojrzał na mnie pytająco. -I tak jest już późno nie chce budzić Charlie by powiedzieć jej łaskawie że wróciłem do Hotelu. Powiem jej to rano.-oznajmiłem -No... to dobra.-powiedział po czym odwrócił się do mnie plecami jak by chciał wrócić już do swojego pokoju. -Husk?-spytałem. -Tak?-odwrócił się w moim kierunku. -Pomyślałem.... Że... Może chcesz spędzić jeszcze trochę czasu ze mną?-uśmiechnąłem się nie pewnie. Husk popatrzył na mnie z uśmiechem. -Pewnie nie śpieszy mi się.-odparł. Szybko podszedł do baru i wziął z niej dwie butelki wina. -Idziesz?- spytał z uśmiechem a ja pokiwałem głową na tak i po drodze zgarnąłem jeszcze piwo. Pobiegałem za nim szybko po schodach wpadając przy okazji do swojego pokoju biorąc resztki ubrań których potrzebowałem. Idąc po schodach za Huskiem ubierałem się w pośpiechu. -Czekaj!-krzyknąłem za nim. -A podobno to ja jestem stary a to ty nie nadążasz.-zaśmiał się Wdrapaliśmy się na dach Hotelu i usiedliśmy na jego skraju. Otwarłem nasze wina i spojrzałem w jego oczy. Husk wpatrywał się w piekielne niebo a gwiazdy odbijały się w jego oczach. Po pewniej chwili spojrzał na mnie. -Co ty się tak na mnie patrzysz?-zaśmiał się lekko. Zawstydziłem się. -Ja..Ja chciałem wziąść ci.. Czapkę.- Szybkim ruchem ściągnęłem mu ją z głowy i założyłem sobie. Serio Angel? Czapkę? Maskara... robie z siebie idiote. Husk zaśmiał się. -Dobrze ci w niej ale mi lepiej.-Ponowinie sie zaśmiał a ja się zaczerwieniłem.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Husk zdjął mi czapkę z głowy. -Miałem cie pytać już wcześniej Angel.-powiedział a ja spojrzałem na niego pytająco. -Chcesz się odkupić? W sensie... Dostać się do nieba?-spytał. Przewróciłem oczami i spojrzałem na piekielne ulice. -Wiesz.. to nie jest takie proste. Z jednej strony to życie tu.. Valentino... To największe gówno w jakie wpadłem. Ale... w tym Hotelu z tobą i resztą nie czuje się aż tak źle. No i z Cherry też. Jeśli wiesz o co mi chodzi.-zaśmiałem się. On spojrzał na mnie poważnie. -Tak. Rozumiem.-stwierdził. -A czemu pytasz?-spytałem z uśmieszkiem na twarzy. Widziałem po nim że się speszył. -Tak po prostu.-odparł szybko zmieszany. Wzruszyłem ramionami i oparłem się o barierkę na dachu.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Po krótkiej chwilę Husk ode mnie odskoczył. -Coś nie tak?-spytałem z niepokojem. Husk zmarszczył brwi. -Koniec- powiedział pod nosem i zaczął kierować się w stronę wyjścia. -Czekaj... Co... Co Koniec? Husk!-krzyknąłem. -Nic. Nie ważne- powiedział stanowczo zamykając drzwi od wejścia na dach za sobą. -Nie rozumiem...- powiedziałem cicho wpatrując się w zamknięte drzwi. Zrobiłem coś źle? Byłem miły... Husk... jest... Był... sam nie wiem. Jest dla mnie kimś wyjątkowym. Wcześniej nie dostrzegałem tego. Ale... coś chyba poszło nie tak. Chyba popełniłem znowu błąd. Pora wrócić do pokoju...