Minęło wiele godzin...
Ale wreszcie udało mi się uwolnić z uścisku Valentino, lecz nie chciałem dziś wracać do Hotelu.
Nie miałem na to siły....
Chciałem tej nocy po prostu zostać sam.
Nie chciałem zbyt dużo...
Powoli podążałem ulicami piekła przyglądając się tym wszystkim napalonym demonom których pociąga sam mój widok.
Lecz wiedzą do kogo należę i że nie mogą mnie tak po prostu złapać i zaciągnąć w ciemny zaułek.
Wiedzieliby że czeka ich rychła śmierć więc tylko głupiec dotknął by mnie bez mojej woli albo woli Valentino.
Więc czułem się nawet bezpiecznie.
Powoli zmierzałem dalej w nieznanym mi jeszcze kierunku.
-Angel!- usłyszałem znajomy głos za sobą...
Powoli się odwróciłem i spojrzałem na niego obojętnie.
-Co tu robisz Husk?-spytałem zirytowany jego obecnością.
-Charlie kazała mi iść po ciebie.
Nie zjawiłeś się w Hotelu jak powiedziałeś.-stwierdził.
-Nie obchodzi mnie co mi kazała Charlie.- odparłem.
-A czy coś cie kiedykolwiek obchodziło?-spytał już trochę poddenerwowany.
-Słucham?! MYŚLISZ ŻE NIC MNIE NIE OBCHODZI? Siedzę w tym jebanym Hotelu bo mam kurwa tycią nadzieję że chociaż on mnie uwolni ale NIE!
Nic się nie zmienia! Nadal tu jestem!
Nadal przeżywam ten sam koszmar!
Myślisz że tego chciałem? Że tego chce?
Muszę to robić... ty tego nie zrozumiesz...- wyrzuciłem z siebie wyrzucając przy okazji trochę łez.
Husk przewrócił oczami.
-Myślisz że jesteś tu jedyny który cierpi? Jesteśmy w piekle jak byś nie zauważył.-powiedział krzyżując ręce.
Spojrzałem na niego z odrazą.
Podbiegłem do niego i uderzyłem go z całej siły w twarz.
Husk warknął i patrzył mi w oczy z furią na twarzy.
-Gdybym nie był zamieszany przez ten jebany Hotel już dawno byś zdechł-stwierdził.
Przybliżyłem się do niego jeszcze bardziej że nasz twarze prawie się stykały.
-Możesz spróbować-powiedziałem przez zęby kpiąco.
Husk popchnął mnie całą swoją siłą i upadłem na podłogę.
-Pojeb!- krzyknąłem.
-Ja jestem pojebany?!
Ja idę po ciebie by zobaczyć czy nie leżysz zaćpany na ulicy a walisz mnie w ryj!- wrzasnął.
-To nie ja jestem zjebany tylko ty.-dodał stanowczo.
Patrzyliśmy na siebie chwilę w ciszy.
Po pewnym czasie wstałem i poprawiłem swoje ubranie i włosy.
-W takim razie wracaj do tego Hotelu i już nigdy więcej po mnie nie idź.
Nie potrzebuje łaski-powiedziałem pewny siebie po czym odwróciłem się od niego i zacząłem iść dalej.
Nie żałuję tego.
Mam już dość użalania się nademną.
Tyle lat radziłem sobie sam i nie potrzebę zmian.
Będzie tylko gorzej.
Stanąłem przy automacie i wybrałem z niego najlepszy narkotyk Angel Dust.
Narkotyk dający mi największy haj jaki tylko kiedykolwiek miałem po innym narkotyku.
Nasypelam sobie na zewnetrzą stronę dłoni tyle ile się mogło tam zmienić.
Wziąłem najwięcej ile tylko zdołałem i po chwili urwał mi się film.
Obudziłem się w łóżku ale... Nie w swoim.
Byłem całkiem nagi.
-Gdzie ja kurwa jestem?-powiedziałem zdezorientowany łapiąc się za bolącą głowę.
Nie pamiętałem nic...
-Ze mną-powiedział głos który zabrzmiał z łazienkami obok.
Szybko okryłem się zaskoczony kołdrą.
Kiedy wyszedł z łazienkami wiedziałem kto to.
Travis...
-Co tu robię?-spytałem wściekły.
Travis zaśmiał się i usiadł obok mnie na łóżko a ja momentalnie się od niego odsunąłem.
-Leżałeś na ulicy a ja stwierdziłem że się tobą muszę zaopiekować. A później jakoś sobie to wynagrodzeniłem-Travis próbował pogładziłć mnie po policzku, ale ja szybko złapałem za jego nadgarstek.
-Wolałbym zdechnąć na tej ulicy niż być tutaj z tobą!- wrzasnąłem i zacząłem się szybko ubierać.
-Powiem wszystko Valentino!-zagroziłem.
Travis głośno się zaśmiał.
-Wisiał mi kasę za ostatnią reżyserkę więc teraz jesteśmy kwita.
Wszystko wie maleńki.- odparł pewny siebie.
-Ostani raz dałem Ci się dotknąć-powiedziałem z odrazą.
-To się jeszcze okaże.-stwierdził.
Wybiegłem szybko z motelu.
Łzy zaczęły mi spływać po policzkach.
Co ja kurwa robię?! Jebana szmata...
Wróciłem do Hotelu.
Spojrzałem bez słowa w stronę baru w głównym holu.
Husk również patrzył na mnie z obojętnością na twarzy.
Powoli do niego podeszłem i usiadłem przy barze.
Husk nadal nie odezwał się ani słowem i nie dziwię mu się.
-Charlie coś mówiła?-spytałem przerywając ciszę.
-To nie twoja sprawa.-odparł odchodząc od baru.
Wziąłem głęboki oddech i zabrałem jedną z flaszek.
Udałem się na górę i usiadłem na łóżku tym razem w swoim pokoju.
Moje życie to jebany żart...
Otworzyłem butelkę i zacząłem pić by zapomnieć że jestem taką porażką...
CZYTASZ
DAŁEŚ MI NADZIEJĘ | HUSKERDUST |
RomanceWątpiłem że miłość istnieje. Nigdy bym nie przypuszczał że mogę się zakochać. Zawsze myślałem że liczy się tylko sex bez zobowiązań ale... myliłem się... Czy... ja... wiem czym jest miłość? Czy to właśnie on mnie tego nauczył?