Spoglądać w niebo

301 16 5
                                    

Wyszliśmy cicho z hotelu, delikatnie zatrzaskując za sobą drzwi, jakby, no tak, Alastor z tego, co myślę, nas nie usłyszał. Zaczęliśmy iść piekielnymi ulicami, na razie w ciszy. Dziwiło mnie to, ale nie chciałem rozpoczynać rozmowy. Patrzyłem na piekielne niebo nocą. To jest jedno z rzeczy, które lubię akurat w tym miejscu.
Mimo, że w tle słychać różne krzyki i jęki i inne bzdury tego dzieła Szatana, to niebo jakoś powoli mnie uspokajało.
Dziwne prawda?
Patrząc w niebo nocą, miałem nadzieję na lepsze jutro.
Patrzyłem na nie z lekkim uśmiechem. W końcu poczułam jak Husk łapie mnie w talii i przyciąga mnie bardziej do siebie. Zarumieniłem się, przyznam. Spojrzałem mu w oczy, a ten z powagą powiedział...
-Nie mogę.-
Nie może? Słucham, ale o co chodzi? Jak to nie może?
-Nie możesz... Czego?-Wydukałem.
Dziwiąć się jego zachowaniu.
Husk patrzył mi prosto w oczy.
Ja patrzyłam prosto w jego.
-Chyba rozumiesz o co mi chodzi.-powiedział.
Nie kurwa, kompletnie nie rozumiem... -Możesz mi wyjaśnić?-powiedziałem najbardziej delikatnie jak mogę w tej sytuacji.
-Boję się, że jesteśmy obserwowani.-szepnął poważnie. -Obserwowani?-spytałem trochę kpiąco. -Wiesz, że mnie obserwuje bardzo dużo osób na ulicy.-dodałem próbowałem zażartować, ale on wciąż był poważny. -Angel. Po prostu nie mogę, wiesz...
Chcę ci to jakoś wyjaśnić, ale same te słowa nie mogą przejść przez moje gardło.-stwierdził.
Odszedłem krok od niego.
-Aha, rozumiem.-powiedziałem twardo. -Po prostu nie chcesz być bliżej takiej dziwki jak ja. Takiej cioty.-Dodałem twierdząc wyrzucająco.
-Nie, Angel!- złapał się za głowę i poprawił włosy oraz swoją czapkę.
-Nie o to chodzi, po prostu... Nie możemy! Nawet jakbym chciał...
Choć może i chcę, ale...
Po prostu nie mogę- dodał już trochę ciszej. Jakby obawiał się, że ktoś nas usłyszy.
-Tak? A więc wyjaśnij. Masz teraz czas i okazję-stwierdziłem.
-Angel...Jest jeszcze moja umowa z Alastorem, która mi na to nie pozwala. Ja... Chcę ci to powiedzieć szczerze.
On nie kocha nikogo, nie wierzy w miłość, ani nic w tym rodzaju. Mam służyć tylko jemu. Taka jest moja umowa. Tak właśnie sprzedałem swoją pierdoloną, cholerną duszę. Największemu złomasowi, jakiego ja znam.-wyjaśnił.
-A więc mam rozumieć, że Alastor, ten Alastor, który włada wieloma duszami, jest tą całą postrachą piekła, przejmuje się uczuciami jakiegoś barmana, tak? Nie wierzę w to.-stwierdziłem ponownie i odsunąłem się znowu na kolejny krok. Husk podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
Gdyby nie te uczucia, które jednak do niego darzę, pewnie już dawno bym go olał i poszedł się najebać albo zaćpać, jak to kurwa potrafię....
-Po prostu boję się, że jeżeli chciałbym, to dla obu z nas skończyłoby się to źle. Już nie myślę nawet o siebie, po prostu martwił bym się od ciebie-powiedział.
Chyba nigdy wcześniej nie słyszałam od niego bardziej tak zwanych  romantycznych słów. W sumie od nikogo ich nie słyszałem oprócz Valentino... Lecz ten raczejnie mówił tego dla mojego dobra, ale raczej by uśpić moją czujność.
Ale, no cóż, widzę w Husku dość duże upojenie alkoholem. Pewnie dlatego mi to mówi. Ale, jak zwał mój pierdolony tatuś... "Alkohol wyciąga z człowieka właśnie prawdę."
Hmm. Czy mogę wątpić w jego słowa?
TAK!
Lecz nie jestem teraz pewien tego wszystkiego.
-Czyli mam rozumieć, że mam się do ciebie nie zbliżać, tak? Nawet o jeden pierdolony krok do baru-spytałem.
-Nie, po prostu. Sam nie wiem, co mam o tym sądzić!-krzyknął. Nie wiem, co mam robić. Po prostu sprawiasz, że mam ochotę walczyć o siebie ponownie-powiedział pewny siebie. Spojrzałem mu znowu głęboko w oczy. -Więc walcz.-stwierdziłem.
-Ja będę przy twoim boku, ponieważ również zmieniłeś mnie.
Chyba najlepsze....
Przynajmniej nie kończę już z jakimś randomem w ciemnej uliczce. Zaćpany.-Dodałem. Husk trochę uśmiechnął się na moje wyznanie i przytulił mnie do siebie. Ja również go objąłem. Chodź zdziwiło mnie to na początku. Byliśmy chwilę w objęciach, kiedy nagle jakby prąd przeszedł przez Huska i odskoczył ode mnie.
-Nie możemy tak robić w publicznym miejscu.-oznajmił.
-Przytulać się?-zpytałem.
-To też-dodał.
Zaśmiałem się i wciągnąłem go do uliczki.
-A więc...-zacząłem.
-Zrobię coś, na co miałem ochotę już od kurewsko dawnego czasu.-

Pocałowałem go, a on odwzajemnił mój pocałunek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pocałowałem go, a on odwzajemnił mój pocałunek. Nie sądziłem, że pocałowanie kogoś może być tak wielkim uczuciem, w końcu robię to zawodowo. Ale ten pocałunek był inny, zupełnie inny. Nie spodziewałem się, że mogę czuć takie uczucia, jakbym był pierdolonym prawiczekiem i pierwszy raz całował się z chłopakiem.
To było magiczne.
Wreszcie czułem, że robię to, bo chcę. To było zupełnie inne.
Czułem, że on darzy mnie tym samym uczuciem i właśnie to było piękne.

DAŁEŚ MI NADZIEJĘ | HUSKERDUST |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz